Real Madryt w finale Ligi Mistrzów. Sensacji nie było, choć Atletico zaczęło bajecznie

Atletico Madryt pokonało Real Madryt w rewanżowym półfinale Ligi Mistrzów 2:1. 3 czerwca w Cardiff z Juventusem Turyn zagrają jednak Królewscy, którzy w pierwszym meczu wygrali 3:0.

Atletico zaczęło rewelacyjnie. Gospodarze, którzy nie mieli nic do stracenia, szaleńczo rzucili się na rywali. Już w 12. min Vicente Calderon oszalało ze szczęścia. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Koke, Saul Nigues wygrał pojedynek główkowy z Ronaldo i mocnym strzałem pokonał Keylora Navasa. Real na deskach po raz pierwszy. 

Szybko strzelony gol tylko podbudował Los Colchoneros i natchnął do kolejnych ataków. 180 sekund później było już 2:0. Raphael Varane sfaulował Fernando Torresa w polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości ze wskazaniem "jedenastki", którą wykorzystał Antoine Griezmann, choć Navas miał piłkę na ręku. I wszyscy, z szalejącym przy linii bocznej Diego Simeone na czele, zaczęli wierzyć, że jedna z najbardziej spektakularnych "remontad" jest naprawdę możliwa. Real na deskach po raz drugi. 

Gorąco w Madrycie! Wyzwiska i specjalna oprawa Atletico

Dwa nokdauny po potężnych ciosach, w tak krótkim czasie to dużo. Drużyna prowadzona przez Zinedine Zidane'a zdołała się jednak szybko otrząsnąć. Goście częściej utrzymywali się przy piłce i zaczęli coraz bardziej przeważać. W końcu Królewscy zadali zabójczy cios. 

Benzema zachwycił nawet samego siebie. Fenomenalny taniec z trzema obrońcami. Akcja sezonu? [ZOBACZ]

Magiczną akcję przeprowadził Karim Benzema. Francuz w fenomenalnym stylu zabawił się z trójką obrońców Atletico, zagrał do Toniego Krossa, którego strzał cudem obronił Oblak, ale przy dobitce Isco był bezradny. Z Atletico automatycznie zeszło powietrze. Losy półfinału zostały przesądzone. 

W drugie połowie nie działo się zbyt wiele. Real w pełni kontrolował sytuację na boisku i pewnie wywalczył swój 15. finał o Puchar Europy. 3 czerwca w Cardiff zmierzy się z Juventusem Turyn. 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.