LM. Atletico o sekundy od Pucharu Mistrzów. Ramos uratował Real!

Atletico Madryt było o włos od prawie idealnego sezonu, w którym zdobyłoby mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Mistrzów. Przez większość finałowego meczu w Lizbonie podopieczni Diego Simeone prowadzili jedną bramką po golu Diego Godina, jednak w doliczonym czasie ?Królewskich? uratował Sergio Ramos, który zdobył wyrównującego gola. W dogrywce Real wypunktował rywali, strzelając im jeszcze trzy bramki i wygrywając 4:1, zdobył swój dziesiąty puchar w historii!

Do trzeciej minuty doliczonego czasu gry Atletico miało Puchar Mistrzów, jednak gdy wydawało się, że już nic nie uratuje Realu, to Sergio Ramos zrobił to, co przy stałych fragmentach gry potrafi najlepiej - uciekł obrońcy, wyszedł w górę i strzałem głową nie dał szans Thibautowi Courtoisowi sięgnąć piłki. Real wyrównał wówczas stan meczu na 1:1, uciekając spod gilotyny i przedłużając swoje nadzieje na zdobycie trofeum.

Real szturmował, Atletico strzeliło

Real przegrywał przez zdecydowaną większość meczu, mimo że to on rzucił się na rywala od pierwszych minut, chcąc pokazać, kto jest faworytem tego finałowego meczu. Atletico przetrwało jednak intensywne ataki skrzydłami w wykonaniu m.in. Garetha Bale'a i spokojnie realizowało taktykę nakreśloną przed Simeone. W dziewiątej minucie strategia ta musiała jednak ulec zmianie, gdyż boisko opuścił Diego Costa , któremu kontuzja nie pozwoliła kontynuować meczu. W jego miejsce pojawił się Adrian Lopez.

Na boisku mnóstwo było walki, nie zawsze do końca czystej. W 26. minucie sędzia był bardzo pobłażliwy dla Raula Garcii, który faulem od tyłu powstrzymał Angela Di Marię pędzącego lewym skrzydłem. Argentyńczyk po przejściu kilku piłkarzy Atletico miał bowiem otwartą drogę do bramki i arbiter mógł pokazać nawet czerwoną kartkę. Ostatecznie Hiszpan obejrzał tylko żółtą kartkę, podobnie jak Sergio Ramos, który zbyt brutalnie zdaniem sędziego domagał się sprawiedliwości.

Niesamowitej sytuacji nie wykorzystał w 32. minucie Bale, który przejął piłkę po błędzie Tiago i popędził na bramkę Courtoisa. Walijczyk świetnie przedryblował kilku obrońców i strzelił minimalnie obok słupka.

Z biegiem minut ataki Atletico były jednak coraz groźniejsze, a Real zaczął się gubić w obronie. Raz miał ogromne problemy z wybiciem piłki z pola karnego, gdy piłka odbijała się od graczy w białych koszulkach, jednak szczęścia tego zabrakło "Królewskim" w 36. minucie. Błąd przy rzucie rożnym popełnił wówczas Iker Casillas, który niepotrzebnie wyszedł z bramki, a strzałem głową przelobował go Diego Godin. Kapitan próbował jeszcze wyciągnąć piłkę z linii bramkowej, jednak nie zdołał tego zrobić i Atletico cieszyło się z prowadzenia.

Kilka minut później mogło być już 2:0, ale świetny strzał Gabiego - także po rzucie rożnym - posłał piłkę tuż nad poprzeczką. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie, choć zdecydowanie swobodniej prezentowali się podopieczni Simeone, którzy z łatwością wymieniali między sobą podania, doprowadzając do frustracji piłkarzy Realu. Podobnie wyglądał ten mecz tuż po przerwie - Atletico dalej świetnie rozgrywało, choć do swoich szans zaczęli dochodzić gracze Realu.

