Kto przesądzi o zwycięstwie? Kto jest faworytem finału? "Zlepek najlepszych cech"

Według trenera Tomasza Tchórza, specjalisty od taktyki piłkarskiej, w finale Ligi Mistrzów Bayern - drużyna kompletna - trafia na zespół, który potrafi najlepiej dopasaować swoją grę do rywala. Jakie są cechy charakterystyczne obu drużyn? Który trener jest lepszy? Jak będzie wyglądał finał i którzy piłkarze mogą przesądzić o zwycięstwie? O tym w rozmowie ze Sport.pl.

Tomasz Tchórz, II trener Kerala Blasters FC prowadzonego przez Kibu Vicunę, autor książek dotyczących procesu treningowego w piłce nożnej

Zobacz wideo

Dawid Szymczak: Przeanalizował pan ostatnie mecze PSG i Bayernu. Co rzuciło się panu w oczy?

Tomasz Tchórz: - Zacznę od Bayernu. Według mnie, jest drużyną bardzo kompletną w każdym momencie gry. Zdecydowanie wyróżniającą się w momencie odbioru i utraty piłki: to znaczy, że bardzo szybko przechodzi do ataku po odbiorze i natychmiastowo odbiera piłkę, gdy ją straci. Za dowód mogą posłużyć aż cztery bramki strzelone Barcelonie, które były wynikiem przeprowadzenia ataku szybkiego po odbiorze piłki (1-0, 2-1, 4-1 i 7-2). Co więcej, drużyna najczęściej odbiera piłkę jeszcze na połowie przeciwnika. Żadna inna drużyna z pięciu najlepszych lig nie ustawia obrony tak daleko od własnej bramki - 45,5 metra. Należy także dodać, że zawodnicy Bayernu świetnie radzą sobie w ataku pozycyjnym. Bardzo świadomie się porozumiewają, żeby wypełniać przestrzenie między liniami przeciwnika. To mnie zaskoczyło.

Dlaczego jest to zaskakujące?

- Zazwyczaj jest tak, że drużyny charakteryzują się tym, że albo grają dobrze w ataku pozycyjnym i szybko odbierają piłkę po stracie, albo grają dobrze w momencie bronienia i skutecznie wykorzystują przestrzeń frontalną dzięki realizacji ataku szybkiego. Bayern jest na tyle kompletny, że chce cały czas dominować w grze i jest agresywny w każdym momencie. Wygląda tak, jakby brał najlepsze elementy gry od charakterystycznych zespołów z całej Europy. Na przykład - bardzo charakterystyczną drużyną, jeśli chodzi o bronienie się, jest Osasuna. Atakują rywala bardzo wysoko, przy jego polu karnym, w momencie, gdy zaczyna budować akcję. Bayern robi to identycznie, także wykorzystując strukturę rombu w drugiej linii. Z kolei w ataku pozycyjnym ustawia się niemal tak samo jak Real Sociedad i podobnie operuje między liniami. W momencie utraty piłki działa natomiast podobnie jak Sevilla trenera Julena Lopeteguiego. A jak już odbierze piłkę, to przechodzi do ataku szybkiego na wzór Liverpoolu. Dla mnie było to uderzające, że Bayern Hansiego Flicka to właściwie zlepek najlepszych cech charakterystycznych europejskich drużyn. Dobre przygotowanie fizycznie pozwala te wszystkie aspekty połączyć i realizować przez cały mecz.

Myśli pan, że Flick godzinami ogląda mecze La Liga, czy to przypadek, że wymienia pan drużyny z Hiszpanii? I to wcale nie te najbardziej oczywiste jak Real, Atletico czy Barcelonę.

