Liga Mistrzów. Dlaczego Ter Stegen nie popełnił błędu?

- Harakiri - rzucił Oliver Kahn, komentując występ Manuela Neuera w meczu Niemcy - Algieria z 1/8 finału ubiegłorocznych mistrzostw świata w Brazylii. Golkiper Bayernu dwadzieścia razy interweniował poza polem karnym, kasował kontry rywali i... grał na pograniczu ryzyka - pisze na swoim blogu Michał Zachodny, dziennikarz Sport.pl.

Dyskutuj z autorem na jego blogu

- Nie mam wrażenia, że co sytuację zagraża mu czerwona kartka - komentował Andreas Koepke, trener bramkarzy w reprezentacji. - Wręcz przeciwnie, siedziałem sobie bardzo spokojny na ławce - dodawał. Chwalili go koledzy, chwalił go Joachim Loew, a świat oszalał - wypisywano o nowej definicji roli bramkarza, którą tego dnia miał rozpisać Neuer. - Ale to przecież nic nowego - zaznaczał kierownik reprezentacji, Oliver Bierhoff. - On już grał tak wiele razy, po prostu w tym meczu, ze względu na taktykę naszą i rywala, miał tyle okazji do interwencji poza "szesnastką".

Tamten mecz oraz komentarze przypomniały mi się w trakcie wczorajszego spotkania Romy z Barceloną. Gdy Alessandro Florenzi po trzydziestu minutach popędził prawym skrzydłem i zaraz za linią połowy zdecydował się na niespodziewany strzał, byłem... zachwycony. Uderzenie z takiej pozycji, w pełnym biegu, przy celu, który wydaje się z takiej odległości (ponad 50 metrów) niewielki, zwłaszcza z bramkarzem... No, było to coś cudownego.

Zupełnie niepodobnego do np. gola Jarosława Fojuta, którego w reakcjach przywoływano jako porównanie. Tymczasem obrońca Pogoni stał na środku boiska, piłka była nieruchoma, rywale odwróceni i kompletnie zaskoczeni jego decyzją.

Ter Stegen nie popełnił błędu

Nie znaczy to, że Florenzi Ter Stegena nie zaskoczył. Oczywiście, że tak. Ale, wbrew temu, co pisało zaskakująco wiele osób zaraz po golu, nie było w tym najmniejszej winy golkipera Barcelony. Nawet szkoda, że wypominając Niemcowi tę sytuację, nieco deprecjonuje się osiągnięcie pomocnika Romy.

Nie był to też gol podobny do tego, który Ter Stegen wpuścił kilka tygodni temu z Athletikiem Bilbao. Wtedy faktycznie popełnił błąd - jego wyjście było dobre, ale piłkę wybił prosto pod nogi trzech zawodników przeciwnej drużyny. Choćby porównując do Manuela Neuera, jego kolegi z reprezentacji, dostrzeżemy pomyłkę Ter Stegena - bramkarz Bayernu stara się najczęściej w takich sytuacjach grać w aut, co oznacza możliwość powrotu reszty zespołu, ustawienia się w defensywie, zniwelowanie elementu zaskoczenia kontry przeciwnika.

W Rzymie sytuacja była zupełnie inna. Ter Stegen musiał być ustawiony kilkanaście metrów przed bramką w tej sytuacji. Widział całą akcję przeciwnika - nie tylko Florenziego pędzącego skrzydłem, ale także Dżeko wybiegającego na ewentualne prostopadłe podanie. Podanie, które Ter Stegen by wychwycił. Podanie, które w tej sytuacji było najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem. A właśnie takie zdarzenia golkiper grający w tym stylu musi dostrzegać, niwelując zagrożenie. Raz jeszcze - skala trudności uderzenia Florenziego z biegu, z tej pozycji powinna całkowicie odrzucać teorie o błędzie bramkarza.

Gol winą Enrique

A jeśli nie, niech zaprzeczą im inni. - Błąd Ter Stegena? W żadnym wypadku! Sto procent zasługi Florenziego. Ter Stegen daje nam, obrońcom, życie właśnie przez tak wysokie ustawienie - ćwierknął po meczu zdziwiony Gerard Pique. - Florenzi to świetny zawodnik, ale miał ogromne szczęście - zaznaczył Luis Enrique. - Wielkie brawa dla niego, ale to kwestia naszego stylu gry, wysokiego ustawienia obrony. Jego gol to moja wina, bo ja tak nakazuję grać bramkarzom - dodawał.

