Liverpool - Barcelona. "The Reds" dokonali czegoś nieprawdopodobnego. "Wiedzieliśmy, że możemy zrobić coś specjalnego"

- Wiedzieliśmy, że możemy zrobić coś specjalnego na Anfield - powiedział po meczu Jordan Henderson, kapitan Liverpoolu. - To był instynkt - podkreślił z kolei Trent Alexander-Arnold, którego szybkie wznowienie z rzutu rożnego zdecydowało o awansie "The Reds" do finału Ligi Mistrzów.
Zobacz wideo

Liverpool pokonał Barcelonę 4:0 (1:0) i awansował do finału Ligi Mistrzów w Madrycie. Ten dwumecz przejdzie do historii piłki nożnej, bo kilka dni temu na Camp Nou "Duma Katalonii" wygrała 3:0! Po meczu Jordan Henderson, kapitan Liverpoolu podkreślił, że jego drużyna cały czas wierzyła w awans. - To nieprawdopodobne. Sądzę, że niewiele osób dawało nam szanse. My wiedzieliśmy, że to trudne, ale nadal możliwe. Wiara, która była w naszej szatni była ogromna. Wiedzieliśmy, że możemy zrobić coś wyjątkowego na Anfield - powiedział Henderson.

Trent Alexander-Arnold wykonywał rzut rożny. Wydawało się, że zostawi piłkę Shaqiriemu, jednak dostrzegł, że niepilnowany jest w polu karnym Divock Origi, więc szybko wznowił grę, a zawodnik Liverpoolu bez trudu zdobył gola na 4:0. - To był instynkt. "Gini" jest znakomitym piłkarzem, zdobył dwie bramki. Wszyscy zapamiętają ten moment - powiedział po meczu skrzydłowy "The Reds"

Andy Robertson nabawił się kontuzji po kontakcie z Luisem Suarezem i w przerwie został zmieniony przez Wijnalduna. - Kto awansował do finału? My. Tylko to się liczy. "Gini" wszedł za mnie i strzelił dwie bramki - komentował całe zdarzenie po spotkaniu. - Mówiłem wielokrotnie w tym roku, że jesteśmy zespołem. Wierzymy. Ludzie już nas skreślili, ale my wierzyliśmy, że to dobry powód, bo to zrobić [awansować - przyp. red.] - podkreślił obrońca Liverpoolu.

Georginio Wijnaldum zdobył dwie bramki po wejściu na boisko w przerwie. - To niewiarygodne. Po meczu w Hiszpanii byliśmy pewni, że może zdobyć cztery bramki i wygrać 4:0. Ludzie z zewnątrz zwątpili i myśleli, że nie potrafimy tego zrobić. Ale znowu pokazaliśmy, że w piłce nożnej wszystko jest możliwe - podkreślił Holender. - Byłem wściekły, że trener nie postawił na mnie w wyjściowym składzie. Spróbowałem pomóc drużynie i jestem szczęśliwy, że mogłem to zrobić strzelając dwie bramki - przyznał po zakończeniu meczu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.