"Niszczenie piłkarskiej kultury". Szefowie lig nalegają na nowy projekt reformy Ligi Mistrzów

- Ta reforma może zniszczyć pewną piłkarską kulturę, sprawić, że futbol będzie wyglądał inaczej - usłyszeliśmy na spotkaniu European Leagues dotyczącym możliwej reformy Ligi Mistrzów. Prezesi lig chcą bronić rozgrywek krajowych. Nie godzą się na przeciążanie futbolowego kalendarza i oddanie weekendów. Najchętniej zrobiliby projekt zmian od nowa.

W Piątek w Budapeszcie UEFA spotka się z przedstawicielami 55 krajowych federacji. Tematem spotkania będzie m.in przedstawienie propozycji kształtu klubowych rozgrywek europejskich po roku 2024. To, co do tej pory pobrzmiewało w medialnych przekazach i plotkach, teraz ma zostać zreferowane prezesom i sekretarzom krajowych związków w oficjalnej formie. Zapewne też bardziej oficjalnie ujrzy światło dzienne. Być może po tym wydarzeniu, na którym będzie prezes PZPN Zbigniew Boniek i sekretarz związku Maciej Sawicki, swoją zdecydowaną odpowiedź na projekt zmian przedstawią też prezesi lig krajowych, którzy właśnie spotkali się w Warszawie.

Zobacz wideo

Spotkania, podróże, dyskusje

Spotkania, podróże, konferencje i dyskusje – to w związku z planowaną reformą Ligi Mistrzów, najpopularniejsze ostatnio słowa wśród decydentów światowego futbolu. W ciągu samych dwóch majowych tygodni doszło już do pięciu spotkań w różnych częściach Europy na których zajmowano się możliwą reformą. Na jednych spotykają się członkowie Komitetu Rozgrywek Klubowych UEFA i przedstawiciele Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA) – inicjatorzy radykalnych zmian. Na drugich prezesi lig europejskich stowarzyszonych w European Leagues, stojących na straży wyważonych reform. Dla wyjaśnienia – ta druga grupa to głos wszystkich klubów grających w danej lidze, w tej pierwszej (ECA) zrzeszone są tylko niektóre kluby z danego kraju, przeważnie te największe. To jednak one opracowywały wraz UEFĄ nową koncepcję rozgrywek. O swój głos w tej sprawie walczą też prezesi lig krajowych. W porównaniu do tego co było kilka lat temu, do tego głosu dochodzą.

“Ta reforma może zniszczyć pewną piłkarską kulturę”

- Warto zwrócić uwagę, że pierwszy raz w historii trwają na temat kształtu europejskich rozgrywek tak szerokie konsultacje - zaznacza prezes Ekstraklasy SA, Marcin Animucki, który gościł w warszawskiej siedzibie spółki kilkunastu prezesów lig europejskich. Do stolicy przybyli goście m.in z Francji, Hiszpanii, Holandii, Niemiec, Portugalii, Rosji, Szwajcarii, Szwecji oraz Włoch.

- Pierwszy raz UEFA spotkała się zarządem European Leagues, są też spotkania z European Club Association (ECA), więc ta dyskusja jest ważna i pogłębiona. Trzeba z jednej strony zrozumieć wielkie kluby, które dążą do maksymalizacji przychodów z Ligi Mistrzów, z drugiej popatrzeć na te średnie czy mniejsze, które drogę tam mają bardzo wydłużoną. Kwalifikacje zaczynają w lipcu, a czekają na nie tylko cztery wolne miejsca w turnieju – mówi nam Animucki. System Ligi Mistrzów, który będzie funkcjonował od najbliższego sezonu sprawia, że cztery najsilniejsze ligi Europy mają zarezerwowaną dla siebie połowę miejsc (w Champions League wystąpią po cztery drużyny z Anglii, Hiszpanii, Niemiec i

Włoch). Do tego kolejnych 10 miejsc w fazie grupowej mają zarezerwowani mistrzowie lub wicemistrzowie kolejnych najmocniejszych lig oraz triumfator Ligi Europy. Z kwalifikacji pozostało już tylko 6 przepustek.

Kolejna reforma elitarnych rozgrywek zakłada ich jeszcze większą hermetyczność, a wybranym drużynom z najmocniejszych lig udział w nich zapewnia z automatu, niezależnie od wyników w ligach krajowych (więcej o tym tutaj). To sprawiłoby, że topowe marki miałyby dobrze zabezpieczone swoje finansowe wpływy, a samych pieniędzy byłoby dla nich więcej. Projekt reformy zakłada też zwiększenie liczby meczów w Lidze Mistrzów, a co za tym idzie grę w weekendy.

- To co bym mógł powiedzieć tym wielkim klubom, to że razem musimy dbać o futbol. Rozumiem, że ci najwięksi chcą robić wielki biznes, ale on oparty jest nie tylko na prawach telewizyjnych, ale i sile lig krajowych. Ci najwięksi muszą zdawać sobie sprawę z tego co może z ich ligami się stać. Tzw. Superliga na pewno zabierze część środków z lig krajowych. Najlepsi zyskają na futbolowej górze, ale zarazem stracą tam gdzie ich dom - w rozgrywkach, do których od zawsze przynależą. Ta reforma może nawet zniszczyć pewną piłkarską kulturę, sprawić, że futbol będzie wyglądał inaczej – mówi nam dość stanowczo Claus Thomsen, wiceprezydent European League i prezes duńskiej ekstraklasy.

