Liga Mistrzów. Finał Juventusu

- Ten mecz jest dla nas jak finał - mówi Andrea Pirlo. Jeśli jego Juventus nie wygra z Olympiakosem, po raz drugi z rzędu może odpaść z Ligi Mistrzów już w fazie grupowej. Na to Włosi nie mogą sobie pozwolić. Początek spotkania w Turynie o 20:45.

Zeszłoroczne trzecie miejsce w grupie - za Realem Madryt oraz Galatasarayem - poważnie odbiło się na finansach klubu. Prezydent Andrea Agnelli nie chce przeżywać tego samego po raz drugi. Już nie chodzi tylko o pieniądze, ale również o prestiż klubu.

A Massimiliano Allegri chce zadać kłam stwierdzeniu, jakoby "Stara Dama" słabo prezentowała się w Europie. - Juventus grał w wielu finałach [cztery w erze Ligi Mistrzów], po prostu nie wygrał ich zbyt wielu [jeden, w 1996 roku] - stwierdził, ale to historia. Po raz ostatni turyńczycy zagrali w decydującym meczu w 2003 roku. Od tego czasu ani razu nie awansowali do półfinału. Trzy razy odpadali we wcześniejszej fazie.

Ale czy Allegri to odpowiedni człowiek do tego, by poprawić wyniki Juventusu w Europie? Z Milanem co prawda za każdym razem wychodził z grupy, ale nigdy nie zdobył dwucyfrowej liczby punktów (9, 8 i 9). Jego podopieczni za każdym razem zajmowali drugie miejsce, nawet gdy grupę wygrywała Malaga. Bilans Allegriego w Lidze Mistrzów to 9 zwycięstw, 8 remisów oraz 12 porażek.

Mnogość teorii

Dlaczego zespół dominujący we Włoszech ma aż takie problemy w Europie? Zastanawiają się nad tym wszyscy, każdy ma swoją teorię. - We Włoszech w 9 na 10 przypadków kluby zmieniają swój styl gry na spotkania z wielkimi i bronią się całym zespołem - twierdzi Claudio Marchisio. - Historia Juventusu zawsze trochę tak wyglądała, dobra gra w Serie A i problemy w Europie. Jeśli chcemy być wielcy, musimy to zmienić i wierzę w to. To kwestia mentalności - tłumaczy Carlos Tevez. - Myślę, że brakuje nam czegoś w Lidze Mistrzów, podczas gdy w Serie A jesteśmy bardziej zrelaksowani - uważa Paul Pogba.

Arrigo Sacchi, legendarny trener Milanu, również podał swoją diagnozę. Pokrywa się ona z tym, co mówi Marchisio - Nasz futbol oparty jest na indywidualnościach, jest powolny. Olympiakos starał się strzelić, podczas gdy we Włoszech istnieją zespoły, które nigdy nie starają się zdobyć bramki.

Ale o to samo Sacchi oskarżył Juventus po spotkaniu z Atletico Madryt (0-1). Rozmawiając we włoskiej telewizji na żywo z Allegrim, powiedział, że turyńczycy "sprawiali wrażenie zadowolonych z remisu i nie starali się wygrać" oraz "nie mieli zbyt wielu strzałów na bramkę".

Z Olympiakosem wyglądało to już inaczej, ale bohaterem został bramkarz Greków, Roberto. Znamienne było coś innego. Niecelne i niechlujne podanie Andrei Pirlo pozwoliło Olympiakosowi na rozegranie akcji, po której padł jedyny gol. To nie był jego mecz, podawał z szokującą jak na siebie 72-procentową skutecznością. I to dopiero po jego zejściu Juventus mocniej zaatakował i przycisnął. Nieśmiało pojawiają się już pierwsze pytania i wątpliwości, czy Pirlo nie ogranicza nieco "Starej Damy", skoro zabiera miejsce w składzie Marchisio.

Cierpliwość cnotą

Według tego ostatniego dla Juventusu to "pierwszy kluczowy mecz w tym sezonie". Czy wobec tego turyńczycy zaatakują od pierwszej minuty? Nie. Allegri nie przewiduje huraganowych ataków. Chce wygrać dzięki cierpliwości, bo jak powtarza, na zwycięstwo jego zespół ma "95 minut". To jest najważniejsze. Cel poboczny to wygrana dwiema bramkami. Bo wtedy w przypadku równej liczby punktów to Juventus będzie przed Olympiakosem.

Jednak niektórzy narzekają na "przesadną" cierpliwość. Juventus w tym sezonie zdecydowanie lepiej gra w drugich połowach - to w nich zdobył 12 z 20 bramek. Allegri nie widzi w tym problemu. - To dowód na umiejętności tego zespołu. Często to powtarzałem. Chciałbym wygrywać każdy mecz w pierwszej połowie, ale czasami to się nie zdarza. Bardzo ważne jest to, by mieć zespół grający zawsze do 95. minuty, zwiększający swoje tempo głównie ze względu na to, iż inne kluby zazwyczaj tracą na sile w drugiej połowie.

Nadzieją dla Juventusu jest również atut własnego boiska. W Serie A wygrywa na nim od 23 spotkań. W Europie od czasu jego renowacji w 12 spotkaniach przegrał tylko raz - w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, późniejszym triumfatorem.

A dla Olympiakosu wyjazdy to istny koszmar. Drużyna, która u siebie pokonywała w ostatnich latach Atletico Madryt, Arsenal czy Manchester United, na wyjeździe w ostatnich trzech sezonach pokonała tylko Marsylię, Montpellier oraz Anderlecht. W greckiej Superlidze jest niewiele lepiej. Tylko jeden wyjazd na cztery zakończył się sukcesem.

Rozkład wtorkowych meczów:

18:00: Zenit - Bayer Leverkusen

20:45: Arsenal - Anderlecht, Bazylea - Łudogorec, Benfica - Monaco, Borussia - Galatasaray, Juventus - Olympiakos

Malmoe - Atletico, Real - Liverpool

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.