Eksperci ds. bezpieczeństwa dla Sport.pl: Zamachów nie unikniemy. Dla terrorystów futbol stał się celem efektownym i efektywnym

Trzy wybuchy, które w Dortmundzie uszkodziły jadący na mecz Ligi Mistrzów autokar Borussii i raniły Marca Bartrę, wstrząsnęły środowiskiem piłkarskim całej Europy. Eksperci ds. bezpieczeństwa pracujący dla najlepszych polskich klubów mówią Sport.pl: - Autokary wiozące piłkarzy to najłatwiejsze cele. Nie ma sposobu, aby zapobiec podobnym atakom - mówią Bogdan Kuzio z Legii Warszawa i Henryk Szlachetka z Lecha Poznań.

Wybuchy w Dortmundzie! Mecz Ligi Mistrzów odwołany! Piłkarz Borussii ranny, wylądował w szpitalu! Krzykliwe nagłówki w europejskich serwisach informacyjnych we wtorek brzmiały niemal identycznie. Eksplozje spowodowały co prawda tylko wgniecenia w klubowym autokarze, ale spotkanie zostało przeniesione na następny dzień, a Marca Bartra wylądował na stole operacyjnym. Przekaz dnia był porażający – 11 kwietnia 2017 roku o godz. 19:06 poczucie bezpieczeństwa w futbolu stało się przeszłością. – Nie da się całkowicie zabezpieczyć takiego przejazdu. Po prostu się nie da… – mówi w rozmowie ze Sport.pl dyrektor ds. bezpieczeństwa Lecha Poznań Henryk Szlachetka. Jego kolega po fachu z Legii Warszawa, Bogdan Kuzio, dodaje: – Możemy tylko minimalizować zagrożenia. Jeśli ktoś powie, że jest w stanie wykluczyć je całkowicie, to bredzi. Na Bliskim Wschodzie żołnierze armii amerykańskiej od lat znają sztuczki partyzantów, a i tak co chwilę wpadają w nowe zasadzki. Tu jest podobnie. To rodzaj wojny. Możemy tylko stosować działania prewencyjne i czekać.

 Znaleźć słaby punkt

Na oficjalnej stronie Kolejorza znajduję profil Szlachetki. Zakres jego obowiązków to „organizacja służb informacyjnych i instytucji zaangażowanych w organizację dnia meczowego, bezpieczeństwo obiektu, koordynacja wyjazdów kibiców od strony klubu, koordynacja i nadzór organizacyjny dnia meczowego”. W klubie pracuje od 2006 roku, wcześniej był policjantem. Pytam go, czy autokar to potencjalnie najłatwiejszy cel do ataku. – Niestety tak. Incydenty, jeśli będą się zdarzać, to właśnie poza stadionami. Trasa przejazdu to najsłabszy punkty. Są tam żywopłoty, studzienki kanalizacyjne, kosze na śmieci. Nie da się przeszukać wszystkiego. Popadlibyśmy w paranoję – tłumaczy.

W Dortmundzie autokar wicemistrzów Niemiec miał być eskortowany, jak wszystkie inne pojazdy przewożące piłkarzy w dniu meczu. Reguła ta dotyczy nie tylko Ligi Mistrzów, ale także spotkań reprezentacji narodowych, a często – także ligowych. W Polsce procedury przewidują wypełnienie tzw. protokołu IKG, Informacji Klubu Gościa. W punkcie C, dot. Sprawy Bezpieczeństwa, przedstawiciel przyjezdnych uzupełnia kolumnę z pytaniem: „Czy są potrzebne jakieś dodatkowe środki bez. związane z transportem zespołu? Na stadion? Ze stadionu? Z przejściem do strefy mieszanej/autokaru?”. – Prosimy miejscową policję o konwój, czyli nadzór operacyjny. Autokar jest eskortowany przez radiowozy bądź motocykle. Tak też było w Niemczech – wyjaśnia Szlachetka. Kiedy dopytuję, kto w takim razie mógłby zostać pociągnięty do odpowiedzialności za niezabezpieczenie trasy przejazdu, odpowiada: – Nikt. Wszyscy zrobili swoją robotę. Procedury nie zawiodły.

– Przejazdy zazwyczaj są bardzo bezpieczne i spokojne – przekonuje Kuzio, od 2013 roku Pełnomocnik Zarządu Legii ds. Bezpieczeństwa. – Praktycznie nie miewamy incydentów związanych z autokarem. Czasem kibice, którzy nas widzą, pokażą brzydki gest, ale to wszystko. Nie kusimy losu, pojazd parkujemy w miejscach strzeżonych. To wystarczy – zapewnia. A co z ewentualną zmianą zaleceń? – Możliwości są dwie. Pierwsza to ustalanie alternatywnych tras przejazdu, które będą wybierane w ostatniej chwili. Tak też zrobiono w środę przed meczem. Druga opcja to podróżowanie nieoznakowanymi pojazdami i utajnianie miejsca przebywania drużyny – mówi Sport.pl Kuzio i dodaje: – Każdy z klubów wyznacza swoją politykę podróżowania. Nie sądzę, aby po tych wydarzeniach UEFA wydała jakieś odgórne regulacje dotyczące przejazdów. Po prostu trzeba pamiętać, że to jak ze startem samolotu. Najtrudniejszym momentem jest start i lądowanie.

