Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
- W meczu z Lyonem musimy zagrać tak, jak przeciwko Realowi Madryt, kiedy pokazaliśmy nasz najlepszy futbol. Po prostu musimy być sobą - apelował w piątek do swoich piłkarzy Pep Guardiola. Katalończyk, chociaż nie przyznał tego wprost, to na pewno wiedział, że przed nim i jego zespołem wielka szansa. Nie tylko na to, by wreszcie przebrnąć ćwierćfinał Ligi Mistrzów, ale też na zwycięstwo w niej.
I Manchester City w sobotę przeciwko Lyonowi był sobą. Ale był to zespół, który oglądaliśmy w ostatnim roku w Premier League. Zespół, który na boisku eksponował najgorsze cechy. Zespół, który znów w Lidze Mistrzów musi się obejść smakiem, choć brzmi to niewiarygodnie, bo z marzeń odarła go siódma drużyna zakończonego przedwcześnie sezonu Ligue 1.
Kiedy w 69. minucie Kevin de Bruyne wykorzystał podanie Raheema Sterlinga i doprowadził do wyrównania, Guardiola mógł odetchnąć z ulgą, a kibice Manchesteru City pomyśleć, że wszystko wraca do normy i awans do półfinału tym razem im się nie wyślizgnie. Belg po wielu próbach wreszcie pokonał Anthony'ego Lopesa i wydawało się, że znów z pojedynkę podźwignie drużynę w trudnej chwili. Poprowadzi ją do zwycięstwa przeciwko głęboko i mądrze broniącym Francuom.
De Bruyne w meczu z Lyonem, tak samo jak w całym sezonie, był wszędzie. Podawał, rozgrywał, strzelał, tworzył kolegom stuprocentowe okazje. Belg próbował zaskoczyć Lopesa uderzeniami z dystansu, z rzutu wolnego, bramkę zdobył po efektownym wbiegnięciu w pole karne i zgubieniu skoncentrowanych przecież na nim rywali. Słowem: pokazywał wszystko to, co doprowadziło go do 13 goli i rekordowych 20 asyst w 35 występach w Premier League.
Chociaż zawodnikiem sezonu w lidze został Jordan Henderson, to wielu dziennikarzy uważało, że ta nagroda należy się właśnie de Bruyne. I bez znaczenia dla nich było to, że Liverpool zdominował Premier League. I trudno się taką opinią nie zgodzić, bo o ile Manchester City w rozgrywkach 2019/20 zawiódł, o tyle Belg zagrał najlepszy sezon w karierze. To wszystko jednak na nic, bo jego koledzy nie byli w stanie równać do takiego poziomu.
Kiedy po rewanżowym meczu z Realem Madryt angielskie media zachwycały się Manchesterem City, nazywając jego występ najlepszym w Lidze Mistrzów za kadencji Guardioli, na krytykę wicemistrzów kraju zdecydował się Jonathan Wilson. Dziennikarz "Guardiana" zwracał uwagę m.in. na nieskuteczność zespołu z Etihad Stadium.
I trudno nie było przyznać mu racji. Rewanż z Realem Manchester City powinien wygrać wyżej, jednak pudłował tak samo jak w lidze. W Premier League zespół Guardioli zmarnował aż 83 stuprocentowe okazje do strzelenia gola. To zdecydowanie największa liczba w lidze. Kolejne miejsce zajęła Chelsea z 71 zmarnowanymi sytuacjami.
Demony wróciły w sobotę w Lizbonie. I dotknęły przede wszystkim najskuteczniejszego piłkarza Manchesteru City w tym sezonie, strzelca aż 31 goli, Sterlinga. Najpierw pod koniec pierwszej połowy, gdy zmarnował wyborne podanie (a jakże) od de Bruyne.
O niebywałym pudle z pięciu metrów z końcówki spotkania napisano już chyba wszystko.
