Liga Mistrzów. Legia Warszawa - Cork City. Rozbić irlandzki mur i postawić pierwszy krok

15 strzałów i 70 proc. posiadania piłki - to statystyki Legii z pierwszego spotkania I rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Zawodnicy Cork City podyktowali piłkarzom Deana Klafuricia trudne warunki, podobnie jak Arka Gdynia w meczu o Superpuchar Polski.

Legia zmieniła formację, bo chce grać efektownie i efektywnie, zamiast tego gra jednak nieprzekonująco. We wtorek będzie musiała udowodnić, że zmierza w dobrym kierunku, ewentualne niepowodzenie będzie bowiem dla niej tragedią. Niepowodzenie, którego do swoich myśli nie dopuszczają gracze z Irlandii, zapowiadający, że znają słabości swojego rywala i wiedzą, jak je wykorzystać.

80. minuta spotkania na Turners Cross Stadium, Krzysztof Mączyński podaje z rzutu wolnego do Michała Kucharczyka, a ten pięknym strzałem z dystansu pokonuje bramkarza Cork City. Legia wreszcie obejmuje prowadzenie, którego nie oddaje już do końca meczu. Mistrzowie Polski wygrywają 1:0 i do rewanżu przystępują ze skromną zaliczką. Ile się jednak Legioniści namęczyli, ile się naczekali na tego gola, wiedzą tylko oni sami i piłkarze Cork, którzy zamiast chłopcami do bicia, okazali się zespołem potrafiącym grać wysokim pressingiem, mogącym sprawić problemy rywalom. We wtorek zawodnicy Deana Klafuricia mają irlandzki mur rozbić szybciej, zagrać skuteczniej, i efektowniej przypieczętować awans do II rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Bo ta skuteczność, to na razie w stołecznym zespole największa bolączka.

O'piłki Marciniaka. Mistrzowski syndrom odstawienia. Prawdziwi fani wracają do tego, co naprawdę kochają

Strzałów dużo, efektów mało

15 strzałów i 70% posiadania piłki – tak było z Cork City, 17 strzałów i 65% posiadania piłki – a tak z Arką Gdynia, Legia dominowała, prowadziła grę i teoretycznie kontrolowała wydarzenia boiskowe we wszystkich meczach o stawkę w tym sezonie. No właśnie, teoretycznie – słowo klucz w kontekście występów warszawiaków, którzy od kilku tygodni szlifują grę w formacji 3-5-2. Nowe ustawienie, którym zachwyca się m.in. Dean Klafurić, czy napastnik Jose Kante, oczekiwanych efektów jednak nie przynosi. Bo co z tego, że mistrzowie Polski w dwóch meczach oddali 32 strzały, co z tego, że w każdym mieli piłkę przy nodze grubo ponad połowę czasu gry, jak jedno ze starć wygrali z wielkim trudem 1:0, a mecz o Superpuchar Polski przegrali 2:3 po fatalnych błędach wahadłowych – Marko Vesovicia i Michała Kucharczyka. – Chcemy nadal grać kombinacyjnie i atrakcyjnie. Do tego zobowiązuje nas historia klubu i jego fani – mówił niedawno Klafurić. Kombinacyjna gra oczekiwanych skutków jak na razie nie daje.

Klafurić kilkukrotnie podkreślał też, że nowa formacja to nie przypadkowy wymysł, nie jego widzimisię, a jedynie odpowiedź na kadrę, jaką dysponuje. Chorwat zdradził bowiem, że wspólnie ze swoimi współpracownikami opracował profile każdego gracza, a one wskazały mu, że nowe ustawienie będzie w sam raz. Choć w sam raz jednak nie jest, bo Kucharczyk to skrzydłowy, mający w myślach głównie pęd na bramkę rywala, nie potrafiący odnaleźć się w grze defensywnej. Pokazał to mecz z Arką, gdzie 27-latka kilka razy bez problemu gubił Luka Zarandia. Luka Zarandia, który wpisał się na listę strzelców właśnie po błędzie Kucharczyka. Ale nie tylko jego, bo na dośrodkowanie, po którym Gruzin pokonał Arkadiusza Malarza, pozwolił spóźniony – nie pierwszy raz – Vesović.

Kucharczyk już po meczu z Arką mówił zresztą o tym, że on najlepiej czuje się na pozycji napastnika. Jak trzeba, to zagra tam gdzie każe trener, bo nowej pozycji przecież się można nauczyć. Mimo wszystko z jego słów można wywnioskować to, że gra na wahadle mu do końca nie leży.

Formacja 3-5-2 na razie się więc nie sprawdza, bo wspominana tak często przez Klafuricia efektowna gra, efektowne zwycięstwo dała tylko raz – w przedsezonowym sparingu z Viitorulem (5:2). Jeżeli we wtorek „tryby warszawskiej maszyny” odpowiednio ze sobą nie zagrają, to być może sens gry ustawieniem z trójką obrońców trzeba będzie jeszcze raz przeanalizować.

Robert Lewandowski zaprzecza doniesieniom niemieckich mediów. Real Madryt wciąż w grze?

Cork City przyjeżdża po zwycięstwo

Szczególnie, że mistrzowie Irlandii do Warszawy nie przyjeżdżają się bronić. - Od naszego ostatniego meczu zmieniło się nasze podejście. Wiemy już, że Legia popełnia błędy - w Superpucharze Polski zdobyła kilka bramek, ale wiele też straciła. Przenalizowaliśmy sobie to wszystko, znamy słabości mistrzów Polski w grze defensywnej, i zamierzamy je wykorzystać - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej John Caulfield, trener Cork City. O słabościach wspominał też napastnik irlandzkiego zespołu, Karl Sheppard, który podkreślił, że Legia nie potrafi wykorzystywać stwarzanych przez siebie okazji. – Ja swoje chcę wykorzystać, bo przyjechaliśmy tu walczyć o awans. Większa presja? Nic z tych rzeczy. Musimy po prostu strzelać gole – skomentował pewnie.

Pewnością siebie, mimo dwóch przeciętnych meczów, emanował również trener Klafurić. - Wierzę w siebie i proces zmiany ustawienia. To nie może stać się szybko. To proces długoterminowy. Dobrze prezentujemy się w tym systemie, jesteśmy usatysfakcjonowani – mówił w poniedziałek.

Satysfakcja po jednym, mało przekonującym zwycięstwie, i porażce w meczu o Superpuchar Polski (szóstej z rzędu w historii Legii) to rzecz rzadko spotykana. Kibice warszawskiego zespołu muszą jednak liczyć na to, że plan chorwackiego szkoleniowca wypali, a we wtorek Legia postawi kolejny, pierwszy tak naprawdę, krok w kierunku fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mecz z Cork City o 21:00, relacja LIVE w Sport.pl.