Neymar po meczu skrytykował działaczy PSG. Obrońca "zjedzony przez Haalanda"

Po przegranym przez PSG meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund (1:2) Neymar skrytykował francuskich działaczy, Haaland przyćmił paryskie gwiazdy, a Thomas Tuchel utwierdził się w przekonaniu, że klątwa Dortmundu, który nigdy go nie lubił, wciąż działa.

Thomas Tuchel był najskuteczniejszym trenerem w historii BVB. Zwycięstwa odnosił w 63 proc. spotkań. To wynik lepszy niż miał uwielbiany w Dortmundzie Joergen Klopp (57 proc.), czy aktualnie ma Lucien Favre (61 proc.). To z Tuchelem klub zdobył ostatnie poważne trofeum (Puchar Niemiec w 2017 roku) i starał się pokazywać wyższość nad każdym rywalem utrzymując się przy piłce i mozolnie konstruując akcję. Tyle, że za Tuchelem na Signal Iduna Park specjalnie nikt nie tęsknił, a wcześniej specjalnie za nim też nie przepadał. Jak określa go Tim Grasing, autor wielu książek o Borussii "Tuchel nigdy nie znalazł dostępu do duszy BVB, nigdy nie miał też kontaktu z żółta ścianą, najbardziej zagorzała trybuną na stadionie". Jako trener rywali BVB nigdy nie znalazł też sposobu na pokonanie Borussii. Podczas wizyty w Dortmundzie, już z ekipą PSG można zaryzykować stwierdzenie, że miał też słaby kontakt ze swą francuską drużyną i małe przełożenie na wydarzenia na boisku podczas pierwszego meczu w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Mistrzowie Francji rozegrali we wtorek przeciętne zawody.

Zobacz wideo Zobacz najlepsze akcje Lewandowskiego z meczu z Borussią:

Neymar odstawiony: Nie podobało mi się to

Być może nawet jedne z bardziej miernych w sezonie. Dość powiedzieć, że do przerwy PSG oddało na bramkę rywali tylko 2 strzały. Tak fatalne statystyki w Champions League po pierwszej połowie miało ostatnio 3 lata temu w starciu z Barceloną. Faworyt meczu, który w tegorocznych rozgrywkach stracił tylko dwa gole (najmniej ze wszystkich drużyn) narażał się na kontry Borussii i czasem bronił się dość rozpaczliwie i szczęśliwie. Zresztą w 77 minucie starcia z niemiecką ekipą stracił tyle bramek ile w sześciu dotychczasowych spotkaniach tej edycji prestiżowych rozgrywek. PSG nie miało też dużej mocy rażenia. Neymar przy swych 6 strzałach tylko raz przymierzył celnie. Mbappe miał okazję strzelić dwa razy. Angel di Maria ani razu, a Cavani z Icardim siedzieli na ławce i patrzyli na nieporadność kolegów. Neymar po meczu był zły. Czuł, że wypadł przeciętnie. Jak tłumaczył wpływ na to miał jego klub, który odciął go od meczów. Brazylijczyk nie grał przez ostatnie dwa tygodnie, choć jak sam twierdzi do występów po lekkim zbiciu żeber mógł wrócić szybciej.

- To nie był mój wybór, że nie grałem w ostatnich meczach. To była decyzja klubu, sztabu medycznego. Nie podobało mi się to. Odbyliśmy w tej kwestii sporo rozmów, bo ja chciałem grać. Czułem się dobrze, ale klub się bał. Finalnie to ja ucierpiałem - tłumaczył Neymar reporterowi RMC Sport. - Rozumiem obawy, respektuje decyzje, ale tak nie powinno być. Trudno jest potem wejść w taki mecz, gdzie przez 90 minut jest się na najwyższych obrotach. Gdybym był w lepszej formie, gdym grał, to w Dortmundzie wypadłbym lepiej – zakończył Brazylijczyk.

