Dariusz Mioduski: Wiedziałem, że będzie trudno, ale nie że skończy się aż tak.
Ponieważ byłem podczas meczu w telewizyjnym studiu, więc to co się działo na trybunach mogłem śledzić tylko w ograniczonym zakresie. Teraz to dopiero do mnie wszystko dociera z przekazów innych osób. I jeśli to jest prawda, to musimy się poważnie martwić. A na boisku... Myślałem że będziemy w stanie powalczyć, ale różnica poziomów była dramatyczna. Obrona nam się rozsypała i pewnie to zmieniło początkowe założenia i dynamikę. Jak się domyślam, bo jeszcze z Besnikiem Hasim nie rozmawiałem, trener na końcu powziął decyzję: chłopaki pograjcie sobie bardziej otwarcie. I tak wyszło. Będzie pewnie dużo dyskusji, czy nie powinni być bardziej cofnięci. Ale gdy byli cofnięci w pierwszych minutach to też dostali 0:3. Borussia ma fenomenalnie szybkich i technicznych piłkarzy. Niczym nie zaskoczyli. Po prostu jedną rzeczą jest wiedzieć jak ich zatrzymać, a drugą to zrobić.
Tak właśnie było. I tego mogliśmy się spodziewać. Dlatego samo boisko aż tak mnie nie martwi. Ale jeśli do tego dochodzą jeszcze poważniejsze rzeczy spoza boiska, to już mamy duży problem.
Ktoś mi wspomniał o niektórych tych sprawach. Nie rozumiem, o co chodzi tym ludziom. Co chcą osiągnąć. Jak chcą pomóc temu klubowi. Co robią na tym stadionie. Po prostu nie rozumiem. Póki nie poznam szczegółów, nie jestem w stanie powiedzieć, czy grozi Legii w następnych meczach gra przy pustych trybunach. Mam nadzieję, że nie. Powtórzę: nie rozumiem, o co chodzi. Zarząd będzie się musiał tym zająć, przyjrzeć bardzo wnikliwie. Zobaczyć, co się tu dzieje i jakoś na to zareagować. Nie widzę innej możliwości. Jeśli to wszystko jest prawdą.... Ja sam widziałem tylko część. A te rzeczy o których słyszę, są niedopuszczalne. Z całego dnia z Ligą Mistrzów przyjemny okazał się tylko mecz w młodzieżowej LM. Promyk nadziei. Szczególnie, że dla mnie to jest tak ważny projekt: szkolenie, inwestycje w naszą akademię. Mecz pierwszej drużyny potwierdził: to jest jedyna droga jaką mamy, szkolić młodzież. Mamy już niezły punkt wyjścia, bo zmierzyliśmy się z mistrzem Niemiec, drużyną która prezentuje najwyższy poziom piłki młodzieżowej. Legia przegrała 0:2, ale grała naprawdę dobrze. Rywal miał dużo szczęścia, że nie stracił bramek. I to jest droga przyszłości, tam trzeba inwestować, bo to się w końcu przełoży na pierwszą drużynę. Na zespołowość, na mentalność. Koncentrujmy wysiłek na tym, a w międzyczasie musimy się starać, żeby jakoś to w pierwszej drużynie działało. Krytykować nas będzie po tym 0:6 łatwo, ale chciałbym zobaczyć inny klub z Polski który by sobie poradził lepiej.
Tak, oni nam pokazali na boisku, że te argumenty które mają w rozmowach z nami w salach konferencyjnych są prawdziwe. Przez tyle lat rosła przepaść między nami a nimi i nie wiem czy jest jakaś możliwość, żeby to zatrzymać. Być może nie ma już żadnego sposobu żeby gonić tę absolutną czołówkę. A Borussia należy do tej czołówki, to jest moim zdaniem zespół z czołowej dziesiątki na świecie. Skoro ich nie dogonimy, gońmy chociaż tych od dwudziestego miejsca w dół.
Nie widzę dzisiaj jakiejś kuszącej alternatywy, dającej gwarancję zmiany na lepsze. Uważam, że skoro już trener ma ten zespół, tych zawodników na których liczył - widzieliśmy z Borussią pierwszy raz Walerego Kazaiszwilego, który trenował z Legią tylko dwa razy - to niech ma czas żeby ich poukładać. Bo piłkarsko jak na Polskę - i pewnie sporą część Europy - to jest drużyna, która może powalczyć. Tylko dajmy jej się scalić. Tyle o samej grze w piłkę. Ale są jeszcze głowy. I jeśli te głowy gdzieś odpadną, to trzeba będzie z tej sytuacji znaleźć jakieś wyjście. Dla nas, dla Legii, to nie będzie dobre rozwiązanie, takie wyjście. Bo piłkarze muszą zrozumieć, że to jest również ich zadanie, a nie tylko trenera, żeby wrócili na taki poziom, o jaki nam chodzi.
Kibice śmieją się z Legii po katastrofie w Lidze Mistrzów. Prezydent Duda komentuje [MEMY]