Manchester United - Valencia. Jose Mourinho jeszcze nie pakuje walizek

Po takim meczu oczy same się zamykają, a ziewanie jest mimowolne. Manchester United zremisował 0:0 z Valencią i stworzył na Old Trafford prawdziwie grobową atmosferę. Jose Mourinho pogrzebany na razie jednak nie będzie.

Nie sposób obwieścić końca kryzysu po meczu tak przeciętnym, nudnym i zremisowanym 0:0. Zresztą, nikt nie oczekiwał, że Manchester United z dnia na dzień zacznie grać bezbłędnie w defensywie i z polotem pod bramką rywala. Po kilku dniach pełnych krytyki, rozdrapywania konfliktów, analizowania podziałów w drużynie i podważania umiejętności interpersonalnych Jose Mourinho skupiano się przede wszystkim na tym, jak piłkarze i menedżer na to wszystko zareagują. Na konferencji przedmeczowej Mourinho i Matić odpowiedzieli na ponad 20 pytań dziennikarzy i żadne nie dotyczyło meczu z Valencią – to najlepiej pokazuje, na czym skupiała się uwaga kibiców.

Determinacji wystarczyło na kwadrans

Portugalczyk w programie meczowym patetycznie napisał, że zawsze kierował się w życiu kilkoma złotymi zasadami. – Zespół może przegrać, ale nie może stracić godności. Drużyna zawsze będzie ważniejsza niż indywidualności, herb na piersi jest ważniejszy od nazwiska na plecach – przekazał kibicom, a później całkowicie tym indywidualnościom zaufał. Powierzył swój los w ręce Pogby, Lukaku, Sancheza, czyli wszystkich tych, z którymi ma być pokłócony. Nie sposób stwierdzić, jaki był ogólny plan Portugalczyka na pokonanie Valencii, bo jego zespół zagrażał przeciwnikowi tylko po indywidualnych akcjach Rashforda, Pogby lub wpuszczonego w drugiej połowie Martiala.

Początek meczu był jednak całkiem obiecujący, bo piłkarze Mourinho grali ambitnie, szybko odbierali piłkę przeciwnikowi i stworzyli kilka niezłych okazji. Najaktywniejszy był Marcus Rashford, który łatwo radził sobie w pojedynkach z Cristiano Piccinim i dwukrotnie kończył indywidualną akcję strzałem sprzed pola karnego. Pogba kilka razy błysnął kreatywnością, świetnie dograł do Lukaku, mocno uderzył z rzutu wolnego, ale na tym koniec.

Determinacji wystarczyło tylko na kwadrans, a później „Czerwone Diabły” już do końca meczu grały bez wyrazu, jednostajnie i przewidywalnie. W pierwszej połowie kibice zobaczyli tylko dwa celne strzały na bramkę – po jednym każdego zespołu. Po zmianie stron obraz gry nawet nie drgnął i zakończył się bezbramkowym remisem, którym na Old Trafford pachniało już po trzydziestu minutach.

Mourinho na razie bezpieczny

Pytanie na jak długo? Wątpliwości nie zostały rozwiane, a przebieg meczu sprawił, że kibice wciąż bardziej niż na grze wciąż będą skupiać się na sprawach pozaboiskowych. Po takim spotkaniu nikt Mourinho nie zwolni, ale też nie powie, że Portugalczyk zobaczył światełko w tunelu i będzie w stanie poprowadzić zespół do wyjścia. Manchester United nie został przez Valencię odpowiednio sprawdzony, bo piłkarze Marcelino skupiali się przede wszystkim na odpowiedzialnej grze w obronie i nie zagrali tak odważnie jak chociażby West Ham. To był mecz, który odejdzie w zapomnienie wraz z rozpoczęciem kolejnego. Dla Mourinho to całkiem niezła informacja.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.