Liga Mistrzów. Club Brugge - AS Monaco. Kapitan Glik nie pomógł. "Od kilku tygodni jest cieniem samego siebie"

Francuskie media po szczęśliwym remisie Monaco z Club Brugge 1:1, zwracają uwagę na słabość monakijskiej obrony. Ganią przy tym Kamila Glika. "Chociaż zawsze dobitnie krzyczy i pokazuje kolegom co mają robić, to sam ma problem z radami dla siebie"- czytamy.

Mecz z teoretycznie najsłabszą drużyną grupy A Ligi mistrzów, Club Brugge kolejny raz obnażył tegoroczne problemy AS Monaco. Drużyna, która w dwa ostatnie lata rozsprzedała  najlepszych piłkarzy (m.in. Lemara, Fabinho, Mbappe, Mendy’ego, Silvę, Bakayoko, czy Germaina) zatraciła swoją tożsamość, szczególnie w ofensywie. Do tego doszły też urazy i kontuzje, które najpierw spędzały sen z powiek Loenardo Jardimowi, a teraz trapią Thierry’ego Henry’ego. Nowy szkoleniowiec w meczu z Belgami nie mógł skorzystać m.in. z Subasicia, N’dorama, Lopeza Grandsira czy Falcao.

Mówiąc o Monaco ostatnio mówi się zatem więcej o tych, których nie ma bo wyniki klub notuje fatalne. Ostatnie zwycięstwo monakijczycy zanotowali w połowie sierpnia. Potem zaczęła się ich zapaść. Mimo tego, że w defensywie kadrowych strat było najmniej, a ekipa z Księstwa dwa sezony temu imponowała niemal żelazną obroną, teraz ma spory problem nawet w tej formacji. W ostatnich 10 meczach - patrząc na wszystkie rozgrywki - Monaco straciło 20 bramek.

Problemów z dochodzeniem do sytuacji nie miała też w Lidze Mistrzów ekipa z Brugii. W drugiej połowie środowego meczu permanentnie okupowała bramkę gości. To, że nie strzeliła kolejnego gola może zawdzięczać bardziej swojemu pechowi niż umiejętnościom mistrza Francji z roku 2017.

Zresztą na takiego gola jak z Club Brugge kibice Monaco dwa lata temu pokręcili by nosem i dziwili się, że tak łatwo to rywalom poszło. Pewnie bardziej zdecydowany w takiej sytuacji byłby Kamil Glik. Przy dośrodkowaniu z 39. minuty stał za Wesleyem. Zostawił Brazylijczykowi sporo miejsca. Przy precyzyjnej wrzutce piłkę mógł tylko do bramki odprowadzać wzrokiem. W dodatku pilnujący dośrodkowującego Hansa Vanakena - Andrea Raggi też przeszkadzał rywalowi jakby na pół gwizdka.

Od Glika przy straconym golu można było wymagać więcej. Zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie. Polak oprócz momentów pracy na wolniejszych obrotach i tak wygrał trzy pojedynki główkowe, miał trzy przechwyty, a z 22 podań 77 proc. było celnych. Mecz skończył bez kartki.

„Daleko od Glika z przeszłości”

Przez portal SoFoot dostał jednak „3”, czyli najniższą notę z obrońców (Raggi 5, Jemerson 4) z komentarzem, że nie wykazywał się sprytem.

Podobnie oceniło to RMC Sport, gdzie dostał „3,5”. „Tak jak Sidibe, tak Glik od kilku tygodni  jest cieniem samego siebie. Chociaż zawsze dobitnie krzyczy i pokazuje kolegom co mają robić, to sam ma problem z radami dla siebie”- czytamy na stronach nadawcy radiowo telewizyjnego. „3,5” to była najniższa nota (wraz z Sidibe) dla piłkarza ze Stade Luis II.

Większość francuskich mediów obarcza Polaka za stratę bramki w Belgii. Portal Maxifoot dając mu „4” zaznacza, że gdyby nie łatwo odpuszczone krycie Wesleya, to nota Glika musiała by być wyższa. Nie najgorzej Glika ocenił za to „France Football”, który zwrócił uwagę na kilka dobrych zagrań Polaka i dyrygowanie kolegami. W opinii dziennikarzy tygodnika „wciąż jesteśmy jednak daleko od Glika, którego znaliśmy w przeszłości”.

Mogło być gorzej

Spotkanie z powodu bierności defensywy Monaco mogło zakończyć się zresztą porażką gości. 

W 70. minucie gdy gospodarze nacierali prawym skrzydłem, Glik z Raggim wracali zbyt wolno i chyba mieli złudne przekonanie, że mają kontrolę nad sytuacją. Zza ich pleców wyskoczył jednak Wesley. Nic złego nie stało się Monaco tylko dlatego, że Brazylijczyk z pierwszej piłki uderzył niecelnie. 

Jedynym pozytywem spotkania był gol Moussy Sylli, który na 8 minut dał Francuzom prowadzenie. Po dobrym strzale Sylla uśmiechnął się w stronę Glika, gdy ten podbiegł gratulować 18-latkowi trafienia. To nasz defensor zatrzymał rywali i zapoczątkował bramkową akcję gości.

Dodajmy, że Polak w tym sezonie jako kapitan Monaco zajmuje się młodymi graczami i ma dbać o ich dobre samopoczucie i wprowadzenie do drużyny, więc sporo z nimi rozmawia.

Nastroje w ekipie Thierry’ego Henry są jednak słabe. Monaco zdobyło w Lidze Mistrzów pierwszy punkt w tym sezonie. Kolejny mecz w tych rozgrywkach zagra u siebie z Brugią.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.