Marc-Andre ter Stegen ratuje Barcelonę i rozpala dyskusję nad obsadą niemieckiej bramki

Akurat w meczu dwóch zespołów świetnie grających w ofensywie, padł jedyny tego dnia bezbramkowy remis. To dlatego, że atakowała głównie Borussia Dortmund, a w bramce Barcelony stał doskonały Marc-Andre ter Stegen. Wybronił jej ten remis - najpierw ze stoickim spokojem rzut karny, później sytuację sam na sam z Reusem.
Zobacz wideo

Przyda mu się taki występ w ojczyźnie, na oczach rodaków podzielonych w dyskusji nad obsadą reprezentacyjnej bramki. Marc-Andre ter Stegen wpadł do Dortmundu i zagrał mecz-wizytówkę: przez całe spotkanie był niezwykle spokojny, ale po obronieniu rzutu karnego wręcz tym spokojem się popisywał, emanował w każdą z czterech trybun. Wyczuł, gdzie uderzy Marco Reus, odbił piłkę, a po chwili wstał i złapał ją na dobre, uniemożliwiając dobitkę. I nawet powieka mu nie drgnęła. Nie podniósł ręki w geście triumfu, nie wrzasnął z radości, nie zacisnął pięści. Nic. Odbił, złapał. Kolejny dzień w robocie dopiero się rozkręcał. 

Marc-Andre ter Stegen: To, co mówi Neuer i inni jest nieuczciwe

Ten mecz podszyty był dyskusją, jaką sam wywołał po zgrupowaniu reprezentacji. Mówił o „potężnym ciosie”, jakim było postawienie w obu meczach na Manuela Neuera, a nie na niego. – Nie jest łatwo zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. W każdy spotkaniu daję z siebie wszystko, cały czas się rozwijam – powiedział. A Neuer szybko odpowiedział: „Myślę, że jest świetnym bramkarzem i dobrze się prezentuje, ale nie jestem pewien czy takie wypowiedzi nam pomagają. Mamy dobrych bramkarzy i wszyscy chcą grać. Jesteśmy drużyną i musimy się wspierać. My, bramkarze, w szczególności powinniśmy trzymać się razem”. Na koniec Neuer jeszcze delikatnie uszczypnął młodszego kolegę, że jakoś podczas zgrupowania siedział cicho i na nic się nie skarżył.

W Niemczech rozgorzała dyskusja: kto ma rację, kto jest lepszy i czy dla obu jest jeszcze miejsce w reprezentacji. Zapytano o to Andreasa Koepke. – Rozumiem ter Stegena, ale mówimy o pozycji, którą mamy znakomicie obsadzoną i nie każdy może liczyć na grę – stwierdził trener bramkarzy w niemieckiej kadrze. Przed laty sam był w podobnej sytuacji, gdy rywalizował o miejsce w bramce z Bodo Illgnerem, legendą FC Koeln. Dziennikarze „Sueddeutsche” dotarli do niego i poprosili o opinię w tej sprawie. – Znalezienie wyjścia z tej sytuacji i zachowanie spokoju, pewnej równowagi w kadrze będzie dla Joachima Loewa wielkim wyzwaniem. Jeśli nie uda mu się tego wyjaśnić, to dla dobra atmosfery lepiej zrezygnować z powoływania jednego z nich – stwierdził mistrz świata z 1990 roku. Ter Stegen zabrał głos raz jeszcze, gdy na konferencji prasowej przed meczem z Borussią, zapytali go o to niemieccy dziennikarze. Tylko dolał oliwy do ognia. – Wiem, że zawsze panuje rywalizacja i każdy chce grać. Taki jest futbol. Przez większość czasu jesteś szczęśliwy, ale czasami towarzyszą ci inne odczucia, to normalne. Ale ja mam pewne oczekiwania i musiałem je wyrazić. Manuel Neuer nie powinien komentować moich odczuć i ich oceniać. To moja opinia. Przez ostatnie lata zawsze zachowywałem się wobec niego w porządku, a to, co teraz mówi on i inni, jest nieuczciwe. Jego słowa były nie na miejscu, ale nie chcę się już w to zagłębiać – powiedział. 

