Zarzucano legendzie, że pomylił odwagę z odważnikiem. Ale jego drużyna gra ostatnio świetnie

W ostatnich 10 meczach Chelsea przegrała tylko raz. Wtorkowy horror z Ajaksem dobitnie przypomniał jednak, że zespołowi Franka Lamparda daleko do produktu skończonego.

Była 71. minuta, kiedy bramkę z rzutu karnego zdobył Jorginho, a Chelsea przegrywała z Ajaksem już tylko 3:4. Chwilę wcześniej z boiska wylecieli Daley Blind i Joel Veltman. Pierwszy drugą żółtą kartkę zobaczył za faul na Tammym Abrahamie, drugi za zagranie ręką, po którym sędzia podyktował jedenastkę dla gospodarzy. Trzy minuty po golu Jorginho w Londynie był remis, bo Andre Onanę pokonał Reece James, stając się najmłodszym zdobywcą bramki dla Chelsea w Lidze Mistrzów.

Fatalne błędy Bayernu Monachium. "Piłkarze sobie otwarcie żartowali"

Zobacz wideo

Mimo że w 78. minucie sędzia nie uznał trafienia Cesara Azpilicuety na 5:4, to po meczu z wykartkowanym Ajaksem Chelsea powinna się cieszyć. Spotkanie, w którym drużyna Franka Lamparda przegrywała już 1:4, pokazało dlaczego "the Blues" są drużyną na którą patrzy się z przyjemnością, ale też uwypukliło jej wszystkie problemy. A tych, mimo tylko jednej porażki w ostatnich 10 meczach, wciąż nie brakuje.

Początek daleki od idealnych

- Kiedy rzeczy nie dzieją się po naszej myśli, silna krytyka przychodzi bardzo szybko. To najważniejsza lekcja dla mojego zespołu po tym meczu. Boli mnie to, ale nie możemy pozwolić, by to wpłynęło na drogę, którą obraliśmy. Sam kilkukrotnie traciłem tu po kilka goli i wiem, że to nie koniec świata. Mam w drużynie młodych i utalentowanych piłkarzy. Wrócimy silniejsi - mówił Lampard o zawodnikach Chelsea po porażce 0:4 z Manchesterem United w pierwszej kolejce Premier League.

Londyńczycy, którzy latem przeszli kadrową rewolucję, pierwszy raz za kadencji Romana Abramowicza odważnie stawiając na wychowanków, startu tego sezonu nie mogli zaliczyć do udanych. W pierwszych sześciu kolejkach Premier League Chelsea wygrała raptem dwa razy, na inaugurację Ligi Mistrzów przegrała u siebie z Valencią (0:1), a w Superpucharze Europy rzuty karne lepiej wykonywał Liverpool.

Na Lamparda, który z Abrahama, Masona Mounta czy Fikayo Tomoriego stworzył kluczowe postaci w drużynie, szybko spadła krytyka. Bardzo szybko pojawiły się też opinie, że 41-latek pomylił odwagę z odważnikiem, stanowczo stawiając na niedoświadczonych nastolatków. Ale były pomocnik Chelsea wierzył w wykonywaną pracę i z obranej drogi nie zszedł. Z korzyścią dla klubu i drużyny, która we wtorkowy wieczór uratowała punkt w szalonym meczu z półfinalistą poprzedniej edycji Ligi Mistrzów.

Cierpliwość się opłaciła

Brytyjskie media nie były specjalnie wyrozumiałe dla młodego trenera i jego młodej Chelsea. Drużynie Lamparda obrywało się przede wszystkim za brak wyników w prestiżowych, trudniejszych meczach i bardzo słabą grę w obronie. W pierwszych ośmiu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach londyńczycy stracili aż 16 goli. Po dwa wbijali mu nawet beniaminkowie - Sheffield United i Norwich City - oraz przeciętne w tym sezonie Wolverhampton.

Ale Lampard pozostawał spokojny i cierpliwy. I ta cierpliwość jest mu teraz wynagradzana. Chelsea wygrała 9 z 10 ostatnich meczów, przegrywając tylko z Manchesterem United (1:2) w Carabao Cup. Tam szansę gry w pierwszym składzie otrzymali kolejni wychowankowie, 19-letni stoper Marc Guehi i rok młodszy środkowy pomocnik Billy Gilmour.

W sobotę zespół Lamparda pokonał na wyjeździe Watford (2:1), co było jego piątym zwycięstwem w lidze z rzędu oraz siódmym z rzędu triumfem na wyjeździe we wszystkich rozgrywkach. Londyńczycy zajmują czwarte miejsce w Premier League z taką samą liczbą punktów co trzecie Leicester i tylko dwa "oczka" za drugim Manchesterem City. Siedem punktów w trzech ostatnich meczach Ligi Mistrzów sprawiło, że o awans do 1/8 finału Chelsea bić się będzie do końca z Ajaksem i Valencią.

Jorginho - Kovacić, czyli klucz

Zespół Lamparda wygląda coraz lepiej jako kolektyw, coraz lepiej wyglądają też poszczególni zawodnicy. Abraham, wraz z Sergio Aguero, zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji strzelców Premier League, na środku obrony zaskakująco nieźle radzą sobie Tomori z Kurtem Zoumą, a w ofensywie wreszcie pokazał się Christian Pulisic. Amerykanin, który na początku sezonu nie zachwycał, w ostatnich dwóch meczach ligowych zdobył cztery bramki, a przeciwko Ajaksowi wywalczył rzut karny.

Wielkie słowa pochwały zbiera też para środkowych pomocników, Jorginho - Mateo Kovacić. Duet, który w zeszłym sezonie przez większość kibiców Chelsea uważany był za źródło wszelkiego zła w "sarriball", dziś jest kluczem do lepszej gry drużyny Lamparda. Włoch i Chorwat skorzystali na nieobecności kontuzjowanego N'Golo Kante i obecnie trudno wyobrazić sobie Chelsea bez nich. 

W poprzednim sezonie Jorginho i Kovaciciowi zarzucano zbyt bezpieczną, wolną i przewidywalną grę. Szczególne pretensje do gry ofensywnej kierowano do Chorwata, którym Maurizio Sarri do znudzenia rotował z równie chimerycznym Rossem Barkley'em. Lampard namawiał swoich pomocników do odważniejszej gry i nic nie podsumowuje ich zmiany lepiej niż asysta, którą Jorginho zaliczył w sobotnim meczu z Watfordem.

Włoch, którego jeszcze zimą wielu kibiców Chelsea najchętniej odesłałoby z Sarrim do Neapolu, dziś jest mózgiem i jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym zawodnikiem drużyny ze Stamford Bridge. Najlepiej widać to na poniższych statystykach.

Za kadencji Lamparda, u boku Jorginho, najwyższą formę odzyskuje też Kovacić. Chorwat znakomicie współpracuje z reprezentantem Włoch, pozwalając Mountowi na mocniejsze wspieranie linii ofensywnej. - Jestem szczęśliwy z tego, w jakiej są formie i jak układa się ich współpraca. Oczekuję od nich pozytywnego nastawienia i gry do przodu. Obaj potrafią zagrywać piłki mijające przeciwników i chcę, by możliwie jak najczęściej wykorzystywali swoje atrybuty - zachwycał się Lampard, któremu angielskie media przypisują odkrycie duetu na nowo.

Ajax kolejną lekcją

Mecz z Ajaksem miał dać odpowiedź jak Chelsea zaprezentuje się na tle silnego, europejskiego przeciwnika. I o ile przed spotkaniem było sporo powodów do optymizmu, o tyle po nim znów wiadomo, że zespołowi Lamparda daleko do produktu skończonego. Półfinalista poprzedniej edycji Ligi Mistrzów dobitnie pokazał, że legenda Stamford Bridge potrzebuje jeszcze dużo czasu i cierpliwości przełożonych oraz kibiców.

I tu nie chodzi nawet o kuriozalne gole samobójcze Abrahama (0:1) czy Kepy Arrizabalagi (1:3), ani błędy przy bramkach na 0:2 i 1:4. Zarówno w pierwszej połowie, jak i po przerwie, nawet grając w dziewiątkę, Ajax był w stanie zdominować Chelsea, "zabijając" ją wysokim i agresywnym pressingiem. Zespół Lamparda pod naciskiem rywali gubił się, a szkolne błędy popełniali przede wszystkim ci, którzy w zachodnim Londynie zdobywali już trofea, m.in. Marcos Alonso (zmieniony w przerwie przez Jamesa), Azpilicueta czy Willian. 

Chelsea znów popełniała fatalne błędy, a w obronie długimi chwilami wyglądała na kompletnie zagubioną. Dość powiedzieć, że we wtorek zespół ze Stamford Bridge po raz pierwszy w historii stracił przed przerwą trzy bramki w Lidze Mistrzów.

- Nie zawsze wszystko jest tak proste, na jakie wygląda, a futbol zawsze będzie polegał na nieustannej pracy i poprawianiu się. Mamy młodych zawodników, którzy w większości poprzedni sezon spędzili na wypożyczeniu na niższym poziomie. Wiem, że potrzebują czasu, by stać się lepszymi i bardziej regularnymi - mówił Lampard po sobotnim meczu z Watfordem.

- Zawsze będzie mnóstwo głosów. Niezależnie od wyników, moich wyborów personalnych czy taktycznych. W dobie mediów społecznościowych kibice, eksperci i dziennikarze, wszyscy będą mieli swoje zdanie. Najważniejsze to pozostać analitycznym i zdroworozsądkowym. Postawiłem na tych młodych chłopaków i mam zamiar to robić. Gdybym miał inaczej podchodzić do swojej pracy, to zrobiłbym to już po porażce z Manchesterem United - dodał.

Lampard zapewnia o zaufaniu do piłkarzy i przekonaniu do drogi, którą podąża, ale jednocześnie nie wyklucza wzmocnień. I to już zimą. 20 listopada CAS rozpatrzy odwołanie londyńskiego klubu ws. zakazu transferowego nałożonego na klub przez FIFA. 150 milionów funtów na nowych zawodników, o których spekulują brytyjskie media, tylko podkreślają jak istotny w zachodnim Londynie będzie spokój i czas.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.