Liga Mistrzów. Legia na krawędzi Europy. Brak awansu do fazy grupowej może oznaczać katastrofę

Brak awansu choćby do fazy grupowej Ligi Europy oznaczać będzie dla Legii Warszawa kłopoty. I to duże kłopoty, wręcz katastrofę, bo dziura w budżecie znowu rozrośnie się do niebotycznych rozmiarów.

Chaos, błędy, fatalna gra i przeraźliwe gwizdy, które żegnały schodzących z boiska piłkarzy. Legia Warszawa skompromitowała się w pierwszym meczu II rundy eliminacyjnej do Ligi Mistrzów. Przegrała na własnym stadionie 0:2 ze Spartakiem Trnawa. A mogła przegrać jeszcze wyżej - nawet 0:5 - gdyby mistrz Słowacji we wtorek okazał się bardziej skuteczny.

Dean Klafurić słabą postawę drużyny tłumaczył problemami zdrowotnymi. - Naszych kluczowych piłkarzy - m.in. Carlitosa, Arkadiusza Malarza, Sebastiana Szymańskiego, Jose Kante - dopadł wirus. Przed meczem mieli biegunkę i gorączkę. Ale jesteśmy dopiero w połowie drogi. Jeszcze wszystko może się zmienić. Wierzę w tę drużynę - asekurował się.

Cierpliwość prezesa Dariusza Mioduskiego może się jednak zaraz skończyć. Tym bardziej że mecz ze Spartakiem jak w soczewce skupił wszystkie problemy, z którymi mistrz Polski boryka się od początku sezonu. Pokazał, że ich nie ubywa, a przecież za chwilę może być ich jeszcze więcej, bo brak awansu choćby do fazy grupowej Ligi Europy oznaczać będzie dla Legii katastrofę. Wizerunkową, ale przede wszystkim finansową.

Sukces, który stał się obowiązkiem

Do 2013 roku stołeczny klub traktował grę w fazie grupowej LE jako sukces. Potem jako obowiązek. Już cztery lata temu Mioduski mówił, iż budżet klubu zakłada, że drużyna będzie zarabiała na siebie w LE. - Zdajemy sobie sprawę, że to duże ryzyko, ale musimy je podjąć, by się rozwijać. Wzmacniamy zespół, wydajemy pieniądze na nowych graczy, koszty rosną, trzeba je czymś pokrywać - tłumaczył wtedy.

Już w zeszłym sezonie Mioduski zmuszony był dołożyć mnóstwo pieniędzy z własnej kieszeni. Legia odpadła bowiem w IV rundzie eliminacji LE z Sheriffem Tyraspol i po raz pierwszy od pięciu lat nie zagrała jesienią w pucharach. Ale dziura w budżecie zaczęła rosnąć jeszcze przed dwumeczem z Sheriffem. A wszystko przez brak awansu do play-offu eliminacji do LM (Legia odpadła w III rundzie z FK Astana), który gwarantował mistrzom Polski przynajmniej 25 mln zł.

Teraz do zgarnięcia jest jeszcze więcej, bo jeśli Legia dobrnęłaby do ostatniej, IV rundy eliminacji Champions League i nawet w niej poległa, to od UEFA dostałaby aż 21,5 mln, a do tego 12,5 mln za awans do fazy grupowej LE. Czyli w sumie 34 mln zł.

Słowem, jest o co walczyć, ale by w ogóle myśleć o tych pieniądzach, trzeba najpierw przejść Spartaka. Zadanie wydaje się niezwykle trudne, bo mistrzowie Polski na Słowacji muszą wygrać trzema bramkami. A potem jeszcze pokonać zwycięzcę pary Crvena Zvezda Belgrad - Suduva Mariampol (w pierwszym meczu Crvena wygrała u siebie 3:0).

Pieniędzy ubywa, piłkarzy przybywa

Mioduski, odkąd przejął Legię (marzec 2017), pieniędzy głównie się pozbywa. Najpierw, by odkupić 40 proc. udziałów od Bogusława Leśnodorskiego i Macieja Wandzla, wyłożył z własnej kieszeni 38 milionów złotych. A potem jeszcze doinwestował klub ze swoich środków. Władował kolejne miliony, bo nie tylko zasypał dziurę w budżecie, lecz także zimą sprowadził aż dziesięciu nowych piłkarzy.

Szeroka kadra i wysokie kontrakty sprawiają, że budżet Legii nadal jest rozdmuchany. A szukanie ewentualnych oszczędności na tym polu może się okazać niezwykle trudne. Praktycznie niemożliwe, bo w tej chwili jedynym piłkarzem, na którym Legia mogłaby zarobić większe pieniądze, wydaje się 19-letni Sebastian Szymański.

O Szymańskiego nikt się jednak nie zabija. Tak samo jak o innych piłkarzy Legii, którzy zaraz mogą być wielkim obciążeniem. Bo jeśli mistrz Polski nie awansuje przynajmniej do fazy grupowej LE, to kilkudziesięciomilionowa dziura w budżecie - drugi rok z rzędu, bez pomocy potężnego inwestora - może się okazać nie do zasypania.

Jeśli Legia nie odrobi strat ze Spartakiem (rewanż we wtorek, godz. 20.30), trafi do III rundy eliminacji LE, gdzie jej rywalem będzie zespół z Kosowa (KF Drita Gniljane) lub Luksemburga (F91 Dudelange). W kolejnej rundzie - tej decydującej o awansie, zapewniającej potrzebny i planowany przypływ gotówki - może zmierzyć się z silniejszym rywalem np. z FC Midtjylland (Dania), Hapoelem Beer Szewa (Izrael) czy CFR Cluj (Rumunia).

Liga Mistrzów. Legia Warszawa - Spartak Trnava. Miroslav Radović. Zagraliśmy bardzo słabo, wyglądało to fatalnie

Adam Hlousek odejdzie z Legii Warszawa? New York City FC zainteresowane czeskim obrońcą

Liga Mistrzów. Legia Warszawa - Spartak Trnawa. Krzysztof Mączyński doznał kontuzji, ale nie jest to groźny uraz

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.