Ale w Lizbonie przeciwko Lyonowi tak samo, jak w całym sezonie, w Manchesterze City zawiódł nie tylko atak, ale też, a może przede wszystkim, obrona. Na nią także zwracał uwagę Wilson. Anglik pisał, że to, iż zespół Guardioli miał drugą najskuteczniejszą obronę w lidze, tracąc tylko dwa gole mniej od Liverpoolu, nie znaczy, że dysponuje on drugą najlepszą defensywą w Premier League. Wilson przypomniał o nieustannych problemach drużyny w tej linii i indywidualnych błędach, które kosztowały ją bardzo dużą liczbę punktów w tym sezonie.
Punktów, ale też trofeów. Czy Manchester City mógł zdobyć mistrzostwo kosztem Liverpoolu? Nie, zespół Juergena Kloppa był w ostatnich miesiącach zjawiskowy. Błędy defensywy zaważyły jednak nie tylko w Lizbonie, ale też w Pucharze Anglii, gdzie drużyna Guardioli przegrała w półfinale z Arsenalem.
W sobotę przy pierwszym golu Maxwela Corneta błąd popełnił, łamiący linię spalonego Kyle Walker, który musiał bronić podanie za plecy. A przecież od dawna wiadomo, że defensywa nie jest jego najsilniejszą stroną, Przykłady jego gapiostwa? Idealnie eksponuje je wspomniany, niedawny mecz z Arsenalem.
Tu kompletnie nie wie, że za chwilę zza jego pleców wyskoczy Pierre-Emerick Aubameyang, który da londyńczykom prowadzenie.
Błąd Kyle'a Walkera Screen Youtube.com/watch?v=R6-HrA0dhr4
Tu znów nie radzi sobie z Aubameyangiem i podaniem za plecy. Oczywiście nie pomaga mu też beznadziejnie ustawiony Benjamin Mendy.
Błąd Kyle'a Walkera i Benjamina Mendy'ego Screen Youtube.com/watch?v=R6-HrA0dhr4
O tym, że Manchester City ma ogromne problemy z podaniami za linię obrony, po przerwie spowodowanej koronawirusem udowodniło też Bournemouth. Tu otrzymujący podanie wyżej ekranu Callum Wilson asystuje na pustą bramkę Davidowi Brooksowi.
Błąd obrony Manchesteru City Screen Youtube.com/watch?v=9tYvS5gHuyk
Manchester City to też niewytłumaczalne błędy indywidualne. Takie, które doprowadziły do gola Moussy Dembele na 2:1. I znów, by znaleźć podobne, indywidualne wpadki, wcale nie musimy daleko szukać. Wystarczy, że spojrzymy na bramki, jakie zespół Guardioli tracił w lidze po jej wznowieniu. Najpierw gol Christiana Pulisica w meczu z Chelsea, gdzie beznadziejnie nie zrozumieli się Mendy oraz Ilkay Gundogan.
Błąd Mendy'ego i Gundogana Screen Youtube.com/watch?v=EasWagnJvSI
Inny przykład do trafienie Che Adamsa z Southampton, który przelobował Edersona uderzeniem z połowy po prostej stracie piłki.
Strata w meczu z Southampton Screen Youtube.com/watch?v=1Ltadt_PZyY&t=51s
W omawianiu błędów Manchesteru City warto też zwrócić uwagę na wspomnianego Edersona, który w sobotę nie popisał się przy trzecim golu dla Lyonu. I to też nie jest wielkie zaskoczenie, bo Brazylijczyk w minionym sezonie Premier League był w czołówce bramkarzy z największą liczbą błędów prowadzących do utraty gola. Więcej takich wpadek popełnili tylko Martin Dubravka z Newcastle United oraz Jordan Pickford z Evertonu.
- Kolejny rok, ta sama historia - mówił po meczu z Lyonem załamany de Bruyne. Kolejna szansa za rok i będzie to prawdopodobnie ostatnia wspólna szansa Manchesteru City i Guardioli, którego kontrakt z klubem wygasa w czerwcu 2021 roku. Będzie, o ile wcześniej cierpliwości nie stracą właściciele klubu lub sam Katalończyk.