Do ataku doszło, gdy autokar Borussii z piłkarzami na pokładzie zmierzał na Signal Iduna Park, gdzie tego samego wieczora zespół miał podjąć AS Monaco w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Około dziesięć kilometrów od stadionu na drodze autokaru zdetonowano trzy ładunki wybuchowe. W wyniku jednej z eksplozji ucierpiał Marc Barta, który złamał nadgarstek i został raniony odłamkami autokarowej szyby. Piłkarz trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację - jego zdrowiu nic nie zagraża.
- Z początku nie docierało do mnie, co się stało. Dopiero kiedy wróciłem do domu, a w progu czekała na mnie żona z synem, zrozumiałem, jak dużo szczęścia mieliśmy - relacjonował zajście występujący w Borussii na pozycji pomocnika Nuri Sahin.
- Wiem, że piłka nożna jest ważna. Kochamy ją, cierpimy dla niej, ale i zarabiamy ogromne pieniądze, dzięki którym prowadzimy uprzywilejowane życie. Ale przede wszystkim jesteśmy ludźmi, a na świecie jest wiele ważniejszych rzeczy niż futbol - kontynuował Sahin, który w ten sposób skrytykował przełożenie przez UEFA meczu z wtorku na środę. Jego zdaniem zarówno on, jak i jego koledzy nie mogli otrząsnąć się z traumy, jakiej doświadczyli, w tak krótkim czasie.
- Nie mogę zapomnieć tych wszystkich twarzy i chyba nigdy to mi się nie uda. Siedziałem w autokarze obok Marcela Schmelzera i wiem, że już do końca życia będę pamiętał jego spojrzenie. Ciężko w to wszystko uwierzyć - zakończył reprezentant Turcji.
Policja znalazła w miejscu ataku na autobus list, a "Suddeutsche Zeitung" oraz stacje WDR i NDR dotarły do informacji, że spisana na jednej stronie odezwa zaczyna się od słów "W imię Allaha miłosiernego, litościwego" i nawiązuje do grudniowego ataku terrorystycznego na jarmark w Berlinie (zginął wówczas m.in. polski kierowca ciężarówki, którą uprowadził zamachowiec) oraz zarzuca Niemcom, że ich myśliwce Tornado mordują muzułmanów na terenie tzw. Państwa Islamskiego. Niemcy wysłali swoich żołnierzy do walki z Państwem Islamskim po zamachach w Paryżu w listopadzie 2015. Jeden z ataków został przeprowadzony na stadion Saint Denis podczas meczu towarzyskiego Francja - Niemcy.
Autorzy listu pozostawionego na miejscu wybuchów w Dortmundzie piszą, że sportowcy i celebryci Niemiec "i innych krzyżowców" będą na "czarnej liście śmierci" póki Niemcy nie zrezygnują z nalotów i nie zostanie zamknięta amerykańska baza lotnicza w Ramstein. List nie jest podpisany, oddano go do analizy by ustalić, czy nie jest fałszywym tropem.