Liga Mistrzów. "Nowy Messi" o polskich korzeniach pobił Barcelonę. Poznajcie Paulo Dybalę

Na początku 2015 roku Maurizio Zamparini, prezes Palermo, czyli ówczesnego klubu Dybali, powiedział: "Za dwa lata Paulo będzie na poziomie Messiego". Minęły dwa lata, a argentyński napastnik o polskich korzeniach udowodnił, że coś jest na rzeczy. Gwiazda Juventusu strzelając dwa gole poprowadziła drużynę do wielkiego zwycięstwa nad Barceloną (3:0) w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Dybala rozpoczął karierę w argentyńskim drugoligowcu Instituto. Już jako siedemnastolatek wyróżniał się na tle klubowych kolegów. W 40 meczach zdobył 17 bramek. Zrobiło się o nim głośno dzięki świetnym liczbom - rozegrał 38 kolejnych meczów, potrafił strzelać gole w sześciu meczach z rzędu, ustrzelił dwa hat-tricki, a przy okazji zdobył tytuł dla najmłodszego strzelca w historii Instituto. Chociaż była to zaledwie druga liga, to o popisach Dybali usłyszeli także w Europie. Zainteresowały się nim największe kluby Starego Kontynentu, ale ostatecznie trafił do włoskiego średniaka - Palermo.

- Oto nowy Sergio Aguero - tak powitał Argentynczyka Maurizio Zamparini, prezydent sycylijskiego klubu. Wydał na niego aż 12 mln euro, tym samym bijąc swój rekord transferowy.

Początki nie były jednak kolorowe.

Na nierówną formę Dybali na pewno wpłynęła niestabilna sytuacja klubowa. Targana ciągłymi zmianami szkoleniowców drużyna przegrywała mecz za meczem, zaś w jej ataku pewne miejsce miał Fabrizio Miccoli. Mimo to Dybala zdołał rozegrać ponad 1200 minut na boiskach Serie A, strzelając zaledwie trzy gole. Palermo zanotowało fatalny sezon i zostało zdegradowane.

Lekcje od Gattuso

Misja przywrócenia Rosanero do Serie A została powierzona Gennaro Gattuso. Były reprezentant Włoch wytrzymał na stanowisku trenera nieco ponad miesiąc. Były znany walczak i mistrz w przerywaniu akcji przeciwnika mimo tak krótkiego stażu w Palermo, zdążył odcisnąć piętno na młodym Argentyńczyku.

- Prowadził mnie jedynie przez krótki okres, ale to on nauczył mnie, jak przyjmować ciosy na boisku. Na treningu ustawiał mnie w jednej drużynie jako "trequartistę" [zawodnika operującego w tzw. trzeciej ćwiartce boiska, którego zadaniem jest szukanie miejsca między linią pomocy a obroną przeciwnika], on grał w drugiej jako defensywny pomocnik. Jeśli udało mi się go przedryblować, powalał mnie na ziemię. Dzięki temu nauczyłem się, w jaki sposób zachowywać się przy kontakcie z rywalem, jak bronić samego siebie przy użyciu ciała, jak zawczasu przewidywać interwencje rywala - wspominał Dybala.

Następcą Gattuso został Giuseppe Iachini, który w przeciągu całego sezonu konsekwentnie stawiał na młodą gwiazdę z Ameryki Południowej. Dybala strzelił tylko 5 goli i zanotował 6 asyst, ale Palermo awansowało, a przełomowym okazał się sezon 2014/15.

"La Joya" czyli diament

Dybala stał się główną postacią drużyny, tworząc świetny duet z Franco Vazquezem. "La Joya", czyli diament, bo takie przezwisko nosi napastnik, w 34 meczach strzelił 13 goli i zaliczył 10 asyst. Wtedy stało się jasne, że Palermo robi się dla niego za ciasne. Statystyki nie rzucały na kolana, ale jego gra już tak. Argentyńczyk wyróżnia się szybkością, świetnym wyszkoleniem technicznym, a przede wszystkim cudownie ułożoną lewą nogą. Te walory sprawiły, że zgłosił się po niego mistrz Włoch.

