Mimo odpadnięcia z LM przyszłość Barcelony ma kolorowe barwy! Spodziewają się trzeciego cudu

Jakub Kręcidło
Z Barceloną już tak jest - im większy kryzys, tym lepsza drużyna powstaje. Dlatego choć Katalończycy z tegorocznej Ligi Mistrzów odpadli, to i tak na Camp Nou w przyszłość patrzą z optymizmem, tym bardziej, że w rewanżowym starciu z PSG (1:1) Barca pokazała się z naprawdę dobrej strony.

Joan Laporta oficjalnie rządów jeszcze nie objął (do przyszłej środy musi przedstawić gwarancje bankowe), ale mentalną zmianę w Barcelonie już widać. Powściągliwego Josepa Marię Bartomeu zastąpił wulkan energii. Gdy potwierdzono jego zwycięstwo w wyborach, deklarował: "Jedziemy do Paryża odrabiać straty". Szanse na tzw. remontadę były minimalne, w końcu PSG na Camp Nou zwyciężyło 4:1, ale kto zabroni Katalończykom mieć nadzieje? Tym bardziej, że ledwie kilka dni temu obchodziliśmy rocznicę słynnego dwumeczu z 2017 roku, gdy po 0:4 na Parc des Princes Blaugrana triumfowała 6:1 u siebie.

Laporta na lotnisku El Prat witał się z każdym zawodnikiem Barcy, a później z balkonu pokazywał cztery palce symbolizujące cztery gole, których potrzebował jego klub. – Odrobienie strat jest możliwe – deklarował Ronald Koeman. A jego piłkarze, przynajmniej do przerwy, grali tak, jakby rzeczywiście w to wierzyli. Ostatecznie odpadli, remisując 1:1, ale zagrali jeden z najlepszych meczów w sezonie i pokazali, że w tej drużynie dalej jest potencjał.

Zobacz wideo Iniesta o Pedrim: "Ma kolosalny potencjał i wspaniałą przyszłość w Barcelonie"

Zapowiedzi Koemana się sprawdziły. W Barcelonie mogą już śnić "tylko" o dublecie. Ale, biorąc pod uwagę sytuację sprzed kilku tygodni, to i tak bardzo dużo

Już kilka tygodni temu pisaliśmy w Sport.pl, że ta drużyna rosła wraz z Koemanem i dziś przeżywa jeden z najlepszych okresów w sezonie. Choć jeszcze niedawno wydawało się to nieprawdopodobne, po zdobyciu w ostatnich jedenastu kolejkach LaLiga 31 na 33 możliwych punktów oraz po odrobieniu strat z Sevillą w półfinale Copa del Rey (0:2, 3:0), Katalończycy mogą marzyć o dublecie. A do snu o tryplecie zabrakło niewiele, a jego spełnienie najbardziej realne było pod koniec pierwszej połowy, gdy piłkę na jedenastym metrze ustawiał Leo Messi.

Ten obronił Keylor Navas, który był bohaterem PSG. Francuzi byli w grze tylko dzięki znakomitej formie Kostarykanina, który – szczególnie w pierwszej, koncertowej połowie w wykonaniu Barcy – bronił jak w transie, parując na poprzeczkę strzał Sergino Desta czy kilkukrotnie zatrzymując Ousmane Dembele. Francuz doskonale kreował sobie sytuacje, ale znów w kluczowych momentach w Lidze Mistrzów zabrakło mu skuteczności. Jak w półfinale z Liverpoolem w 2019 roku zmarnował szansę na podwyższenie wyniku na 4:0, to w rewanżu Barca odpadła. Jak w pierwszym starciu z PSG nie zdobył bramki na 2:0, to po chwili paryżanie wyrównali i później nie dali rywalom szans. A w rewanżu historia się powtórzyła.

Sprawdziły się zapowiedzi Koemana: – "Jeśli będziemy skuteczni, jak PSG w pierwszym meczu, to wszystko będzie możliwe". Barca skuteczna nie była i z rozgrywkami się pożegnała. Sytuację dobrze podsumowała Julia Cicha, redaktor naczelna portalu FCBarca.com: "W 2017 udało się niemożliwe. W środę nie udało się możliwe".

Przyszłość Barcelony rysuje się w kolorowych barwach. Mało który klub ma taką młodzież

Nie zmienia to jednak faktu, że taki występ wlał nadzieję w serca kibiców Barcelony. Przyszłość Katalończyków rysuje się w kolorowych barwach. Dziś mało który klub ma tak zdolną młodzież jak ekipa z Camp Nou. Dest (20 lat), Frenkie de Jong (23), Dembele (23) czy Pedri (18) grali od pierwszej minuty na Parc des Princes, tak samo jak Oscar Mingueza (21), który wielkim piłkarzem pewnie nie będzie, ale zapowiada się na wszechstronnego gracza i solidne uzupełnienie składu. Do pierwszego zespołu przebija się Ilaix Moriba (18), którego ostatnio Koeman chwalił, że za każdym z trzech występów w LaLiga wnosił coś pozytywnego, a w odwodzie pozostają Francisco Trincao (21) czy Riqui Puig (21). Kontuzje leczą inni bardzo utalentowani zawodnicy – Ansu Fati (18) i Ronald Araujo (22), a kolejni są w rezerwach. Oczywistym jest, że w przypadku tak młodych zawodników jeszcze wiele może pójść nie tak (kontuzje, zmiany w mentalności, wahania formy, itd.), jednak większość z nich wydaje się rosnąć wraz z Koemanem. A nad wszystkim czuwa mentor Messi. Jego przyszłość pozostaje zagadką, nawet mimo nadziei Laporty, jednak nie zmienia to faktu, że młodzi czują względem niego kolosalny respekt.

