Siedem meczów, 13 goli i już niemal pewny tytuł króla strzelców - to dorobek Lewandowskiego w bieżącym sezonie Ligi Mistrzów. Lionel Messi w siedmiu meczach zdobył tylko trzy bramki. We wszystkich rozgrywkach sezonu 2019/2020 Polak rozegrał w barwach Bayernu 44 mecze i strzelił 53 gole. A Argentyńczyk w Barcelonie zaliczył 43 występy i zdobył 31 bramek (z kolei w liczbie asyst zdecydowanie lepszy jest Messi, który prowadzi 26:8).
Dla wielu piątkowy hit Bayern - Barcelona to pojedynek tej dwójki.
Marek Leśniak: Normalnie nie można ich porównywać. Nie powiem, że Lewandowski jest typową "dziewiątką", bo potrafi wejść na skrzydło, umie kiwnąć, na pewno jest kimś więcej. Ale Robert to jednak napastnik. A Messi to mistrz ofensywy. On jest wszędzie i robi wszystko. Widzimy go w środku pola, na lewej i prawie stronie, widzimy w przodzie. Ma zupełnie inny styl gry niż Lewandowski. Jasne, jeśli chodzi o bramki, Robert jest w tym sezonie zdecydowanie lepszy. Ale nie wolno patrzeć tylko na gole. Ci, którzy mówią, że porównywanie jest obrazą dla Messiego, mylą się. Ale niedużo. Messi od kilkunastu lat jest tu, gdzie Robert właśnie dotarł. Na pewno Lewandowski jest najlepszym napastnikiem na świecie. Ale Messi jest wciąż najlepszym piłkarzem świata.
- W dychę! Robert to jest maszyna, a Messi to czarodziej. Robert zajął w tym porównaniu miejsce Cristiano Ronaldo. Gdyby Barcelona grała z Juventusem, a nie z Bayernem, to Ronaldo występowałby na takiej grafice jako terminator. Robert nie jest technikiem jak Messi, nie okiwa trzech czy czterech rywali na dwóch metrach kwadratowych pola karnego. Ale ma takie zalety, których Messi nie ma. Gra głową, zastawianie się, siła fizyczna - to wszystko może się Robertowi bardzo przydać w meczu z Barceloną. Messi jest lepszy, ale w piątek górą może być Lewandowski.
- Czterech Robert nie strzeli. Ale trzy może. Śmieję się trochę, ale on może robić wielkie rzeczy. Nie chciałbym tylko, takiego scenariusza, że Robert zostaje bez gola i Bayern odpada. Wtedy strasznie by tu wszyscy na nim psy wieszali. A przecież jak nie będzie miał sytuacji, to trudno, żeby sam sobie je stworzył. Chociaż nie wierzę w to, że obrona Barcelony zagra taki mecz, żeby Bayern nic nie wykreował.
- To jest tylko jeden mecz. Trudniej typować. Już wszyscy myśleliśmy, że Paryż jest za burtą, a teraz wielu widzi w PSG zwycięzcę rozgrywek. Monachium jest w tym roku lepszym zespołem niż Barcelona, gra równiej, w dwumeczu wskazałbym faworyta. A tak uważam, że szanse są 50 na 50. Inaczej nie można tego oceniać. Niech Messi ma swój dzień, to takim Boatengiem zakręci raz i drugi i dogra Suarezowi. Wtedy Bayern może mieć kłopoty. Niemcy bardzo wierzą, że Monachium wygra z Barceloną i później całą Ligę Mistrzów, a ja stawiam, że jednak będzie inaczej. Dzisiaj faworyta nie mam, a jeśli chodzi o końcowy triumf, to stawiam na Paryż albo na Manchester City.