Liga Mistrzów. Łukasz Piszczek, czyli rekordowy spokój, który osiągnął tak łatwo

Borussia Dortmund - Club Brugge 0:0. Zaryzykujemy chyba niewiele: to najłatwiejszy - a przy okazji wyjątkowy, bo rekordowy - mecz Łukasza Piszczka rozegrany w Lidze Mistrzów. Zero celnych strzałów, ledwie 30 proc. posiadania piłki - to statystyki Club Brugge, które w żaden sposób nie postawiło się Borussii Dortmund.

Kiedy w 5. minucie Emmanuel Dennis stracił piłkę, trener Club Brugge Ivan Leko machnął ręką. Był zły. Może nawet więcej niż zły, że 21-letni Nigeryjczyk w tak łatwy sposób przegrał pojedynek - odbił się od Łukasza Piszczka i wyleciał z piłką poza boisko. O faulu nie było mowy - interwencja przy bocznej linii była zgodna z przepisami. Choć interwencja to może za duże słowo, bo Piszczek nawet się nie ruszył. Rozstawił szeroko nogi, stanął twarzą do rywala i po prostu wypchnął za boisko. Trudzić specjalnie się nie musiał. W kolejnych minutach również, bo rywale zamiast atakować, murowali się na własnej połowie.

Piszczek, czyli końca nie widać

Spokój i luz było widać już na rozgrzewce, na którą Piszczek wychodził jako jeden z pierwszych. Z piłką pod pachą, uśmiechnięty, jakby w ogóle się nie stresował, że za chwilę dla Borussii rozegra 45. mecz w Lidze Mistrzów. Że w klubie stanie się rekordzistą - wyprzedzi Stefana Reutera, który w 1997 r. sięgnął z BVB po jak na razie jedyne trofeum w tych rozgrywkach (3:1 w finale z Juventusem).

Reuter w Borussii grał 12 lat (1992 - 2004), w Dortmundzie kończył karierę. Skończyć ją tam chciałby też Piszczek, ale to temat tak odległy, że nie warto o tym pisać. Może nawet odleglejszy niż jego obecny kontrakt, który wygasa w czerwcu 2020 r. Bo 33-letni Piszczek na razie w ogóle nie daje powodów, by o nim zapomnieć. Jeśli już, to o sobie przypomina (może też w kontekście powrotu do reprezentacji?), jak w ostatniej kolejce Bundesligi, kiedy zdobył dla Borussii piękną bramkę.

Borussia - Club Brugge. Mecz do zapomnienia

- Łatwiej gra się przeciwko czterem obrońcom. Spodziewam się jednak, że Club Brugge zagra pięcioma. Ale spokojnie, jesteśmy przyzwyczajeni, wiele drużyn ustawia się tak przeciwko nam - mówił przed meczem trener Borussii Lucien Favre. Taktykę rywala przewidział dobrze. Ale zapowiadając, że Borussię czeka trudne spotkanie, trochę przesadził. A nawet nie trochę, bardzo.

Belgowie, by myśleć o wyjściu z grupy, potrzebowali w środę zwycięstwa. Nie wyglądali jednak na drużynę, która tego zwycięstwa pragnie. Borussia też nie, ale jej do awansu akurat wystarczał remis, który osiągnęła bez większych problemów - wystarczy spojrzeć na jej posiadanie piłki (70 proc.) albo na liczbę celnych strzałów oddanych przez rywala (zero). Albo w ogóle na nic nie spoglądać. Po prostu zapomnieć o tym meczu, choćby o sytuacji Marco Reusa z 31. minuty, kiedy w sytuacji sam na sam z bramkarzem uderzył obok słupka.

Ewentualnie spojrzeć sobie tylko na tabelę: 12 punktów Atletico, 10 punktów Borussii, gdzie na kolejkę przed końcem sytuacja w grupie A jest już jasna. Pewny awansu do fazy grupowej Ligi Europy jest też Club Brugge (pięć punktów), z LM żegna się AS Monaco (jeden punkt), które za dwa tygodnie kończy fazę grupową meczem z Borussią (11 grudnia, godz. 21).

Łukasz Piszczek w meczu z Club Brugge:

Minuty: 90 minut

Strzały: 0

Strzały celne: 0

Podania celne: 63

Podania celne do tyłu i do boku: 44

Podania celne do przodu: 19

Straty (przegrane pojedynki): 3

Przejęte piłki: 8

Wybite piłki: 6

Faule: 2

Faulowany: 1

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.