Liga Mistrzów. Bayern - AEK Ateny 2:0 po golach Lewandowskiego. Bayern zgrzyta i nudzi, ale toczy się dalej. W Lidze Mistrzów - byle do wiosny

Robert Lewandowski strzelił dwa gole, a okazji miał na cztery. Bayern wygrał z AEK, nie zachwycając. Ale też nie był to mecz do zachwycania, tylko do prześlizgnięcia się z trzema punktami do sobotniego hitu z Borussią Dortmund.

Bramkę numer 48 w Pucharze Europy, zrównującą go ze Zlatanem Ibrahimoviciem, najlepszym taekwondeką wśród piłkarzy, i z Andrijem Szewczenką, Robert Lewandowski zdobył w dość banalny jak na siebie sposób: wywalczył rzut karny (nieco dyskusyjny, choć pociągnięcie za koszulkę było) i go wykorzystał. Za to do strzelenia bramki numer 49, wyrównującej dorobek Alfredo di Stefano, potrzebował – jak to ujęła „Sueddeutsche Zeitung” - ciosu kung-fu. „Kończyny dolne ma zwinne, prawie jak Jackie Chan” – napisał komentator „SZ” o akcji z 71. minuty, gdy Lewandowski sięgnął nogą wysoko przelatującej piłki i skierował ją w górny róg.

To był jego jubileusz, setny mecz w europejskich pucharach. Gdy w nich w 2008 debiutował, od razu z golem dla Lecha, polskim rekordzistą występów w Europie był Jerzy Dudek, zbliżający się do siedemdziesięciu meczów. A rekord goli w europejskich pucharach miał Włodzimierz Lubański – 31 bramek. Lewandowski przez 10 następnych lat uzbierał w Europie aż 56 goli (z czego siedem w Pucharze UEFA). W Pucharze Europy jest dziś razem z di Stefano siódmy na liście wszech czasów, o bramkę za swoim byłym idolem Thierry’m Henrym, za Ruudem van Nistelrooyem, Karimem Benzemą, Raulem i nieuchwytnymi Leo Messim i Cristiano Ronaldo.

Juventus przegrał wygrany mecz! Szok w Turynie. Szczęsny się nie popisał

Bayern jednostajny w ataku

Mógł w środę schodzić z boiska przynajmniej z hat-trickiem. W najlepszej niewykorzystanej sytuacji był sam przed bramkarzem AEK po świetnym prostopadłym podaniu Javiego Martineza. Trafił w skracającego kąt bramkarza. Ale i tak Lewandowski ma już po czterech meczach obecnej LM cztery gole, czyli tylko o jednego mniej niż w całym poprzednim sezonie w pucharach. A Bayern jest o punkt od awansu do 1/8 finału.

To ciągle nie jest Bayern, który daje przyjemność oglądania. W ataku raczej usypia jednostajnością, w obronie nadal wydaje się kruchy, choć akurat AEK Ateny tego wykorzystać nie umiał. Brakuje takich podań jak to Martineza do Lewandowskiego. Brakuje automatycznego porozumienia w ataku, takiego jakie mają Lewandowski i Thomas Mueller, gdy obaj są w dobrej formie. Przeciw AEK próbowali tego na początku meczu, z powodzeniem. Ale potem Mueller gdzieś przepadł.

Gdy tylko Bayern przyspieszy rozegranie, albo gdy ktoś się wyłamie ze schematu, robi się groźnie dla rywali. Problem w tym że to się dzieje zbyt rzadko. I po kilkunastu meczach o punkty za kadencji Niko Kovaca nadal trudno o odpowiedź, w którym miejscu dziś Bayern jest: czy cierpi bardziej przez kontuzje kreatywnych piłkarzy (Kingsley Coman, Thiago), czy przez niedostatek pomysłów trenera na ofensywę.

Styl nie przekonuje, wokół drużyny jest niespokojnie, ale od ostatniej przerwy reprezentacyjnej Bayern wygrał pięć meczów (z czego cztery na wyjeździe), a szósty zremisował. Wykorzystał łatwy kalendarz, nie dał się zmęczeniu, a grał co trzy dni. Prawie zapewnił sobie awans w LM i przesunął się z szóstego na trzecie miejsce w Bundeslidze. Ale dopiero w sobotę w meczu z Borussią Dortmund dostanie wiarygodną odpowiedź, czy zrobił przez tych kolejnych kilka tygodni z Kovacem jakieś postępy. W meczu z AEK chodziło tylko o to, żeby do trzech punktów dojść jak najmniejszym wysiłkiem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.