Ajax ostatni raz wystąpił w fazie grupowej Ligi Mistrzów w sezonie 2014/2015, dlatego w Amsterdamie panowała ogromna mobilizacja. I widać było ją od początku spotkania.
Nie minęło 120 sekund, a gospodarze już prowadzili. Donny van de Beek wpisał się na listę strzelców, ale duża w tym zasługa była bramkarza gości, który nie obronił łatwego strzału. Goście wyrównali już w 16. minucie. Dynamo rozegrało rzut rożny, a Tomasz Kędziora był najlepiej ustawiony podczas zamieszania w polu bramkowym i skutecznie dobił strzał kolegi i umieścił piłkę w siatce. Dwadzieścia minut później Ajax ponownie wyszedł na prowadzenie. Ziyech strzelał z dystansu, a piłka odbiła się jeszcze od Kadara i kompletnie zmyliła bramkarza.
W kolejnych minutach Dynamo zaczęło grać coraz odważniej, więc na boisku zrobiło się więcej wolnego miejsca, co skutecznie wykorzystali gospodarze, a konkretnie Tadić. Później wynik już się nie zmienił, choć Klaas-Jan Huntelaar miał kilka dogodnych okazji.
Ajax jest zdecydowany faworytem do awansu. Warto jednak pamiętać, że w pierwszej połowie meczu gościom należał się rzut karny, ale sędzia się nie dopatrzył się przewinienia. Może, gdyby mógł skorzystać z VAR-u, to wynik meczu nie zostałby wypaczony.
Young Boys Berno zremisowało z Dinamem Zagrzeb 1:1. Damian Kądzior pojawił się na murawie dopiero w 83. minucie, ale nie zdołał odwrócić losów spotkania.
AEK Ateny prowadził już 2:0 na wyjeździe z MOL Vidi FC, ale Węgrzy zdołali strzelić gola kontaktowego. Obie drużyny kończyły mecz w dziesiątkę, bo arbiter pokazał dwie czerwone kartki.
A co się działo we wtorek?
We wtorek odbyły się trzy mecze ostatniej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. PSV po dramatycznej końcówce spotkania wygrało na wyjeździe z BATE Borysów 3:2, a grecki PAOK zremisował z Benfiką 1:1. W meczu Crvena Zvezda Belgrad - Red Bull Salzburg nie padła żadna bramka. Więcej o wtorkowych meczach przeczytasz TU.
***
"Robert Lewandowski i Bayern są jak mąż i żona. Wytrwają ze sobą do końca". Nowy sezon w Sport.pl
Bundesliga. Bayern Monachium szuka następców Francka Ribery'ego i Arjena Robbena