Finał Ligi Mistrzów Real - Juventus. Zidane: Gdyby Cristiano grał ze mną w jednej drużynie, to on robiłby za gwiazdę

- Nie wierzę, że po drugiej stronie będzie catenaccio i że ktokolwiek jest tu faworytem - mówi Zinedine Zidane o finale z Juventusem (sobota, godz. 20.45). Padło oczywiście pytanie o Bale'a i Isco - kto z nim zagra od początku? "Zizou" odpowiedział w swoim stylu

„Nie myślimy o tym”. „Zaczynamy od zera”. „Chcemy grać jakby to był mecz o pierwsze nasze trofeum”. Tak powtarzali dzień przed meczem Sergio Ramos i Marcelo. Ale wiadomo, że od tematu uciec się nie da. Ostatnim klubem, któremu się udało obronić Puchar Europy był wielki Milan. Ostatnim trenerem Arrigo Sacchi. W 1990. Inna epoka, inne trenerskie przypadki. Sacchi był wielkim trenerskim teoretykiem, zmienił taktyczne mody w piłce, pięknie o tym opowiadał. Zidane to wielki praktyk, ciągle przywołujący w pracy trenera to, co czuł jako piłkarz, czego potrzebował, jak patrzył na trenera. Nie czuje potrzeby dorabiania teorii do tego co robi. Sacchi wspinał się do tych dwóch zwycięstw w Pucharze Europy przez jedenaście lat kariery, szczebel po szczeblu, od drużyn juniorskich przez niższe ligi. Zidane samodzielnie prowadzi drużyny od niespełna trzech lat. Dopiero dwa lata temu zdał egzamin na licencję UEFA Pro. Siedem miesięcy później przejął Real. Po kolejnych pięciu miesiącach wygrał Ligę Mistrzów.

Pierwszy dublet od czasów di Stefano i Kopy?

Od kiedy powstała LM, nikt nie wygrywał Pucharu Europy rok po roku. Mało komu udało się dojść do dwóch kolejnych finałów. A dla Realu, zwycięzcy sprzed roku, finał w Cardiff to podwójna randka z historią.  Bo dublet, mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Europy, też ostatni raz udał się temu klubowi w innej epoce. Aż trudno uwierzyć, że tak dawno: 59 lat temu, z trójką Kopa-Di Stefano-Gento z przodu. W sobotę może to powtórzyć Real, o którym jeszcze niedawno mówiono, że siłę bierze z innej trójki w ataku, Bale-Benzema-Cristiano. Ale obecny sezon to zmienił. BBC rzadko grało razem, Gareth Bale opuszczał z powodu kontuzji kolejne spotkania. I nie jest pewien, czy zagra w finale u siebie, w rodzinnym Cardiff.

Zidane zmienił hierarchię

Siłą obecnego Realu jest to, że nie uzależnia się od nikogo: ani od trójek w ataku, ani trójek w pomocy, itd. Jest całością, a Zidane zadbał o to, żeby każdy  zaakceptował swoją rolę z mniejszą lub większą przyjemnością. – Nie jest łatwo sprawić, żeby każdy z piłkarzy za których zapłacono duże pieniądze czuł się równie ważny dla drużyny – przyznawał Zidane w piątek. To jest jego wielkie zwycięstwo z obecnego sezonu, spłaszczenie klubowej hierarchii, tak żeby nikt nie wystawał zbyt wysoko ponad resztę. Rok temu pytanie o to czy Bale zagra czy nie byłoby zadawane z wypiekami. Teraz to formalność, ktoś musi zapytać. A i tak większość sympatyzujących z Realem wolałaby usłyszeć, że zagra Isco.

Isco czy Bale? – Nie powiem. Może obaj?

W piątek Bale normalnie trenował z drużyną, ale wcześniej uprzedzał, że jeszcze nie jest przygotowany na sto procent. A Zidane zgodnie z oczekiwaniami zrobił unik po pytaniu, czy przeciw Juventusowi wystawi Walijczyka, czy Isco. – Mówiłem wam już, że razem też mogą grać – odpowiadał Zidane. Takie są jego konferencje prasowe: zawsze grzecznie, z uśmiechem, ale i z unikami. Tak, żeby nie otwierać żadnych nowych frontów i nie wypychać siebie na pierwszy plan. Tak jak po pytaniu o Cristiano Ronaldo. – Gdyby grał ze mną w jednej drużynie, to on byłby gwiazdą. Bo najważniejsze w piłce jest strzelanie goli, a on strzela. Ja grałem dobrze, ale rzadko strzelałem – mówił bohater finału Ligi Mistrzów 2002, który rozstrzygnął tamten mecz pięknym wolejem. Jedną z najładniejszych bramek w historii Pucharu Europy.  Pytany o słowa Daniego Alvesa, że Real wygrał finał 1998 z Juventusem po golu ze spalonego, Zidane też zrobił unik. – Nie było go w tym finale, ale może mówić co chce – odpowiadał. Zidane był w tamtym finale, po stronie Juventusu. Przegrał, tak jak i rok wcześniej z Borussią. W barwach Realu wszystkie finały wygrywał: w 2002 jako piłkarz, rok temu jako trener.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.