Matthew Benham, milioner, statystyczny guru i właściciel angielskiego Brentford FC kupił FC Midtjylland w lipcu 2014 roku. Do inwestycji w klub namówił go przyjaciel i wspólnik, Rasmus Ankersen. Panowie poznali się w trakcie jednego z wykładów Duńczyka, na którym opowiadał on o umiejętności zwyciężania i przywództwie.
Pierwsza rozmowa byłego piłkarza m.in. FC Midtjylland i biznesmena aktywnie angażującego się w życie Brentford musiała dotyczyć futbolu. - Zapytałem Benhama, czy jego klub awansuje z League One do Championship. Spodziewałem się prostej odpowiedzi. Tak lub nie. On powiedział jednak, że szanse awansu ocenia na 42,3 procent. Od razu zrozumiałem, że Matthew patrzy na piłkę zupełnie inaczej - opowiadał Ankersen w rozmowie z "Guardianem".
Od tamtej pory Benham i Ankersen tworzą historię, opierając filozofię futbolu i budowania klubu na statystykach. Niewiele zabrakło, by ich wersja "Moneyball" (film mówi o tym, jak menadżer postanowił zrezygnować z tradycyjnych metod prowadzenia drużyny i wykorzystać nowe analizy komputerowe - przyp. red) już w poprzednim sezonie wprowadziła Brentford FC do Premier League. Wielki sukces duet odniósł kilka miesięcy później w innym kraju. W środę FC Midtjylland pierwszy raz w historii awansowało do Ligi Mistrzów, pokonując w play-offach Slavię Praga.
- Na początku uważałem, że to wszystko jest g***o warte. W futbolu chodzi przecież o zostawianie serca na boisku - powiedział były kapitan, dziś asystent pierwszego trenera FC Midtjylland, Kristian Bach Bak. Duńczyk nie był jedynym, który powątpiewał w statystyczne podejście do futbolu reprezentowane przez Benhama i Ankersena.
Obaj panowie bardzo szybko przekonali jednak niedowiarków. Zaledwie rok po przejęciu klubu przez Benhama, FC Midtjylland sięgnęło po pierwsze w historii mistrzostwo Danii. - Odkąd pan Benham jest w klubie, nie podjęliśmy żadnej złej decyzji - mówił po sukcesie ówczesny trener zespołu, Glen Riddersholm.
- Nie mogliśmy rywalizować z silniejszymi od nas, więc musieliśmy stać się od nich mądrzejsi. Musieliśmy przekonać piłkarzy do filozofii, która przynosiła dobre efekty w Anglii. Kiedy wszyscy uwierzyli w to podejście, nasza praca stała się dużo prostsza. Jeszcze łatwiej stało się, gdy i my zaczęliśmy osiągać pozytywne wyniki - dodał.
Na czym polega odmienność obu klubów? Obserwując boisko, nikt tam nie wierzy oczom. Niemile widziane są też subiektywne opinie i emocje, które mogą zniekształcać rzeczywistość. Tę najlepiej opisują liczby i suche fakty. Najważniejsze są tzw. kluczowe wskaźniki wydajności, którymi można opisać mecz. Model pracy w obu drużynach zakłada nacisk na tzw. "niebezpieczne sytuacje". Duńczycy współpracowali m.in. z firmą zajmującą się analizą strzałów z przestrzeni rozciągającej się od skraju pola karnego do początku pola bramkowego, z której pada zdecydowana większość goli.
- Nasz model jest uniwersalny i może znaleźć zastosowanie w każdym miejscu na ziemi. To po prostu inne spojrzenie na futbol i próba niekonwencjonalnych działań - tłumaczył Ankersen. Naukowe metody, które wyparły subiektywne, czasami irracjonalne emocje, dały FC Midtjylland trzy mistrzostwa kraju w pięć lat oraz fazę grupową Ligi Europy i Ligi Mistrzów. Statystyczna analiza pozwoliła też Duńczykom ograć Manchester United w 2016 roku. Chociaż ostatecznie FC Midtjylland dwumecz przegrał, to wynik 2:1 z pierwszego spotkania poszedł w świat.
