Chciał odebrać sobie życie, stracił ojca. Kim jest sędzia, który wywołał rasistowski skandal?

Dla sędziego Sebastiana Coltescu oskarżenie o rasistowskie zachowanie w meczu PSG z Basaksehirem to zwieńczenie koszmarnego roku, w którym stracił ojca, rozwiódł się z żoną i został usunięty z prestiżowej listy sędziów FIFA. O jego zachowaniu pisze cały świat, a Rumuni przypominają, że 12 lat temu po zmasowanej krytyce chciał odebrać sobie życie.

Sebastian Coltescu był sędzią technicznym w meczu PSG - Basaksehir. Około dwunastej minuty przy ławce rezerwowych tureckiego zespołu zrobiło się nerwowo - piłkarze i trenerzy domagali się ukarania Presnela Kimpembe, obrońcy paryżan, za ostry faul na środku boiska. Szczególnie impulsywnie miał zareagować Pierre Webo, asystent trenera Basaksehiru. Wtedy Coltescu powiedział arbitrowi Ovidiu Hateganowi, by przyszedł do ławki rezerwowych i sprawdził, kim jest ten "negru”. - Ten "negru" tam! Podejdź i sprawdź, kim on jest. Ten "negru" na ławce. To niemożliwe, by zachowywać się tak jak on - mówił do słuchawki.

Zobacz wideo Wybieramy Ikonę Futbolu 2020 - plebiscyt Sport.pl

Komunikat poniósł się po pustym stadionie. - Dlaczego powiedziałeś "negro"? - krzyczał po chwili Demba Ba, rezerwowy napastnik Basaksehiru. Pytanie powtórzył kilka razy, ale rumuński sędzia milczał. - Nigdy nie mówi się "ten biały gość", tylko po prostu "ten gość", więc dlaczego, gdy musiałeś wskazać na czarnoskórego, powiedziałeś "ten czarny gość"?! - pytał Coltescu. - To Liga Mistrzów, nie liga rumuńska - dodawali zawodnicy PSG. Później oba zespoły zeszły z boiska i mimo starań UEFA - m.in. zapewnień, że Coltescu nie będzie już na murawie i obejrzy resztę meczu w wozie VAR - spotkanie nie zostało wznowione. Piłkarze dokończą je w środę o 18:55 z innymi sędziami.

Sebastian Coltescu z powodu pomeczowej krytyki chciał odebrać sobie życie

Coltescu w ogóle nie byłoby na tym meczu, gdyby nie Ovidiu Hategan, sędzia główny, który włączył go do ekipy swoich asystentów, mimo że ten latem został usunięty z listy sędziów międzynarodowych. Oficjalnie - z racji wieku (ma 43 lata), ale rumuńscy dziennikarze twierdzą, że to kara za liczne błędy, które popełniał w lidze. Jednak Hategan był do niego przekonany i zabierał na mecze, które sędziował: do Kijowa na mecz Ligi Mistrzów Dynamo z Juventusem, do Szkocji na spotkanie barażowe z Izraelem o awans na Euro, do Francji na mecz Ligi Narodów z Chorwacją. Mecz PSG z Basaksehirem miał być dla niego ostatnim międzynarodowym. Zgodnie z przepisami rumuńskiej federacji od Nowego Roku nie mógłby już brać udziału w takich spotkaniach. I pewnie nie będzie, choć z zupełnie innych powodów. 

Rasistowski skandal w tym meczu to zwieńczenie fatalnych miesięcy w życiu Coltescu. W sierpniu, po pucharowym meczu Poli Iasi - Chindia Targoviste, dowiedział się o śmierci ojca. Wrócił do szatni, spojrzał na telefon, wiadomość od siostry już czekała. Łzy napłynęły mu do oczu - dopiero co minął rok od śmierci mamy. Niedawno rozwiódł się też z żoną, z którą ma małą córkę. I ponoć bardzo to przeżył. Przyjaciele bali się o niego, bo pamiętali, że po poprzednim rozwodzie - w 2007 roku - stanął na skraju dachu i gdyby nie sąsiedzi, którzy błyskawicznie wezwali policję, pewnie by skoczył.

Rok później miał kolejną próbę samobójczą. Nie potrafił poradzić sobie z krytyką, która spadła na niego po meczu z Gaz Metan Medias - FC Brasov. Kibice zarzucali mu, że nie podyktował dwóch oczywistych rzutów karnych dla gospodarzy i nie pokazał gościom dwóch czerwonych kartek. Jego przełożeni zdegradowali go wtedy do sędziowania meczów drugiej ligi i po raz pierwszy skreślili z listy sędziów FIFA. Stanął wtedy w oknie na trzecim piętrze i krzyczał do sąsiadów: "Zostawcie mnie! Nie wchodźcie!". Policjanci znów przyjechali na czas. 

Ktoś jednak nagrał całe zajście telefonem i umieścił w Internecie. W Rumunii wybuchła dyskusja o przesadnej krytyce sędziów. O większy dystans apelowali byli arbitrzy, zorganizowano kilka akcji uświadamiających do czego może doprowadzić zmasowana krytyka. - Ludzie traktowali mnie jakbym był przestępcą! Pod mój dom przychodzili zamaskowani mężczyźni - opowiadał Coltescu. Po tych wydarzeniach jego szefowie zastanawiali się, czy w ogóle powinien jeszcze być sędzią. Przeszedł jednak testy psychologiczne i wrócił na boisko. Po roku znów gwizdał w najwyższej lidze w Rumunii, ale na ponowne wpisanie na listę FIFA czekał pięć lat. 

Od dawna był krytykowany - już w 2006 roku, gdy zostawał sędzią międzynarodowym, kilku rumuńskich ekspertów od sędziowania pukało się w głowę i przypominało jego błędy z ligowych meczów. W ostatnich latach nadal było wokół niego sporo zamieszania: w 2015 roku Rumuński Związek Piłki Nożnej po błędach popełnionych w meczu ligowym zdecydował się zmienić plany i nie wysyłać go na mecz międzypaństwowy, a Steaua Bukareszt kilka razy składała na niego skargi i prosiła o odsunięcie go od sędziowania meczów z jej udziałem.

"To wyrażenie jest rasistowskie i nie podlega żadnej interpretacji" 

Mimo to Coltescu - gwizdał już w 309 meczach ligi rumuńskiej i tylko dwóch sędziów w historii ma tych meczów więcej. Nikt nie skarżył się na jego rasistowskie zachowanie. Po wtorkowym spotkaniu Ligi Mistrzów Ion Craciunescu, były rumuński sędzia, powiedział jednak: - Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby drużyna schodziła z boiska obrażona na sędziego. To niewyobrażalne! O tej sytuacji będzie mówił cały świat i w wieku krajach zostanie utrwalone, że Rumun to rasista. Ale tak się właśnie dzieje, jeśli wysyłamy na międzynarodowe mecze człowieka, który wciąż popełnia jakieś błędy.

Coltescu został też skrytykowany przez Przewodniczącego Rumuńskiej Rady ds. Zwalczania Dyskryminacji. - To wyrażenie jest rasistowskie i nie podlega żadnej interpretacji. Zachowanie Coltescu pokazuje, że zupełnie nie rozumie wartości, którymi kierują się rumuńska federacja, FIFA i UEFA. Wszystkie te podmioty bardzo jasno sprzeciwiają się rasizmowi, a sędziowie odgrywają kluczową rolę w tym, żeby do takich zachowań nie dochodziło - mówił Csaba Asztalos dla "Gazety Sportulor".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.