Liga Mistrzów. Real - Bayern 4-2. Taktyka pod sędziów

W rewanżowym ćwierćfinałowym meczu Realu i Bayernu niewiele mniej emocji niż gra zawodników budziły kontrowersyjne decyzje sędziowskie. Żaden z zespołów nie pozwolił sobie na zbyt wielkie ryzyko taktyczne, stąd o wyniku decydowały indywidualności.

We wtorek, w rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów, Real Madryt po dogrywce pokonał Bayern Monachium 4:2. Niestety, po doskonałym spotkaniu na Santiago Bernabeu, znów najwięcej mówi się o sędziowskich pomyłkach, które miały duży wpływ na ostateczny wynik.

Jedna flanka

W pierwszej połowie oba zespoły grały dość bezpiecznie. Wysoki pressing nie zdarzał się zbyt często i, co może zaskakiwać, częściej był prezentowany w wykonaniu piłkarzy Realu. Hiszpanie odzyskali na połowie rywali 10 piłek, podczas gdy Niemcy - ledwie 4. Mimo, że Bawarczycy potrzebowali goli, rzadko angażowali więcej piłkarzy w ataki na przeciwników powyżej linii środkowej boiska. Real również nie był skory do ryzyka, nawet w momentach, gdy skutecznie pozbawiał rywali posiadania futbolówki czynił to niewielką liczbą graczy, podczas gdy reszta zabezpieczała własną połowę. Gospodarze bronili się przy tym wąsko, zostawiając sporo miejsca na flankach. Konkretnie na jednej z nich, gdyż nawet przy skoncentrowaniu głównie na środek, gracze Realu bardzo mocno ograniczali miejsce Robbenowi. W efekcie większość ataków Bayernu była tworzona lewą stroną, gdzie Alaba obiegał Ribery'ego. Niewiele jednak pozytywnego wynikało z tego sposobu rozegrania. Gracze Realu dawali radę blokować zawodników Bayernu na flance jeszcze zanim piłka wracała do środka.

Miejsce dla indywidualności

W drugiej połowie Bayern zaczął grać aktywniej i częściej przeszkadzać rywalom na ich połowie. Przede wszystkim częściej naciskano na zaczynającego ataki Casemiro, co szybko paraliżowało akcje gospodarzy. Bayern angażował więcej zawodników wyżej, co powodowało, że dla indywidualności w ofensywie Realu zostawało coraz więcej miejsca. Jednak także i Hiszpanie zaczynali mieć coraz większe problemy w defensywie. Niewielkie wsparcie ofensywnego tria w działania obronne powodowało, że Niemcy coraz łatwiej tworzyli przewagę sytuacyjną w strefach w pobliżu pola karnego rywala. Najpierw więcej miejsca pozostawiono Robbenowi, co wystarczyło do ugrania rzutu karnego, a potem ruch bez piłki Muellera przyczynił się do zdobycia drugiego gola.

Błędy w algorytmie

To właśnie rezerwowy Bayernu wniósł sporo ożywienia. Dobrze radził sobie w starciach bezpośrednich (50% pojedynków wygranych) i swoim ciągłym przemieszczaniem się powodował błędy w dotychczas doskonale ustawiającej się defensywie Realu. Właśnie ten czynnik nieschematyczności okazywał się w tym starciu kluczowy. Do momentu jego pojawienia się, obie drużyny doskonale neutralizowały się nawzajem. Różnicę robiły pojedyncze akcje Marcelo i właśnie Muellera. Z tego też względu Real starał się możliwie mocno ograniczać zawodników, którzy byliby w stanie samodzielnie stworzyć przewagę, czyli Robbena i w pewnym stopniu też Ribery'ego i Costę. To samo starał się czynić Bayern z Ronaldo. Słuszność takiego podejścia potwierdza fakt, że w niewielu momentach swobody właśnie Ronaldo i Robben przeprowadzali akcje decydujące o bramkach.

Paraspalone

Decyzją sędziowską, która najbardziej wpłynęła na mecz była niesłuszna czerwona kartka dla Vidala. Wprawdzie pomocnik Bayernu powinien wylecieć z boiska już wcześniej, a w jego ślady powinien pójść Casemiro, był to moment, który ostatecznie zaważył na przebiegu spotkania. Bayern grając w dziesiątkę nie był w stanie nawiązać bardziej wyrównanej walki z Realem i mimo dalszego zagęszczania środka pola przez Ancelottiego, nie dał rady zablokować ataków rywali. Samemu przy tym przez cały mecz oddał ledwie dwa celne strzały. A że rywal strzelał po niewielkich spalonych? Po takim samym padł drugi gol dla Bayernu. Liczenie na to, że sędziowie wyłapią takie sytuacje jest niejako liczeniem na cud i póki nie zmieni się sposób oceny tych zdarzeń, na tym poziomie nie warto nawet szukać pułapek ofsajdowych. Lepiej ustawiać się głębiej, nie dając szansy rywalowi na wyjście za plecy. Grać tak, jak sędzia pozwala.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.