Poruszenie w mediach i coraz bardziej napięte relacje z Neuerem zupełnie nie wpłynęły na jego dyspozycję w meczu z Borussią. Był najlepszym zawodnikiem Barcelony. Mówiąc wprost – gdyby nie on, gospodarze by ten mecz wygrali. Jeszcze w pierwszej połowie obronił strzał z bliska Marco Reusa, którego w pole karne znakomitym podaniem wprowadził Thorgan Hazard. Ter Stegen zrobił to tak pewnie, że „na żywo” wydawało się, że miał obowiązek odbić tę piłkę, że był to strzał jakich wiele. Dopiero kolejne powtórki pokazały, jaka była skala trudności przy tej interwencji, jak błyskawicznie musiał się złożyć, by piłka trafiła w jego nogę. Ale i tak bardziej zapracowany był po przerwie. W 56. minucie obronił rzut karny, który jednak powinien zostać powtórzony, bo zanim Reus oddał strzał, ter Stegen był już obiema stopami wyraźnie przed linią bramkową. Wcześniej sędzia Ovidiu Hategan przypominał mu o nowym przepisie, on przytakiwał, po czym wyszedł na kilkanaście centymetrów i nie został za to ukarany. - Trudno jest studiować bite przez niego „jedenastki", bo zawsze zmienia sposób ich strzelania. Miałem po prostu przeczucie, oparłem się na nim i jestem zadowolony, że udało mi się obronić – komentował bramkarz Barcelony, dla którego był to czwarty obroniony karny z ostatnich sześciu.

Barcelona cierpi w meczach wyjazowych 

Wszystkie niemieckie media odnotowały jego znakomity występ, uznając że był najlepszym zawodnikiem tego spotkania. Obronił cztery strzały, podawał z dokładnością 92 proc., 36 razy dotykał piłkę, trzy razy wyłapywał ją na przedpolu. – Ludzie wiedzą na co mnie stać. Skupiam się na sobie i zawsze daję z siebie wszystko. Tego wieczoru mogłem to zaprezentować – mówił z satysfakcją w pomeczowym wywiadzie dla UEFA. A dziennikarze „Bilda” już zdążyli zaczepić Neuera: „Cztery na sześć obronionych karnych. Co na to Manuel Neuer?”.

Gdzie w tym wszystkim była Barcelona? W ofensywie nie istniała: przez cały mecz oddała tylko jeden celny strzał, przegrała walkę o środek pola, Ansu Fati pierwszy raz boleśnie zderzył się z dorosłym futbolem, a wejście Leo Messiego nic nie zmieniło. I trudno tutaj mówić o przypadku czy chwilowej słabości, bo w tym sezonie Barca ma dwie twarze: piękną, bez zmarszczek na Camp Nou i smutną, z wieloma niedoskonałościami na wyjazdach. Na San Mames oddała dwa celne strzały i przegrała 0:1 z Athletikiem, na El Sadar cztery razy strzelała celnie, ale tylko zremisowała 2:2 z Osasuną, a w Dortmundzie nie dość, że była przewidywalna na połowie Borussi, to jeszcze na własnej popełniła sporo błędów. – Mamy znakomitego bramkarza i bardzo na tym skorzystaliśmy – stwierdził po meczu Ernesto Valverde. Problem z grą na wyjazdach jest szerszy. Z ostatnich czternastu meczów w Lidze Mistrzów Barca poza Camp Nou wygrała tylko cztery! Te z najsilniejszymi przeciwnikami wysoko przegrywała: 0:4 z Liverpoolem, 0:3 z Romą, 0:3 z Juventusem i 0:4 z PSG.

Valverde ma nad czym pracować, a Niemcy o czym dyskutować. I o ile trener Barcelony akurat o obsadę bramki nie martwi się w ogóle, o tyle Joachim Loew musi ten problem szybko rozwiązać. Bo problem bogactwa to nadal problem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.