Dwadzieścia lat temu w 93. minucie finału na Camp Nou dokonał niemożliwego. Wbił piłkę do bramki Bayernu po zgraniu Sheringhama i dał zwycięstwo Manchesterowi United. W środowy wieczór na Parc Des Princes stał z boku już jako trener. Mógł tylko patrzeć jak jego pupilek wytrzymuje gigantyczną presję i w 94. minucie wykorzystuje rzut karny. Ole Gunnar Solskjaer znów wplątał się w niewiarygodną historię. Spiął klamrą dwie dekady w Lidze Mistrzów dostarczając tego samego ducha i te same emocje. Za nimi kibice United tęsknili jeszcze bardziej niż za zwycięstwami.
Odblokowanie Markusa Rashforda i wydobycie pełnego potencjału z Romelu Lukaku było dla niego jednym z najważniejszych zadań na początku pracy w Manchesterze. On – były napastnik, morderca o twarzy dziecka, cudotwórca z finału Ligi Mistrzów z 1999 roku był wymarzonym nauczycielem. Chciał grać ofensywniej, zaufał piłkarzom bardziej niż Jose Mourinho. Jeszcze w grudniu stwierdził, że zespół musi być skuteczniejszy pod bramką przeciwnik. Efekt? 12 goli w trzech pierwszych meczach. Tuż przed rewanżem z PSG powiedział, że zespół musi szybko zdobyć bramkę. W drugiej minucie było 1:0.
Szczególną opieką otoczył napastników. Pracował z nimi indywidualnie, powtarzał, że mają olbrzymie umiejętności i jedyne co muszą zrobić, to zachować spokój w polu karnym rywala.
– Chodzi tylko spokój. Niekiedy wystarczy posłać piłkę obok bramkarza, a innym razem trzeba go minąć. Bramka nigdy się nie ruszy – mówił Solskjaer na początku pracy.
I Lukaku minął. Wykorzystał błąd Thilo Kherera, przejął piłkę i zachował spokój mając za sobą Thiago Silvę, a przed oczami Gianluigiego Buffona. Nie uderzał, kiwnął Włocha, a bramka przecież nigdy się nie rusza. Wystarczyło wbić piłkę do pustej.
Poza spokojem ważna jest odwaga. O nią Solskjaer prosi wszystkich swoich piłkarzy. W czasach, gdy trenował Molde do sieci wpadło krótkie nagranie z jego zajęć. Wściekły krzyczy do swoich piłkarzy, że czasami są 15 metrów od bramki, a boją się uderzać. Nie potrafił tego zrozumieć. – Wtedy podajesz? Strzelaj! W życiu nie strzelisz gola bez tego! Strzelaj! Ja pierniczę, czy ktoś w ogóle chce uderzyć? – darł się.
Rashford uderzył. Nawet nie z piętnastu, a dobrych 25 metrów. Nie idealnie, ale piłka odbiła się tuż przed Buffonem przez co popełnił błąd. Odbił ją przed siebie, a Lukaku – oczywiście spokojnie – dobił tuż obok niego. Przez cały mecz United oddali pięć strzałów. Pierwszy - gol Lukaku, drugi – uderzenie Rashforda i błąd Buffona, trzeci – dobitka Lukaku i kolejny gol. Czwarty strzał przyniósł rzut karny, a piąty gola dającego awans do ćwierćfinałów. I spróbujcie przekonać Solskjaera, że z tymi strzałami nie ma racji.
Ole Gunnar Solskjaer miał plan jak dotrzeć do swoich napastników. Najpierw zajął się Rashfordem – już od pierwszego meczu odważnie na niego postawił, później na każdym kroku podkreślał jego talent i świetne warunki do bycia napastnikiem. Wreszcie na początku stycznia podczas zgrupowania w Dubaju miał wziąć go na bok i zapewnić, że u niego jest pierwszym napastnikiem. Tym najważniejszym, od którego zaczyna ustalanie składu.
Zbudował w Angliku tak olbrzymią pewność siebie, że ten nie bał się podejść do swojego pierwszego w życiu rzutu karnego w barwach Manchesteru United i wykonać go w doliczonym czasie gry, przed 50 tys. kibiców, w meczu Ligi Mistrzów, gdy od powodzenia zależał awans do kolejnej rundy. A jeszcze do niedawna Rashfordowi zarzucano, że nie wytrzymuje presji w ważnych momentach i panikuje pod bramką przeciwnika.
Zepchnięty początkowo na boczny tor Lukaku w odpowiednim momencie wrócił do łask. Ze względu na plagę kontuzji, Norweg zmienił ustawienie swojego zespołu i zaczął grać dwoma napastnikami jednocześnie. Każdy z ostatnich trzech meczów Belg kończył z dwoma golami.
Mimo to Ole Gunnar Solskjaer wciąż nie dostał od władz klubu propozycji nowego, stałego kontraktu. Kibice tego nie rozumieją, Gary Neville wyśmiewa to w telewizyjnym studiu, a Norweg tradycyjnie zachowuje spokój tylko odrobinę skarżąc się, że wszyscy go o to pytają. Solskjaer od kiedy został trenerem United nie przegrał żadnego meczu z lidze. Wrócił do najlepszej czwórki po drodze pokonując m.in. Tottenham oraz przeszedł przez kolejne rundy Pucharu Anglii eliminując Arsenal i Chelsea. Jedyna porażka przestała mieć znaczenie w środowy wieczór. Starty z pierwszego spotkania z PSG udało się odrobić mimo braku dziesięciu piłkarzy i kontuzji jedenastego jeszcze w pierwszej połowie meczu.
– Ole dał kibicom nadzieję. Dał im poczucie, że to znów jest nasz Manchester United. Nie da się przeliczyć tej wartości na pieniądze. Wyobraźcie sobie, że Manchester United mówi, że Solskjaer nie dostanie tej pracy. Fani chyba zburzyliby Old Trafford – powiedział Rio Ferdinand.
Patrząc na atmosferę w Manchesterze United, to piłkarze pójdą burzyć ten stadion razem z kibicami.