- Te drużyny mają nowoczesnych trenerów. I wydaje mi się, że Flick też jest takim trenerem. Zachowania zawodników na boisku są zbieżne, bo ich trenerzy myślą o piłce w podobny sposób. Bayern wyróżnia agresja w każdym momencie gry. Drużyny dzieli się z reguły na dwie grupy: proaktywne i reaktywne. Bayern jest uosobieniem drużyny, która posiada powtarzalne wzorce zachowań we wszystkich czterech momentach gry. Wydaje mi się, że Flick czerpie też z Milanu Arrigo Sacchiego. To widać po zachowaniu linii obrony - gdy tracą piłkę, obrońcy wychodzą jeszcze wyżej. Grają wręcz nadmiernie wysoko. Podobieństwo można odnaleźć także w sposobie realizacji ataku pozycyjnego. W trakcie jego trwania można odnaleźć podania prostopadłe za linię obrońców wykonane na jeden kontakt. To było widać w akcji bramkowej na 3:1 z Barceloną, gdy Leon Goretzka podał Serge’owi Gnabry’emu.

Thomas Tuchel może wymyślić coś, żeby tę kompletną drużynę pokonać?

- Tak się składa, że największą zaletą Tuchela jest umiejętność adaptacji do rywala. Już kilka lat temu podczas jednego z wykładów opowiadał, że jest trenerem nowego pokolenia. Prowadzony przez niego trening nie koncentruje się na przedstawieniu, w jaki sposób zawodnicy mają realizować grę. Jest on zwolennikiem tworzenia konkretnego środowiska rywalizacji treningowej, która przez swój charakter samoistnie wymaga od piłkarzy niewypowiedzianego sposobu działania. Dzięki temu jego drużyny bardzo dobrze adaptują się do każdego przeciwnika, niezależnie od ich odmiennego stylu gry. Pokazały to mecze z Atalantą i Lipskiem. Moim zdaniem są to drużyny, które grają najnowocześniejszy futbol i najwyraźniej ze wszystkich zmierzają w stronę futbolu bezpozycyjnego. A mimo to, PSG potrafiło się do tych drużyn znakomicie zaadaptować i je pokonać. W meczu z Bayernem może być podobnie.

W ich grze da się znaleźć coś charakterystycznego, czy co rywal to inna taktyka?

- Przede wszystkim mają wspaniałe indywidualności: Neymara, Kyliana Mbappe i Angela Di Marię. Współpraca Neymara i Mbappe jest kluczowa. Często grają między sobą, szukają prostopadłych podań i tworzą bardzo groźne sytuacje. Tak padł zwycięski gol przeciwko Atalancie, a w meczu z RB Lipsk Neymar po takim podaniu trafił w słupek. Biorąc pod uwagę, że Bayern gra bardzo wysoko, a PSG świetnie wykorzystuje przestrzeń za plecami obrońców rywala, to może ten atut wykorzystać. 

Flick nie jest naiwny, wie kto gra w ataku PSG. Myśli pan, że obrona Bayernu w tym meczu też będzie grała tak wysoko?

- Każdy trener przygotowując się do meczu analizuje rywala i stara się ograniczyć jego silne strony. I pewnie Bayern nie będzie grał tak wysoko, jak przeciwko Barcelonie. Ale każdy trener ma swoją filozofię, którą wprowadza bez względu na rywala. Ciężko z meczu na mecz zmienić swoją tożsamość. Skoro Bayern trenuje bronienie wysoko i tak gra w większości meczów, to przez trzy dni nie wytrenuje czegoś innego. Sądzę, że charakter Bayernu będzie więc taki sam, a strategicznie pewne aspekty dostosuje i pewnie nieco obniży pozycję zespołu, ale to wciąż będzie bronienie stosunkowo wysoko. Tak, jak mówiłem: to PSG będzie musiało się zaadaptować. Proces treningowy Tuchela jest oparty na zmianie, na ciągłym dostosowywaniu się do innego środowiska. Flick ma konkretną wizję i nie zmienia jej znacząco pod wpływem przeciwnika. Trenuje w oparciu o stałe zachowania, więc Bayernowi trudniej będzie dostosować strategię pod PSG. W mojej ocenie drugiej stronie przyjdzie to o wiele łatwiej.

Mówił pan, co może zaszkodzić Bayernowi. A PSG?

