Liga Mistrzów. RB Salzburg prezentuje: jak nie wejść do LM po raz jedenasty i siódmy z rzędu. "Klątwa w DNA"

RB Salzburg jest kandydatem do miana jednego z największych nieudaczników europejskiego futbolu. Dokonało rzeczy wydawało się niemożliwej. Po raz jedenasty wystąpiło w eliminacjach Ligi Mistrzów i po raz siódmy z rzędu, ale mimo to po raz kolejny odpadło w kuriozalnych okolicznościach.

Tym razem zdecydowały dwa gole stracone w ciągu 77 sekund z Crveną Zvezdą (2:2, 0:0 w pierwszym meczu). El Fardou Ben zdobył bramki w 65. i 66. minucie, co zabrało Salzburgowi Ligę Mistrzów. - Popełniliśmy błędy jak dzieci. Nie wiem co się stało. Nie ma sensu mówić, że byliśmy dziesięć razy lepsi, ale rzeczywiście tak było - powiedział Munas Dabbur, strzelec dwóch goli dla gospodarzy.

- Salzburg i Liga Mistrzów. To po prostu nie pasuje - piszą austriackie media po kolejnej klęsce. Bo nie da się tego inaczej nazwać. Piłkarze płakali po końcowym gwizdku, rezerwowi byli załamani jeszcze w trakcie meczu i chowali swoje twarze.

- Prowadząc 2:0 nie można stracić kontroli nad meczem. Te dwa gole przyszły znikąd, Crvena nie miała żadnych szans. Znowu wyszliśmy na głupków, jak w ostatnich latach - powiedział Christoph Freund, dyrektor sportowy klubu. I dodał, że to drugi rok z rzędu, w którym Salzburg odpadł, mimo że nie przegrał żadnego meczu. W pewnym sensie jest jednym z największych nieobecnych LM. To jedna z największych niespodzianek, ale jednocześnie można było się jej spodziewać.

"Klątwa w DNA"

Austriacy piszą już nawet o klątwie. - Klątwa Ligi Mistrzów musiała dostać się do DNA Salzburga. Strach przed porażką dało się wyczuć na kilka dni przed meczem - pisze "Krone". Ta czarna seria przypomina coraz bardziej nieudane próby awansu do LM w wykonaniu polskich klubów przez lata.

Bo to nie jest tak, że "Byki" nie mają odpowiednich umiejętności. Salzburg udowadniał już nie raz, że prezentuje odpowiedni poziom. Poza tym w ostatnich latach do LM dostawały się słabsze kluby, nawet Legia Warszawa, mimo że w eliminacjach spisywała się fatalnie.

Lista wstydu Salzburga zawiera nawet Dudelange, które niedawno wyeliminowało Legię Warszawa z Ligi Europy. W pełni wygląda tak:

Valencia (1:3 w dwumeczu)

Szachtar (2:3)

Maccabi Hajfa (1:5)

Hapoel Tel-Aviv (3:4)

Dudelange (4:4)

Fenerbahce (2:4)

Malmoe (2:4)

Dinamo Zagrzeb (2:3 po dogrywce)

Rijeka (1:1)

Crvena (2:2)

"Klub bez historii"

Nie tak to miało wyglądać. Red Bull kupił Austrię Salzburg w 2005 roku i zmienił wszystko, poczynając od nazwy. Zadeklarował, że "to nowy klub bez historii". Na stronie internetowej Salzburga widniała informacja, że drużyna powstała w 2005 roku.

Została jednak usunięta ze względu na sprzeciw austriackiej federacji piłkarskiej. Te działania sprawiły, że wielu kibiców przywiązanych do tradycji Austrii Salzburg odwróciło się od nowego, "sztucznego" tworu. Założyli oni swój własny klub, który występuje w niższych ligach.

RB Salzburg zostało jednak austriackim hegemonem. Musiało, przy zdecydowanie większych nakładach finansowych niż rywale. Wygrało ligę w dziewięciu z trzynastu sezonów. Tytułu mistrzowskiego nie wypuszcza z rąk od pięciu lat, dołożyło do tego cztery krajowe puchary.