Historia mówi jasno: każdy wielki kryzys instytucjonalny był zapowiedzią sportowego rozwoju

W Barcelonie mają nadzieję, że Laporcie ponownie uda się zbudować Barcelonę, której będzie obawiać się świat. Katalończykowi udawało się to już dwukrotnie, w 2003 i 2008 roku. W obu przypadkach wiązało się to z trzęsieniem ziemi w gabinetach. To zresztą spory paradoks, że wszystkie wielkie okresy w historii Barcy zaczynały się od potężnego instytucjonalnego kryzysu.

Era Johana Cruyffa zaczęła się od słynnego buntu piłkarzy przeciwko prezydentowi Josepowi Lluisowi Nunezowi, tzw. motin del Hesperia (bunt w Hesperii), którego nazwa pochodzi od hotelu, w którym zebrali się zawodnicy, by protestować przeciwko obarczaniu ich za oszustwa podatkowe, jakich dopuścił się klub. Afera skończyła się odejściem 14 z 26 piłkarzy i zmianą trenera – Luisa Aragonesa zastąpił Cruyff. Niedługo później Holender zbudował słynny Dream Team, który w 1992 roku zdobył pierwszy Puchar Europy w historii Blaugrany.

Gdy w 2003 roku do dymisji w związku z tragiczną sytuacją klubu podał się Joan Gaspart, przedterminowe wybory niespodziewanie wygrał Laporta, który faworytem sondaży został dopiero po obiecaniu transferu Davida Beckhama. Anglik zamiast do Barcelony trafił do Realu, ale na Camp Nou wylądował Ronaldinho, więc nikt nie narzekał, tym bardziej, że odstrzelonych zostało kilku niepotrzebnych zawodników. Pod wodzą Franka Rijkaarda Blaugrana ruszyła do góry – zaczęła od wicemistrzostwa, w sezonie 2004/05 był już tytuł, a rok później nadszedł drugi w historii triumf w Lidze Mistrzów.

Era Rijkaarda kończyła się źle. W sezonie 2007/08 Barca miała podstarzałą kadrę, piłkarzom nieszczególnie się chciało, a ich gry nie dało się oglądać. Rozgrywki zakończono ze stratą 18 punktów do Realu, któremu przed przegranym 1:4 El Clasico Katalończycy ustawili zresztą szpaler. Laporta, od którego odwróciło się wielu dyrektorów, ledwie utrzymał posadę w wotum nieufności (za usunięciem go ze stanowiska opowiedziało się 61 proc. socios, potrzeba było 67 proc. przeciwko prezydentowi), a później zaryzykował i dokonał rewolucji. Odstrzelił gwiazdy (Ronaldinho, Deco), dał drużynę w ręce niedoświadczonego Pepa Guardioli, a reszta jest historią, choć początki ery PepTeamu nie były łatwe.

W 2009 roku Barcelona zdobyła tryplet, a w 2015 roku powtórzyła to osiągnięcie. Ale znowu zrobiła to po potężnym kryzysie. Po styczniowej porażce 0:1 z Realem Sociedad dużo mówiło się o kłótni Luisa Enrique z Messim. Z pracy zrezygnowali Andoni Zubizarreta i Carles Puyol, którzy zarządzali departamentem sportowym, a prezes Bartomeu zwołał przedterminowe wybory. Na Camp Nou się gotowało, ale dzięki mediacjom Xaviego Hernandeza i reszty weteranów sytuację udało się opanować, a Barca nie dała szans rywalom, wygrywając w tamtym roku wszystkie trofea poza Superpucharem Hiszpanii.

Laporta ma przed sobą bardzo trudne zadanie. Czy trzeci raz odbuduje Barcelonę?

Dziś, pod względem sportowym Barca jest na wysokim poziomie. Do elitarnego, do którego aspiruje, sporo jej brakuje. Konieczne będą zmiany kadrowe. Prezydent i jego ludzie będą musieli znaleźć pieniądze na zakupy nowych zawodników, co nie będzie łatwe. Nie tylko trzeba zasypać potężną dziurę budżetową (dług przekracza miliard euro), ale jeszcze poszukać sposobu na pozbycie się graczy mających długie, wysokie kontrakty (Martin Braithwaite, Miralem Pjanić, Philippe Coutinho, Samuel Umtiti, itd.). Nie wiadomo, jaki plan na rozwiązanie sytuacji ma Laporta, który w kampanii wyborczej opierał się na sentymentach i wielkiej przeszłości, ale w Katalonii dają mu kredyt zaufania. Wszyscy wiedzą, że gorzej niż w czasach Bartomeu być nie może. Joan ma przed sobą trudne wyzwanie przywrócenia Barcelony na szczyt. Dwa razy mu się to udało. Czy za trzecim razem również się powiedzie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.