REKLAMA
Advertisement

Desperacki krzyk rozpaczy Hansiego Flicka. Ten moment pokazał wielką słabość Bayernu

Bayern Monachium nie zagra w półfinale Ligi Mistrzów. Choć do odpadnięcia z PSG doszło we wtorek, przyczyn porażki należy szukać w ostatnim letnim oknie transferowym. Wtedy to mistrzowie Niemiec niedostatecznie wzmocnili kadrę, co zemściło się na nich w kluczowym momencie sezonu.

Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Trener Bayern Monachium Hansi Flick nie miał kogo wpuścić do ataku z ławki w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinałowym w Paryżu. Kontuzjowani byli m.in. Robert Lewandowski, Serge Gnabry i Douglas Costa.

Zobacz wideo "Haaland to najlepsze, co przydarzyło się Lewandowskiemu". Supertalent z BVB jest już dogadany z nowym klubem?

Akt desperacji Flicka

Aktem desperacji ze strony Flicka była zmiana dokonana w 85. minucie. Za Maxima Choupo-Motinga wszedł Javi Martinez. Napastnika, który w dwumeczu strzelił dwa gole, ale jednocześnie znacznie odstawał poziomem od Lewandowskiego, zmienił niechciany... defensywny pomocnik, który najlepsze lata ma za sobą. Martinez pojawił się w końcówce meczu tylko dlatego, że jest wysoki (1,9 m.) i miał szukać szczęścia podczas wrzutek. Tak rozpaczliwie wyglądała taktyka Bayernu na ostatnie minuty walki o półfinał Ligi Mistrzów.

Słaba ławka

Wcześniej z ławki wszedł także pomocnik Jamal Musiala za obrońcę Alphonso Daviesa. Flick dokonał w Paryżu dwóch zmian na pamięć możliwych. Tylko dwóch, bo innymi rezerwowymi jeszcze trudniej byłoby mu odmienić losy dwumeczu z PSG. Oprócz Musieli i Martineza na ławce w stolicy Francji siedzili: obrońcy Tanguy Kouassi, Josip Stanisic i Bouna Sarr, pomocnik Maximilian Zaiser oraz bramkarz Alexander Nuebel. Nazwiska, które nie rzucają na kolana. 

Bayern odpadł z Ligi Mistrzów, bo w porównaniu do poprzedniego sezonu jest zwyczajnie słabszy kadrowo. Po wygraniu poprzedniej edycji LM z Monachium odeszli m.in. Thiago Alcantara, Philippe Coutinho i Ivan Perisić. Na ich miejsce przyszli m.in. Leroy Sane, Douglas Costa i Eric Maxim Choupo-Moting. Te wzmocnienia okazały się niewystarczające.

Bayern nie przewidział

Trwający sezon w Europie jest jednym z najtrudniejszych w historii futbolu. Rozpoczęty wyjątkowo późno z uwagi na sierpniowy turniej finałowy poprzedniej Ligi Mistrzów. Od jesieni doszło do wyjątkowego nagromadzenia spotkań. Najlepsi zawodnicy grają co trzy-cztery dni, często łapią kontuzje. Do tego dochodzą mecze reprezentacyjne, na które wyjeżdżają głównie piłkarze z czołowych zespołów Starego Kontynentu. Zawodnicy łapią też COVID-19, są wyłączani z treningów. Na to wszystko Bayern Monachium nie było gotowy. To tym bardziej zaskakujące, że w stolicy Bawarii pandemia trwa tak samo, jak na całym świecie. Działacze Bayernu powinni przewidzieć, że kadra ich drużyny wymaga znacznego poszerzenia, a nie tylko uzupełnienia.

Niemieckie media od kilku tygodni informują, że Hansi Flick może odejść z klubu, bo jest w konflikcie z dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem. Ten drugi odpowiada w dużej mierze za transfery. Zdaniem Raphaela Honigsteina, dziennikarza m.in. Spiegla, Flick na ostatniej konferencji prasowej wskazywał, że ma skład słabszy niż rok temu. To oczywista uwaga rzucona w kierunku Salihamidzicia. 

Jak zastąpić Lewandowskiego 

Bayernowi brakowało w stolicy Francji ognia w ataku. To problem stary, że Robert Lewandowski nie ma w Monachium odpowiedniego zmiennika. Trudno jest przekonać piłkarza klasowego do roli wiecznego rezerwowego, który dostanie szanse tylko w pojedynczych, mniej ważnych spotkaniach, gdy Lewandowski będzie leczył się lub pauzował za kartki. Stąd decyzja o zatrudnieniu Choupo-Motinga. Pytanie, czy zamiast szukać kolejnego napastnika, bawarscy działacze nie powinni pomyśleć o pozyskaniu dodatkowego skrzydłowego, który w ostateczności odnalazłby się także na "dziewiątce".

Znamienne, że w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko PSG Bayern musiał gonić wynik, ratując się z ławki 18-letnim Musialą i 32-letnim Martinezem o defensywnym usposobieniu. Potwierdziły się obawy niemieckich ekspertów, którzy wskazywali już kilka miesięcy temu, że ekipa Flicka ma braki kadrowe i to się może na niej zemścić. Zemściło się w najgorszym możliwym momencie, gdy przyszło się mierzyć w Europie z godnym siebie rywalem. 

Więcej o: