Kontrowersje po rzucie karnym. W meczu FIFA Szymon Marciniak pewnie interweniowałby bez wahania. Ale w UEFA musi się wahać

Dlaczego Szymon Marciniak nie alarmował, że Marc Andre ter Stegen bronił karnego poza linią? Zapewne przez lukę w wytycznych dla VAR. Nie ma tu zgody między FIFA a UEFA. Luka ma ponad 30-40 cm. Dokładnej szerokości nie znamy, i w tym problem.

Kibice nie dostają wszystkich powtórek w Lidze Mistrzów. "Fałszujemy obraz" [SEKCJA PIŁKARSKA]

Zobacz wideo

Marc Andre ter Stegen został w Dortmundzie bohaterem Barcelony, broniąc rzut karny Marco Reusa (i inne strzały Reusa). Przy obronie ruszył się z linii i w chwili strzału nie dotykał jej stopą. Sędzia Ovidiu Ali Hategan nie dopatrzył się jednak żadnego przewinienia, nie zasygnalizował mu tego również jego asystent. A do tego - co wywołało najwięcej kontrowersji - nie było interwencji sędziego VAR, czyli Szymona Marciniaka. Dlaczego nie było, skoro od tego sezonu obowiązuje przepis, że bramkarz powinien mieć w chwili strzału z karnego przynajmniej jedną stopę na linii lub nad linią?

Przypomnijmy: wcześniej bramkarz musiał mieć w chwili strzelania karnego obie stopy choć minimalnie na linii, ale przepisu tak naprawdę nie egzekwowano, uznając go za zbyt surowy dla bramkarzy. Teraz przepis został złagodzony – jedna stopa a nie dwie - ale w zamian miało być zaostrzone jego przestrzeganie. I pewnie gdyby mecz Borussia – Barcelona był rozgrywany pod egidą FIFA, to VAR zasygnalizowałby sędziemu wyjście bramkarza, karny zostałby powtórzony, a Marc Andre ter Stegen dostałby żółtą kartkę. Ale w UEFA jest inaczej.

Dwaj włoscy szefowie sędziów. Ale nie mówią tym samym językiem

Szefem sędziów UEFA jest Włoch Roberto Rosetti. Szefem sędziów FIFA Włoch Pierluigi Collina. Ale w sprawie pilnowania bramkarzy przy karnych obaj Włosi nie mówią tym samym językiem. Collina jest zwolennikiem egzekwowania przepisu co do centymetra – tak jak przy goal line technology, mówi Collina, albo jak przy spalonych – przez sędziów VAR. A Rosetti jest za tym, żeby oceniał nie VAR, tylko sędzia i jego asystenci. A VAR ma wzywać ich tylko wtedy, gdy naruszenie przepisu jest „ewidentne”. I o to jedno słowo wszystko się rozbija: „ewidentne”.

Przepis o jednej stopie na linii jest młody, ale już widać, jak mocno rozjeżdżają się sposoby jego wprowadzania w życie. Wystarczy porównać, co działo się z karnymi w mistrzostwach świata kobiet, największej imprezie FIFA po wprowadzeniu przepisu, i co dzieje się pod egidą UEFA w europejskich pucharach.

W mistrzostwach świata kobiet wykroczenia bramkarek przy karnych ścigano z taką dokładnością, że podczas turnieju trzeba było wystąpić do IFAB – czyli organizacji ustalającej przepisy gry w piłkę nożną - o tymczasowe złagodzenie przepisu o karaniu za takie przewinienie żółtą kartką w seriach rzutów karnych (tylko w seriach, podczas meczów karę zachowano), żeby bramkarek nie wyrzucano z boiska podczas konkursu jedenastek.

W europejskich pucharach i np. w Premier League rola VAR przy karnych jest mocno ograniczona

Pierluigi Collina mówił z satysfakcją, że teraz wreszcie karne są wykonywane jak należy. Ale było też wiele głosów na nie: że takie egzekwowanie przepisu sprawia, że bramkarz jest w starciu z napastnikiem właściwie bezbronny. I PGMOL, czyli angielska organizacja sędziowska, od razu ogłosiła, że wprowadzany od obecnego sezonu w Premier League VAR nie będzie z urzędu analizował zachowania bramkarza przy karnych. To będzie wyłącznie w gestii sędziego i jego asystentów. A VAR ma wkraczać tylko przy jasnym i oczywistym naruszeniu przepisów. To samo ogłosił szef sędziów UEFA Roberto Rosetti, zresztą niedługa historia VAR w europejskich pucharach pokazuje jak na razie, że szefowie sędziów w UEFA są zwolennikami ostrożnego korzystania z powtórek. Dużo oszczędniejszego niż to się dzieje np. w Polsce. – Za zachowanie piłkarzy przy karnym odpowiada sędzia i jego asystenci. Dopiero następny krok to interwencja VAR. Ale tylko w przypadku jasnych, oczywistych, drastycznych naruszeń przepisów przez piłkarzy lub bramkarza – mówił Rosetti latem.

I już w Superpucharze Europy okazało się, jak egzekwowanie tych wytycznych będzie wyglądać w praktyce i jakie będzie budzić kontrowersje. W Superpucharze sędziowie nie wywołali przewinienia bramkarza Liverpoolu Adriana przy obronie karnego Chelsea. Sędzia VAR też nie interweniował, choć oczywiście sytuację obejrzał. Uznał, że naruszenie przepisów nie było ewidentne i protokół używania VAR nie pozwala mu na interwencję u sędziego głównego. I jego szefowie uznali, że postąpił dobrze, a jego zachowanie stało się podpowiedzią dla sędziów VAR w następnych meczach. Ale to rodzi masę wątpliwości: jeśli wyjście Adriana nie jest drastycznym naruszeniem, to gdzie jest ta granica? Jeszcze trochę dalej, tam gdzie wyszedł ter Stegen? Czy jeszcze dalej, do granicy mniej więcej pół metra? Nikt tego jasno nie zakomunikował, być może zresztą ta granica drastyczności dopiero powstaje, metodą prób i błędów. I dopóki jasnej wykładni nie poznamy, to właśnie sędziowie VAR w meczach UEFA, choć to nie oni podejmują decyzje, będą przy karnych tymi, którzy płacą za te kontrowersje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.