Współcześnie bramkarze muszą żyć ze swoim zespołem przez dziewięćdziesiąt minut. Nie mają prawa stać w środku bramki czekając aż przeciwnik zbliży się pod pole karne i wtedy reagując. Nie - współcześnie liczy się każdy ich krok zrobiony przy podaniu, prowadzeniu piłki przez ich kolegów lub rywali, nawet daleko od bramki. Mówił o tym w czerwcu Łukasz Fabiański w wywiadzie jakiego udzielił mi oraz Michałowi Szadkowskiemu.

"Moja pozycja ewoluuje, wciąż dochodzą nowe elementy, wymagania są coraz większe. Nie chodzi już tylko o to, żeby złapać i kopnąć. Bramkarz musi umieć rozegrać piłkę, coraz większą wagę przykłada się do jego ustawienia. Gdy oglądam mecze, zwracam uwagę na ten element - jak bramkarz przemieszcza się względem tego, gdzie jest piłka, kto i w jakiej pozycji jest w jej posiadaniu. Pod tym względem podoba mi się Thibaut Courtois - praktycznie za każdym razem, gdy piłkarz z pola podaje, zmienia ustawienie, by być najlepiej przygotowany do reakcji. Nie mówiąc o strzale, prostopadłej piłce czy dośrodkowaniu... Mówi się, że on z łatwością wyłapuje centry, ale wystarczy spojrzeć, jak się ustawia, by przestać się temu dziwić".

Szaleństwo strzelca

Warto też zwrócić uwagę na to, co mówi sam Florenzi: - Było to trudne uderzenie. Zadziałał instynkt, może szaleństwo, może serce i to pozwoliło mi strzelić takiego gola. Praktycznie to było ostatnie rozwiązanie, bo Edin Dżeko nie miał szans, będąc krytym - tłumaczył zawodnik Romy. Zauważcie - "szaleństwo", "ostatnie rozwiązanie", czyli sytuacja kompletnie niespodziewana, ułamek procenta szansy. Gdyby Ter Stegen pozostał na linii, to obrońcy mieliby trudniej, mieliby więcej przestrzeni za plecami, a zrobiłoby się miejsce dla Dżeko czy Florenziego. Na tysiąc takich sytuacji w dziewięćset dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach zawodnik z piłką szukałby prostopadłego podania lub dryblingu, a nie strzału. I właśnie to przeważyło o takim ustawieniu Ter Stegena. On musi brać pod uwagę to, co jest najbardziej prawdopodobne, a nie niemal niemożliwe.

Nawrócony radykalista

Poniekąd domyślam się skąd to wypominanie Ter Stegenowi błędu, wyśmiewanie niemieckiego bramkarza, a nawet frustracja niektórych kibiców Barcelony. Może nowa szkoła nie do wszystkich dotarła, może nie każdy jeszcze rozumie na jakiej zasadzie golkiper jego pokroju musi funkcjonować w danym systemie. Przecież nawet taki Oliver Kahn, niegdyś bramkarz wybitny na linii, ale wyjątkowo rzadko ją opuszczający w jakiejkolwiek sytuacji (także dlatego, że Bayern dosyć długo grał z libero), w 2014 roku mówił o "harakiri", widząc odważne, ale pewne i skuteczne interwencje Neuera.

Ale jest nadzieja dla tych, którzy jeszcze nie rozumieją. - W obecnych czasach to nie jest błąd bramkarza. Oczekuje się od nich, by byli tak wysoko ustawieni. Jako trener po prostu powiedziałbym mu, że nic się nie stało - powiedział Oliver Kahn w niemieckiej telewizji o golu wpuszczonym przez Ter Stegena. A skoro taki radykalista i orędownik "starej szkoły" dał się w nieco ponad rok przekonać, to i do innych wkrótce to dotrze. Założę się, że szybciej, niż Ter Stegen wpuści kolejnego takiego gola.

Zobacz wideo
Czy Ter Stegen popełnił błąd przy golu Florenziego?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.