Latem 2015 roku Dybala przeniósł się do Juventusu za 32 mln euro (kolejne 8 mln w bonusach), co okazało się najdroższym letnim transferem "Starej Damy", a zarazem największą transakcją na całym Półwyspie Apenińskim. Ciążyła na nim ogromna presja, nie tylko ta związana z wysoką sumą transferu. Przed sezonem z Juventusu jako król strzelców ligi odszedł jego rodak Carlos Tevez. Zastąpienie "Apacza" wydawało się ciężkim zadaniem. Większe nadzieje związane były z Alvaro Moratą, albo ściągniętym z Atletico Madryt Mario Mandzukiciem. Tymczasem rzeczywistość okazała się całkiem inna.

Scheda po Pirlo i Zidanie

Dybala w Turynie przejął numer 21. Wcześniej nosili go m.in. Zinedine Zidane i Andrea Pirlo. W prawdzie pomiędzy nim a Pirlo łatwiej znaleźć pięć różnic niż trzy podobieństwa, ale oprócz koszulki, przejął po nim w spadku pierwszeństwo do wykonywania rzutów wolnych. Już dwa z nich zdążył zamienić na bramkę.

Dybala to najmłodszy piłkarz w Europie, który w zeszłym sezonie brał udział w co najmniej 20 golach w sezonie w pięciu czołowych ligach. Na ten dorobek złożyło się 19 bramek i 9 asyst. W klasyfikacji kanadyjskiej (bramki + asysty), takiego startu w Juve nie miał nawet Alessandro Del Piero, największa legenda "Starej Damy".

Świetne występy w ekipie mistrzów Włoch pozwoliły spełnić jego marzenie o debiucie w reprezentacji Argentyny, chociaż 23-latek mógł grać również dla Włoch i Polski.

Liga Mistrzów. Juventus ograł Barcelonę."Było lepiej niż w Paryżu"


Bolesław Dybała

Jego matka jest Włoszką, natomiast dziadek od strony ojca, Bolesław Dybała, przyszedł na świat we wsi Kraśniów w województwie Świętokrzyskim. Podczas II Wojny Światowej wyemigrował jednak do Argentyny, gdzie w stanie Cordoba urodziły się jego dzieci, a później także i wnuki.

- Chciałbym bronić barw i honoru moich przodków, mojego dziadka, ale jestem Argentyńczykiem - powiedział w biograficznym filmie dokumentalnym autorstwa Mateusza Święcickiego i Filipa Kapicy. Słowa Argentyńczyka potwierdza szef skautingu w PZPN. - Proponowałem mu grę dla nas. Powiedział, że jest zaszczycony zainteresowaniem, ale marzy o kadrze Argentyny - mówił Maciej Chorążyk.

DNA Barcelony

Na tę chwilę ekipa Juventusu Turyn wciąż wydaje się dla niego idealna, ale tempo, w którym "La Joya" wciąż się rozwija sprawiło, że uwagę zwróciły na niego największe giganty.

- Jest dwóch zawodników, którzy bardzo mi się podobają i mają DNA Barcelony. To Marco Verratti i Paulo Dybala. Są niesamowici, a ich styl łatwo zintegrowałby się z katalońską maszyną. Widzę ich jako przyszłe gwiazdy tego klubu - mówił Xavi Hernadez, legendarny pomocnik Barcelony.

Sam Dybala jeszcze jako zawodnik Palermo, gdy został zapytany o mistrzów Hiszpanii, odpowiedział: "Czy chciałbym grać w Barcelonie? Gdyby zapukali do moich drzwi, to byłbym gotowy wskoczyć do wody i tam popłynąć, byleby mnie przyjęli".

Innym potencjalnym kierunkiem jest Bayern Monachium. Podobno w przypadku sprzedaży Roberta Lewandowskiego do Realu Madryt, numerem jeden na liście życzeń Carlo Ancelottiego jest właśnie 22-latek.

A tak się akurat składa, że w ćwierćfinale Ligi Mistrzów Juventus Turyn mierzy się z Barceloną, której bramkarza Argentyńczyk w pierwszym meczu zdążył pokonać dwukrotnie. W rewanżu będzie równie groźny.

Więcej o:
Copyright © Agora SA