AS Monaco, Liverpool, Tottenham Hotspur, Olympique Lyon - w każdym z dotychczasowych czterech sezonów Pepa Guardioli w Manchesterze City przygoda w Lidze Mistrzów kończyła się na ćwierćfinale. - Jest jak jest i może pewnego dnia nadrobimy różnicę, która pozwoli nam na awans do półfinału. W pierwszych 25 minutach mieliśmy problemy, ale w drugiej połowie czuliśmy się wolni, przeważaliśmy i miałem poczucie, że byliśmy lepsi. Ale w tych rozgrywkach trzeba być perfekcyjnym, a my nie byliśmy.
Guardiola nie narzekał na drugiego gola Lyonu, który został ostatecznie uznany przez sędziego po analizie VAR (w pierwszej fazie akcji Moussa Dembele mógł faulować Aymerica Laporte). - Nie wiem, nie chcę o tym mówić, bo czasami może się wydawać, że wskazuję na takie sytuacje, by sobie ponarzekać lub poszukać wymówek. Odpadliśmy, mimo że momentami byliśmy kapitalni. Popełniliśmy błędy w obu polach karnych w kluczowych momentach.
Szkoleniowiec Manchesteru City odniósł się również do koszmarnego pudła Raheema Sterlinga, który nie trafił do pustej bramki, a kilkadziesiąt sekund później Dembele trafił na 3:1, przesądzając o losach spotkania. - Ten moment dobrze podsumowuje nasze rozgrywki. Musieliśmy wyrównać, a zamiast tego straciliśmy trzeciego gola. Takie są te rozgrywki, trzeba być perfekcyjnym. Stworzyliśmy więcej okazji, mieliśmy więcej strzałów, zrobiliśmy wszystko, ale niestety po raz kolejny odpadliśmy.
To był mecz jak cały sezon. W sobotę w Lizbonie Manchester City pokazał swoje najbrzydsze oblicze, przez które w Premier League stracił do Liverpoolu aż 18 punktów i odpadł z Pucharu Anglii. A teraz też z Ligi Mistrzów, znów nie przechodząc ćwierćfinału - pisał po meczu Konrad Ferszter >>