PSG pamiętając, że Neymar wypadał niegdyś w kluczowych momentach w Lidze Mistrzów, teraz wolało przytrzymać go na ławce, a nie narażać na kolejne urazy w meczach Ligue 1. Tyle że napastnik narzekał na brak rytmu meczowego i nie zawahał się skrytykować działaczy za ich decyzje. Zapewne po tych słowach w gabinetach na Parc des Princes będzie jeszcze przez jakiś czas gorąco. Tym bardziej, że słaba forma nie była tylko wrażeniem Brazylijczyka.

- Neymarowi brakowało rytmu meczowego - przyznał po starciu z BVB Tuchel.

"Zjedzony przez Haalanda"

Pozbawionego rytmu meczowego Neymara i inne gwiazdy PSG zawstydził 19-letni Erling Haaland, który potrzebował 4 prób, by zdobyć dla BVB dwa gole. Szczególne piękna była druga bramka Norwega. Haaland skradł ofensywne show nie tylko napastnikom PSG, ale też był zmorą dla obrońców gości. „L'Equipe” wystawiając swoje pomeczowe oceny nie przebierało w słowach. Napisało, że "Thiago Silva został przez Haalanda zjedzony". To miało też odzwierciedlenie w notach. Brazylijczyk dostał czwórkę, Norweg ósemkę.

Można odnieść jednak wrażenie, że nieważne kto by naprzeciw młodego Norwega stanął, to i tak by sobie z nim poradził. Nowy nabytek BVB (kosztował 20 mln euro) jest w fenomenalnej formie. Na krajowym podwórku w barwach nowej drużyny Haaland strzelił 9 goli w 6 meczach, miał więc prawdziwe wejście smoka. W Lidze Mistrzów tych trafień ma już 10, bo wcześniej bramki zdobywał jeszcze w barwach RB Salzburg. 10 trafień to tyle, co dotychczasowy, samodzielny lider klasyfikacji strzelców Champions League Robert Lewandowski. Zresztą Norweg przez swą łatwość w zdobywaniu goli jest do Polaka porównywany. Mimo tego, że na placu gry był w Dortmundzie Mbappe, to o szybkości też mówiło się głównie w kontekście Norwega. Jak wyliczyli dziennikarze Sky Italia w 14. minucie meczu 60 metrów przebiegł on w 6 sekund i 64 setne, co było wynikiem zbliżonym do rekordu Norwegii (6,55) i nie odstawało od najlepszego na świecie rezultatu (6,34). Przy wzroście, który ma piłkarz (194 centymetry) robi to wrażenie.

Klątwa Dortmundu

Wracając do Tuchela, który na mecz Ligi Mistrzów zdecydował się zmienić ustawienie na 4-3-3, bo jak potem wyjaśnił, chciał mieć "strukturę sprzyjającą atakom i kontrolowaniu gry" to wydaje się, że trener zapomniał nieco o obronie. Z Dortmundu znów wyjeżdża na tarczy. Znów, bo wszystkie jego wyprawy na Signal Iduna Park, w roli trenera rywali BVB kończyły się słabo lub źle. Jeszcze jako szkoleniowiec Mainz (2009-14) nie potrafił tam wygrać żadnego z pięciu meczów, przegrywając trzy. Klątwa trwa, bo teraz nie potrafił ugrać z Dortmundem punktu nawet jako jeden z faworytów do wygrania tegorocznej Ligi Mistrzów. Kursy na PSG po spotkaniu z Borussią spadły, ale nie jakoś dramatycznie. Gol strzelony na wyjeździe i porażka 1:2 nie zamyka przecież paryżanom drogi do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów. Może za 3 tygodnie Neymar będzie w meczowym rytmie, Francuzi stworzą więcej sytuacji, a obrońcy bardziej skoncentrują na wysokim 19-latku? No i Tuchel będzie grał u siebie, więc wszelkie klątwy zejdą na drugi plan.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.