Zachwycony Guardiola

I to nie jest tak, że to ekipa mocna jedynie na własnym podwórku. W 2014 roku zachwyciło nawet Pepa Guardiolę. - Nigdy w mojej karierze nie mierzyłem się z zespołem, który grałby z taką intensywnością - powiedział Guardiola po sparingu przegranym przez jego Bayern z Salzburgiem (0:3). W tamtej ekipie grali Kevin Kampl (dzisiaj Bayer Leverkusen, interesuje się nim Barcelona) czy Sadio Mane (gwiazda Liverpoolu).

Niedługo później Salzburg w Lidze Europy zmiótł z powierzchni ziemi Ajax. Rozbił rywala na wyjeździe 3:0, by dobić go u siebie wygrywając 3:1. Styl tych zwycięstw był oszałamiający, to nim zachwycał się Guardiola.

Ale Salzburg nie byłby Salzburgiem, gdyby mimo znakomitej gry nie odpadł w kolejnej rundzie z FC Basel. W rewanżu prowadził 1:0, ale spotkanie zostało przerwane ze względu na zachowanie szwajcarskich kibiców. Po tej przymusowej przerwie coś stało się zawodnikom Salzburga. Nie przypominali siebie, Jonatan Soriano nie trafił do pustej bramki, a Basel strzeliło na wyjeździe dwa gole i awansowało.

O krok od finału Ligi Europy

Parę miesięcy temu przyszło przełamanie. Salzburg awansował do półfinału Ligi Europy w wielkim stylu. Wyeliminował Real Sociedad, Borussię Dortmund i Lazio po wielkim comebacku. Na tym etapie pucharów był najlepszą ekipą spoza "wielkiej piątki".

Marsylia okazała się jednak za mocna. W rewanżu Austriacy wygrali u siebie 2:0, przez co doszło do dogrywki. Francuzi w jej końcówce oddali swój jedyny celny strzał w całym meczu (!) i w ten sposób prześlizgnęli się do finału. Co najciekawsze, stało się to po rzucie rożnym, którego w ogóle nie powinno być. Wcześniej Salzburg wyprzedził Marsylię w fazie grupowej, wygrał 1:0 i zremisował 0:0. Ale w najważniejszym momencie Austriacy jak zwykle nie dali rady. Zabrakło im milimetrów.

Taśma produkcyjna

Trzeba jednak pamiętać, że Salzburg to i tak klub nastawiony wyłącznie na produkcję piłkarzy. Najlepsi przechodzą potem do RB Lipsk, czyli drugiego klubu Red Bulla - tego, który jest klejnotem w koronie austriackiej firmy. Młodzi zawodnicy trafiają do Austrii by ogrywać się i nabierać doświadczenia na arenie międzynarodowej, a potem przejść do Lpska. A Liga Mistrzów jest najlepszym miejscem na naukę, dlatego tak wszystkim zależy na awansie do niej.

Młodzież w Salzburgu spisuje się znakomicie. W 2017 roku ekipa do lat 19 wygrała młodzieżową Ligę Mistrzów. W fazie pucharowej pokonała kolejno PSG (5:0), Atletico (2:1), Barcelonę (2:1) i Benfikę (2:1). Trenerem był Marco Rose, który teraz prowadzi pierwszą drużynę.

- Mamy bardzo dobrą siatkę scoutingową na całym świecie. Dzięki temu przyciągamy do klubu młode talenty - tłumaczył Rose. Z tamtego zespołu do pierwszej ekipy przeszli tacy zawodnicy jak Hannes Wolf, Xaver Schlager czy Amadou Haidara.

Płacz piłkarzy

Ale teraz Rose musi mierzyć się z największą klęską w swojej karierze. - To potężny cios, bardzo boli. Czuję się gów******, to był nasz wielki cel. Oddaliśmy prowadzenie 2:0 w dwie minuty. Piłkarze płakali - stwierdził. Teraz cel jest jeden: dobry występ w Lidze Europy i wygranie ligi austriackiej. Po to, by za rok po raz dwunasty spróbować awansować do Ligi Mistrzów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.