Zobacz wideo

Męki Realu, pudła Bale'a

W 53. minucie świetnym rajdem na bramkę popisał się Di Maria, ale faulem przed polem karnym zatrzymał go Miranda. Obejrzał za to zagranie żółtą kartkę i na tym się skończyło, gdyż świetny strzał Cristiano Ronaldo z rzutu wolnego zatrzymał Courtois. Atletico próbowało odpowiedzieć kontrami, ale przy dwóch groźnych atakach Adriana, sporo szczęścia miał Casillas, gdyż było bardzo blisko podwyższenia wyniku.

Real robił wszystko, by doprowadzić do remisu, jednak mimo że jego akcje były składne, to wciąż brakowało "kropki nad i". Było tak, gdy po wrzutce z lewego skrzydła Ronaldo zabrakło kilku centymetrów, by skierować głową piłkę do siatki. Nie zrobił tego także nadbiegający za Portugalczykiem Karim Benzema, który mógł zamknąć dośrodkowanie strzałem. Kilka minut później także Isco, choć miał dobrą sytuację strzelił zza pola karnego obok słupka.

Największym pechowcem był jednak Bale, który seryjnie marnował kolejne stuprocentowe sytuacje. W 73. minucie świetną kombinacyjną akcję wykończył potężnym strzałem zza pola karnego, jednak minimalnie chybił. Po kilku minutach rajd z prawego skrzydła zakończył uderzeniem tym razem technicznym, lecz znów posłał piłkę obok słupka.

Do ostatnich minut Real prawie nie opuszczał okolic pola karnego rywali i mimo niesamowitej wręcz pasji z jaką atakował, Atletico broniło się ostatkiem sił. Kilka razy wydawało się już, że piłka musi się znaleźć w bramce Belga, jednak pełne poświęcenia interwencje pozwalały podopiecznym Simeone utrzymywać jednobramkowe prowadzenie. Aż do 93. minuty...

Egzekucja w dogrywce

Dogrywka toczyła się już pod dyktando Realu, którego ataki raz po raz siały popłoch w obronie Atletico. Groźne dryblingi Marcelo, strzał z wolnego Ronaldo lub uderzenie po rajdzie i rykoszecie w wykonaniu Luki Modricia - nie to jednak dało "Królewskim" Puchar Mistrzów, a niesamowita akcja Di Marii. Na dziesięć minut przed końcem dogrywki świetnie uciekł on lewym skrzydłem, oszukał trzech obrońców i choć jego strzał zablokował Courtois, to na dobitkę świetnie poszedł ten, który wcześniej seryjnie marnował okazje. Bale wyskoczył w powietrze i idealnie zmieścił piłkę tuż przy samym spojeniu słupka z poprzeczką.

Ostatnie minuty to już egzekucja w wykonaniu "Królewskich". Pierwszy z gwoździ do trumny Atletico wbił rewelacyjnie grający w tym meczu Marcelo, który dwie minuty przed końcem dogrywki popędził w kierunku pola karnego i wykorzystał to, że obrońcy wręcz rozstąpili się przed nim. Nie pozostało mu więc nic innego jak pokonać belgijskiego bramkarza. Wynik ustalił w ostatniej minucie Ronaldo, który wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na nim samym. W doliczonym czasie na trybuny odesłany został jeszcze Simeone, który wbiegł na boisko z pretensjami do sędziego.

Dwanaście lat czekali kibice Realu na dziesiąty ("La Decima") Puchar Europy. Szczególne powody do radości ma Carlo Ancelotti - Włoch został drugim trenerem w historii, który trzykrotnie sięgnął po Puchar Europy (w 2003 i 2007 triumfował z Milanem). Wcześniej takim osiągnięciem mógł się poszczycić słynny Bob Paisley - prowadzony przez niego Liverpool wygrał w 1977, 1978 i 1981 roku. Tymczasem Atletico - mimo porażki w Lizbonie - przeżywa najlepszy okres w historii klubu. Tydzień wcześniej podopieczni Diego Simeone wywalczyli pierwszy od 1996 roku tytuł mistrzów Hiszpanii.

Tego nie złapały kamery. Zobacz mnóstwo wielkich zdjęć z finału >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.