Incydent poznański

Wybierając się w latem na mistrzostwa Europy zastanawialiśmy na ile prawdopodobne są ewentualne ataki terrorystyczne. Podczas całego pobytu na francuskim Euro – a trwało on aż 39 dni – po cichu pytaliśmy: „kiedy”? Kiedy coś się wydarzy, kiedy coś wybuchnie, kiedy nastąpi tragedia? Nie dało się uciec od obaw. Przecież kilka miesięcy wcześniej, w listopadzie, zorganizowany został zamach w Paryżu. Okazją do ataku był towarzyski mecz Francji z Niemcami. Jeden z terrorystów miał nawet bilet na Stade de France, ale został zawrócony na bramce i chwilę później, uciekając, zdetonował bombę. – Agresorzy są coraz sprytniejsi. Wiedzą, że stadiony są zabezpieczone, więc decydują się na atak za pomocą zdalnego sterowania. Wystarczy pomysł i dobre rozpoznanie - mówi Kuzio.

Dwa lata temu w Poznaniu doszło do mało znanego incydentu. Pod koniec listopada 2015 roku w mieście pojawił się mężczyzna, który między godziną 4 i 5 rano przemieszczał się taksówką na trasie Malta (ośrodek rekreacji)–Stary Browar (centrum handlowe)–stadion Lecha. W każdym z tych miejsc robił zdjęcia. Taksówkarz sprawę zgłosił na policję, a ta – do ABW. Mężczyzna zdążył jednak odjechać na lotnisko, gdzie wylegitymował się meksykańskim paszportem dyplomatycznym i opuścił kraj. Szlachetka nie chce zdradzić szczegółów całej sprawy, chociaż potwierdza, że miała miejsce i że widział fotografie wykonane przez przybysza. – To były miejsca strategiczne. Czy ktoś normalny robiłby ich zdjęcia o 4 rano? – pyta i dodaje: – Gdyby te samo fotki zostały wykonane w dzień, nikt by się nie zorientował… Ten gość byłby wtedy jednym z tysięcy anonimowych turystów.

Poruszam więc kwestię bezpieczeństwa na stadionach. Obaj moi rozmówcy zapewniają, że jest ono na bardzo wysokim poziomie. – Pamiętajmy jednak, że łatwiej jest zabezpieczyć turniej. UEFA zleca to państwom, a one wydają miliony i mobilizują służby. W rozgrywkach ligowych wszystko jest teorią. Patrząc na to, co dzieje się na świecie, powiem, że wiedziałem, iż taki atak to kwestia czasu – mówi Szlachetka.

Pałki, noże i… myśliwy

Podaję przykłady z mistrzostw Europy, w trakcie których jeśli ktoś mocno chciał, na stadion mógł wwieść nawet słonia. Poza meczem otwarcia w Paryżu, który zabezpieczony był perfekcyjnie, w pozostałych przypadkach ochroniarze zawartość aut oceniali „na oko”. – Co tam macie? – pytali. – Walizki. – A w nich? – Ubrania. – Aha, to możecie jechać. A więc jechaliśmy. I tak niemal każdego dnia. – Czujność ludzka spada. Poza tym jeśli wpuszczamy kilkaset aut w ciągu dwóch godzin, to jak mamy je wszystkie sprawdzić? To nierealne. Możemy przeszukać wóz pod kątem stu kilogramów saletry, ale nie noża czy broni ukrytej pod siedzeniem – tłumaczy Kuzio. Szlachetka opowiada: – Raz przyszedł do nas myśliwy, który miał ze sobą broń. Nie chciał nikomu zrobić krzywdy, ale nie miał gdzie zostawić sztucera. Więc zabrał go ze sobą – śmieje się. – U nas zdarzają się próby wniesienia pałek albo noży, ale są to przypadki incydentalne – dodaje Kuzio.

Na koniec dopytuję szefa zabezpieczenia w Legii, kto w ogóle dba o bezpieczeństwo na obiektach piłkarskich. „W Polsce, tak to definiuje Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych, odpowiada za to organizator. I w Ekstraklasie, i w Lidze Mistrzów. Policja jest obecna, ale na zewnątrz. Czasem pojawiają się także funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale tylko na prośbę policji. Nie mamy na to wpływu”.

Nie ulega wątpliwości, że futbol staje się coraz łatwiejszym celem. Dodatkowo nie tylko łatwym, ale i efektownym – wiadomość o incydentach obiegają świat z prędkością światła. I działają paraliżująco. – A o to chodzi zamachowcom. Najważniejszy jest rozgłos, efekt psychologiczny – mówi Kuzio i dodaje: – Mechanizm jest jednak zawsze podobny. Tuż po zamachu następuje wzmożenie czujności, później ludzie o tym pogadają, pogadają, i zapomną. I wszystko wróci do normy. Aż do kolejnego razu.

A teraz zobacz WIDEO: Liga Mistrzów. Borussia - Monaco. "Futbol będzie żył dalej, przetrwał już wiele klęsk i dopustów bożych"

Liga Mistrzów. Borussia - Monaco. "Futbol będzie żył dalej, przetrwał już wiele klęsk i dopustów bożych"

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.