W FC Midtjylland ogromny nacisk kładą na skauting. Nikt tam jednak nie podchodzi do niego w klasycznym stylu. - U nas skauci wykonują inną pracę. Nie chcemy wiedzieć, czy zawodnik jest wystarczająco dobry, czy nie. To mówi nam model. Skauci mają nam dostarczać informacje na tego, czy piłkarz pasuje nam pod względem charakterystycznym i psychologicznym - tłumaczył Ankersen w rozmowie z "Four Four Two".
Najlepszym przykładem na sposób wyszukiwania piłkarzy w FC Midtjylland jest Tim Sparv, który w klubie spędził sześć lat, zdobywając z nim trzy mistrzostwa kraju. Fin trafił do klubu w 2014 roku z drugoligowego niemieckiego Greuther Fürth. Chociaż ten defensywny pomocnik nie miał imponujących statystyk, to model opracowany przez Benhama i Ankersena wyliczył, że Sparv jest wystarczająco dobry, by zagrać w średnim klubie angielskiej Premier League.
Jak to zrobił? Analizując dziesiątki meczów, począwszy od starcia Greuther Fürth - HSV w Pucharze Niemiec. Później to HSV zagrało w 1. Bundeslidze z Bayernem, który w Lidze Mistrzów zmierzył się z Manchesterem City, a ten zaś ze słabszymi przeciwnikami w lidze. Nakładając statystyki Sparva na kolejne mecze, w FC Midtjylland doszli do tego, że Fin będzie dla nich wielkim wzmocnieniem. Nie pomylili się.
Nietypowe podejście do sprowadzania piłkarzy, pozwala Duńczykom na zarabianie ogromnych dla klubu pieniędzy. Alexander Sorloth, którego FC Midtjylland kupiło za 450 tys. euro z holenderskiego Groningen, został sprzedany za ponad 10 milionów euro do Crystal Palace. Za Bubacarra Sanneha klub zapłacił raptem 200 tys. euro, a sprzedał go do Anderlechtu za osiem milionów.
Ale w klubie Benhama i Ankersena mocno stawiają też na szkolenie. To dzięki temu klub zarabiał m.in. na sprzedaży Andreasa Poulsena do Borussii Moenchengladbach, Simona Kjaera do Palermo, Jonasa Lössla do Guingamp, Pione Sisto do Celty Vigo, Paula Onuachu do KRC Genk czy Rasmusa Kristensena do Ajaksu.
W FC Midtjylland, tak samo jak w Brentford FC, analitycznie i statystycznie prowadzona jest też drużyna. To tam, już w trakcie przerwy w meczu, trenerzy zwracają uwagę na kluczowe dane liczbowe. To tam nad właściwą techniką uderzenia piłki z zawodnikami pracował Bartek Sylwestrzak.
To tam też wielką uwagę przykłada się do stałych fragmentów gry. W mistrzowskim sezonie 2014/15 FC Midtjylland strzeliło po nich aż 25 goli. Podobną statystyką w Europie mogło pochwalić się tylko Atletico Madryt. To nie był przypadek. Dwa lata później bramki zdobyte po stałych fragmentach stanowiły aż 40 procent całego dorobku duńskiej drużyny. Rok później ten wynik był gorszy o zaledwie dwa procent. Trenerzy FC Midtjylland szczegółowo analizują m.in. rzuty rożne, wskazując piłkarzom najlepsze możliwe rozegrania, bazując na najskuteczniejszych rozegraniach i najsłabszych punktach przeciwników.
Zarobione w Lidze Mistrzów pieniądze nie sprawią, że FC Midtjylland zmieni filozofię prowadzenia klubu. Duńczycy wciąż będą szukać sposobu na ogrywanie większych i bogatszych od siebie. - Na pewno będziemy popełniać błędy, to nieuniknione. Żaden model nie jest idealny. Wierzymy jednak, że nasz jest najlepszy. Wierzymy, że połączenie statystyk i odpowiednich ludzi jest najlepszą dla nas drogą - przekonywał Ankersen.
Te słowa zaraz po środowym meczu ze Slavią potwierdził trener FC Midtjylland. - Jak zainwestujemy te pieniądze? W klubie obiecali mi, że zbudują odpowiednie ogrodzenie wokół ośrodka treningowego. Wreszcie nie będziemy musieli chodzić i zbierać tych pi******ych piłek - wypalił Brian Priske.
Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl
Czytaj też: