Liga Mistrzów. Bezradna bez Lewandowskiego Borussia rozbita w Madrycie

Jeśli ktoś wątpił w to, jak wiele w przyszłym sezonie straci ofensywa Borussii Dortmund bez Roberta Lewandowskiego, to pierwszy mecz ćwierćfinałowy Ligi Mistrzów dał na to bardzo wyczerpującą odpowiedź. Pozbawieni większości swoich atutów w ataku wicemistrzowie Niemiec zostali brutalnie rozbici w Madrycie przez Real i tylko niesamowitym interwencjom Romana Weidenfellera zawdzięczają to, że przegrali ?tylko? 0:3.

Real zaczął mecz niczym wściekłe zwierzę wypuszczone z klatki i rzucił się na Borussię, jakby chciał ją zmieść z boiska w odwecie za pamiętną porażkę 1:4 sprzed prawie roku. Pierwszy gol dla gospodarzy padł już w trzeciej minucie, gdy Daniel Carvajal zagrał ze skrzydła w pole karne do Garetha Bale'a. Walijczyk w pełnym biegu oddał lekki strzał, którym skierował piłkę do siatki pod wychodzącym z bramki Weidenfellerem.

"Królewscy" chcieli pójść za ciosem - Cristiano Ronaldo w ciągu zaledwie kilku minut bardzo groźnymi strzałami przetestował Weidenfellera, ale tym razem bramkarz Borussii nie dał się zaskoczyć i świetnymi interwencjami bronił Borussię przed utratą kolejnych goli. Po kilku chwilach pomógł mu Mats Hummels, który zablokował kolejne uderzenie Portugalczyka... plecami.

O drugim golu zadecydował błąd Henricha Mchitarjana - w 27. próbował wybić piłkę spod pola karnego, jednak został tak umiejętnie zablokowany przez Xabiego Alonso, że piłka trafiła przed pole karne, wprost do Isco. Ten zdecydował się na błyskawiczny strzał, na którego obronę szans nie miał Weidenfeller. Kilka minut później niemiecki golkiper pokazał jednak pełnię swoich umiejętności, broniąc rewelacyjny strzał Bale'a z rzutu wolnego, po którym piłka zmierzała tuż pod poprzeczkę.

Przez pierwsze 45 minut w ofensywie Borussia prawie nie istniała. Widać było, że konstruowanie ataków - pod nieobecność Roberta Lewandowskiego - sprawia jej ogromną trudność i tak naprawdę poza sprintem Kevina Grosskreutza zakończonego niegroźnym strzałem prosto w Ikera Casillasa czy uderzeniem Pierre-Emericka Aubameyanga daleko w trybuny nie była w stanie zagrozić bramce rywali.

Po przerwie Real nie zwolnił tempa i wciąż sprawdzał umiejętności Weidenfellera. Przydały się one w 48. minucie, gdy bramkarz Borussii zatrzymał uciekającego obrońcom Bale'a. Tymczasem Borussia w kontrach była wciąż tak samo bezradna, czego wyrazem było m.in. fatalne pudło Aubameyanga mimo dosyć klarownej sytuacji na zdobycie gola.

Idealnie niemoc gości oddaje sytuacja z 55. minuty, gdy prawie pewną sytuację na zdobycie gola zmarnowali Marco Reus z Aubameyangiem. Atakując dwóch na dwóch, Niemiec podał zbyt mocno do Gabończyka, który mógł się znaleźć w polu karnym w sytuacji "sam na sam". Zamiast tego został wyrzucony tak daleko, że jedyne, co mógł zrobić, to podać do nadbiegającego Mchitarjana, a ten niemiłosiernie spudłował.

Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać, a pomógł im w tym bardzo niepewny tego wieczora Łukasz Piszczek, który fatalnie podał do Luki Modricia pod własnym polem karnym. Chorwat idealnie wykorzystał ten prezent, zaliczając asystę przy golu Ronaldo. Chwilę później Borussia mogła zdobyć swoją honorową bramkę, jednak strzał Mchitarjana z najbliższej odległości rewelacyjnym wślizgiem zablokował Pepe.

Po trzecim golu dla gospodarzy obraz gry uległ diametralnej zmianie - inicjatywę przejęli goście, jednak mimo że rzadko schodzili z połowy rywali, to i tak nie potrafili zdobyć choćby jednego gola. W 74. minucie idealną okazję zmarnował Reus, który nie był w stanie wykorzystać sytuacji "sam na sam" z Casillasem. Jednak nawet gdyby wówczas trafił do bramki, to gol i tak nie zostałby uznany, gdyż w ocenie sędziego, podający Reusowi Aubameyang zagrał piłkę ręką.

Mecz zakończył się rezultatem, który praktycznie odbiera Borussii nadzieję na powtórkę sprzed roku i awans do najlepszej czwórki Europy. Nawet pod obecność Lewandowskiego ciężko przypuszczać, by tak osłabiona kontuzjami drużyna Juergena Kloppa zdołała 8 kwietnia odrobić trzy gole straty do Realu. Realu, który tak przekonującym zwycięstwem potwierdził, że jest jednym z głównych faworytów do wygrania całej Ligi Mistrzów.

Więcej o:
Copyright © Agora SA