Kluby grają na dwa fronty?

Prezesi i przedstawiciele lig krajowych, którzy pojawili się w Warszawie zdawali się mówić jednym głosem.

- Bardzo ważne jest to, że wszystkie ligi są zjednoczone w poglądzie dotyczącym rozwoju europejskiego futbolu. Będziemy bronić rozgrywek ligowych, gdyż według mnie są one najważniejsze dla wszystkich kibiców i budzą wśród nich największe emocje - mówił Prezes European Leagues Lars-Christer Olsson.

Nawet goście z TOP 5 europejskich lig podkreślali, że nie reprezentują poglądów wybranych klubów, tylko ogółu.

- Nie chodzi o to, by zapewnić pakiet rozwiązań atrakcyjnych dla najlepszego klubu w kraju, tylko wypracować kompromis tak, by zadowolony z niego był ten, który tym najlepszym będzie chciał być za jakiś czas. Trudno takie rozwiązanie szybko znaleźć, ale na pewno musimy być obiektywni – tłumaczył Shaun Harvey, prezes English Football League (EFL).

- Musimy wytłumaczyć władzom UEFA, że niemożliwe jest by rozgrywki krajowe były oderwane od tych europejskich. Nie może być tak, że X drużyn i tak zagra w Lidze Mistrzów niezależnie od wyników na krajowym podwórku, a inni będą od tych wyników zależni – tłumaczył natomiast Didier Quillot, szef LFP prowadzącej rozgrywki we Francji. Podkreślił, że w Ligue 1 i Ligue 2 jest w tej sprawie jednomyślność. W niedawnym głosowaniu na wewnętrznym spotkaniu dotyczącym reformy UEFA, 32 kluby były jej przeciwne. Od głosu wstrzymały się PSG, Marsylia i Lyon, dla których nowa formuła Ligi Mistrzów pewnie byłby atrakcyjniejsza. Być może niektóre kluby grają na dwa fronty, nie chcą uchodzić za ligowych buntowników, ale własne zdanie na sprawę mają gdy nie są wśród rodzimych członków. W radzie ds. strategii futbolu UEFA zasiada m.in prezes PSG Nasser Al-Khelaifi oraz prezes FC Barcelona, Josep Maria Bartomeu. W komitecie UEFA ds. rywalizacji klubowej mamy za to władze Bayernu Monachium czy Realu Madryt. Zresztą wiceszef „Królewskich” Pedro Lopez Jimenez jest też wiceprezesem samego Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA), które do reform UEFĘ popycha. Barcelona czy Real nie muszą zatem wychylać się na spotkaniach z innymi członkami Primera Division, czy przekonywać do swych racji prezesa La Liga Javiera Tebasa. Ten przyznał nam, że nie miał jakiekolwiek sygnałów i sugestii ze strony Barcelony czy Realu, by nie przeszkadzać w reformie Ligi Mistrzów.

- Na pewno nie ma presji ze strony wspomnianych klubów – powiedział nam Hiszpan.

Stary projekt do szuflady

Dziwna i na pierwszy rzut oka trudna do realizacji jest ta część reformy europejskich pucharów, która zakłada zwiększenie liczby meczów. Nowa Liga Mistrzów miałaby mieć cztery grupy po osiem drużyn, a nie jak dzisiaj, osiem grup po cztery ekipy. To oznacza ponad dwa razy więcej spotkań w samej fazie grupowej.

- Kalendarz, który narzuca reforma spowodowałby, że najlepsi piłkarze, czyli reprezentanci swoich krajów będę musieli rozegrać 60 czy nawet 70 spotkań w sezonie, wliczając rozgrywki i puchary krajowe oraz międzynarodowe. To zatem projekt, który jest niebezpieczny dla samych graczy, zły dla selekcjonerów i szkodliwy dla narodowych reprezentacji – dziwił się Quillot.

Prezesi obradujący w Warszawie podkreślali, że nie może być na takie przeciążenie zgody. Poza tym chcą chronić piłkarskie weekendy jako te zarezerwowane dla rozgrywek krajowych. Opowiadają się też za bardziej sprawiedliwym podziałem środków z praw mediowych i chcą z UEFĄ rozmawiać przedstawiając własny projekt, lub pracując nad wspólnym, nowym rozwiązaniem. Być może ich głównym warunkiem dalszych rozmów będzie naszkicowanie planu reformy od zera.

- Wierzymy, że UEFA schowa swój projekt do szuflady i rozpocznie z nami prace nad nową, wspólną koncepcją - usłyszeliśmy od jednego z prezesów. Być może coś więcej wiadomo będzie po spotkaniu europejskiej unii piłkarskiej z krajowymi federacjami. Czas będzie jednak działał na niekorzyść. Decyzja jak będzie wyglądała piłkarska Europa w nowej dekadzie ma bowiem zapaść do końca tego roku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.