- Zbytnie poleganie na indywidualnościach i ich najlepszych cechach, czyli np. prostopadłych podaniach Marco Verattiego albo wykorzystywaniu przestrzeni przez Kyliana Mbappe i Neymara. Nie widzę u nich wypracowywania sytuacji poprzez konkretne zachowania zespołowe. Raczej polegają w tym aspekcie na naturalnym talencie najlepszych piłkarzy i współpracy grupowej. To może okazać się wadą. Wystarczy, że z jakiegoś powodu któryś z tych piłkarzy będzie gorzej rozumiał się z innym i pojawi się problem. Już w meczach z Atalantą i Lipskiem można było dostrzec trudności w grze podczas momentu ataku pozycyjnego. Wtedy zespołowość działań jest najbardziej istotna.

Ten mecz jest zapowiadany jako starcie Neymara z Robertem Lewandowskim o miano najlepszego. A którzy piłkarze mogą być najważniejsi w tym meczu z trenerskiego punktu widzenia?

- W przypadku PSG to się zgadza, bo rzeczywiście kluczowa będzie współpraca między Mbappe, Neymarem i Marco Verattim. Nie chodzi o to, że to są największe gwiazdy. Po prostu ich cechy mogą zostać najlepiej wykorzystane przeciwko wysoko grającemu Bayernowi. U Niemców trudno wskazać takich piłkarzy. Raczej zwróciłbym uwagę na konkretne pozycje: Joshuy Kimmicha i Alphonso Daviesa, którzy w fazie ofensywnej grają jak wahadłowi oraz współprace: chociażby ta Thomasa Muellera z Sergem Gnabrym jest bardzo ciekawa, gdyż ich rotacja pozycyjna zwiększa ilość nowych możliwości w ataku pozycyjnym.

Potrafi pan wytłumaczyć fenomen Muellera? Na pierwszy rzut oka nie robi wielkiego wrażenia, a jednak jest piekielnie groźny i kluczowy dla Bayernu.

- Obserwowałem go w meczu z Barceloną, gdy przez rotację z Gnabrym znalazł się przy linii bocznej i stamtąd pokazywał kolegom, jak mają się ustawić między liniami przeciwnika. Wydaje mi się, że ma bardzo wysoką świadomość tego, co się dzieje na boisku. Świetnie rozumie grę. Powiedziałbym, że jest takim piłkarskim intelektualistą.

Hansi Flick objął Bayern w listopadzie i zespół zaczął grać znakomicie. To chyba nie tylko kwestia uwolnienia potencjału, który Niko Kovac ograniczał. Ile jest w tym jego autorskiego pomysłu, a ile swobodnej improwizacji piłkarzy?

- W każdym z tych momentów - bronienia, atakowania, utraty piłki, odzyskania jej - widać powtarzalne wzorce zachowań. Nie jest więc tak, że zebrała się grupa bardzo dobrych piłkarzy, doskonale się rozumiejących i swoją jakością wygrywają mecze. Wszystko, co robią jest przygotowane. A to efekt pracy trenera. Hansi Flick konkretnie wie, jak chce grać i wydaje mi się, że potrafi to przejrzyście przekazać piłkarzom. A do tego jest osobą, która tym wszystkim nie przytłacza, jak być może Kovac.

Do którego trenera wolałby pan pojechać na staż? Taki nieograniczony, z możliwością obserwacji wszystkiego.

- Do Tuchela. Flick ma niezwykłą umiejętność wdrażania tego wszystkiego, co w dzisiejszej piłce wydaje się najskuteczniejsze i najwłaściwsze. Ale Tuchel przez swoją wizję adaptacji do zmieniającego się środowiska i umiejętność wprowadzenia tego w treningu się nie zatrzyma. Wciąż będzie się rozwijał i wyprzedzał tych, którzy dzisiaj są uważani za najlepszych. Dlatego wolałbym pojechać do niego.

Jak wyobraża pan sobie ten finał?

- Myślę, że Bayern będzie miał przewagę w posiadaniu piłki, a PSG będzie się odgryzało bardzo dobrymi sytuacjami po akcjach indywidualnych. Nie wydaje mi się, żeby było tak wiele goli jak w finale Ligi Europy. Stawiam, że skończy się 2:1 dla Bayernu. Dla Lewandowskiego puchar, a dla Tuchela szacunek za to jak myśli o piłce. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.