• Link został skopiowany

Lewandowski pobił kolejny rekord. Miał udział przy wszystkich golach. Maszyna. I tylko Złotej Piłki żal

Bayern Monachium nie musiał się bardzo zmęczyć, by pokonać Chelsea 4:1 i awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Bohaterem mistrzów Niemiec znów był Robert Lewandowski, który strzelił dwa gole, zanotował dwie asysty i pobił kolejny rekord.
Fot. Matthias Schrader / AP

Zaledwie 10 minut potrzebował Robert Lewandowski, by strzelić 12. gola w tym sezonie Ligi Mistrzów. Polak, który był bohaterem pierwszego meczu w Londynie, pewnie wykorzystał rzut karny, podyktowany za faul Willy’ego Caballero na nim. Kapitan naszej reprezentacji otrzymał prostopadłe podanie od Serge’a Gnabry’ego i został powalony w polu karnym przez argentyńskiego bramkarza. Chociaż początkowo sędzia sygnalizował, że Lewandowski był na spalonym, to VAR słusznie tę decyzję zmienił.

Zobacz wideo Niesamowity trening Roberta Lewandowskiego. Był jak Spiderman

Polak umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów. Nasz napastnik, który zdobywał bramki w każdym z siedmiu występów w tych rozgrywkach w obecnym sezonie, pewnie zmierza po trzecią koronę króla strzelców w bieżącym sezonie. Taka sztuka nie udała się żadnemu zawodnikowi w XXI wieku. 12. gol w tej Lidze Mistrzów oznacza też, że Lewandowski wyrównał klubowy rekord w tych rozgrywkach. Taką samą liczbę bramek w sezonie 2011/12 zdobył Mario Gomez. Polak jest też pierwszym piłkarzem w historii Bayernu Monachium, który strzelał gole w siedmiu kolejnych meczach Ligi Mistrzów.

Mocny początek

Gol na 1:0 był tylko zapowiedzią bardzo dobrego meczu, jaki Lewandowski i Bayern zagrali w sobotę na Allianz Arenie. Od początku widać było, że mistrzowie Niemiec mocno wzięli sobie do serca słowa swojego trenera, który przestrzegał zespół przed lekceważeniem przeciwnika, mimo wysokiego, trzybramkowego zwycięstwa w Londynie pięć miesięcy temu.

- Mamy szacunek do rywali, widzieliśmy to, co Chelsea pokazała po wznowieniu rozgrywek. Ważne jest, abyśmy mieli respekt do rywala, ale jednocześnie weszli do gry pewni siebie. Jesteśmy świadomi swoich silnych stron – mówił Hansi Flick na konferencji prasowej.

Bayern nie tylko znał swoje mocne strony, ale też słabości Chelsea. Mistrzowie Niemiec od początku grali na wysokiej intensywności, naciskając na londyńczyków wysokim pressingiem. Zespół Franka Lamparda tak samo jak w Premier League miał z tym olbrzymie problemy, z trudnością opuszczając własną połowę. Długimi momentami mecz w Monachium wyglądał jak starcie dorosłych mężczyzn z dziećmi, uczącymi się gry w piłkę.

Wysoki pressing Bayernu przyniósł efekty w 24. minucie. Piłkę na własnej połowie stracił Mateo Kovacić, ta trafiła do Lewandowskiego, który zagrał na prawo do Ivana Perisicia. Chorwat spokojnym strzałem bez problemu pokonał Caballero, dając Polakowi trzecią asystę w tym sezonie Ligi Mistrzów.

Rozluźnienie i kontrola

Dwubramkowe prowadzenie wyraźnie wpłynęło na koncentrację i podejście Bayernu. Mistrzowie Niemiec wyraźnie spuścili z tonu, co wykorzystali goście. Najpierw VAR nie uznał gola Calluma Hudsona-Odoia, bo podający mu Tammy Abraham był na spalonym. Tuż przed przerwą młody napastnik Chelsea wykorzystał jednak błąd Manuela Neuera, zdobywając bramkę kontaktową.

Po przerwie zespół Lamparda grał odważniej, stwarzając większą liczbę okazji do strzelenia gola. Bramki zdobywał jednak Bayern. Zdobywał je dzięki Lewandowskiemu. W 76. minucie Polak dośrodkował z lewej strony, a kolejny błąd obrony Chelsea wykorzystał Corentin Tolisso.

Osiem minut później do dwóch asyst Lewandowski dołożył drugiego gola. Z prawej strony dośrodkował Alvaro Odriozola, a Polak pobił rekord Gomeza, pokonując Caballero uderzeniem głową. Sobotni mecz Lewandowski skończył z czterema strzałami (dwoma celnymi), trzema kluczowymi podaniami, taką samą liczbą wygranych pojedynków główkowych i 81-procentową skutecznością podań.

Trzy gole i cztery asysty – to dorobek Polaka w dwumeczu przeciwko Chelsea. Bayern pokonał londyńczyków w rywalizacji 7:1, a Lewandowski miał udział przy każdej z bramek swojej drużyny! Maszyna. Najlepszy napastnik świata.

Teraz przed Polakiem i jego drużyną turniej finałowy w Lizbonie. W ćwierćfinale Bayern zagra z Barceloną i w takiej formie będzie faworytem nie tylko tego meczu, ale i całych rozgrywek. Przed Lewandowskim ogromna szansa na pierwszy triumf w Lidze Mistrzów.

I tylko Złotej Piłki trochę żal.

Więcej o: