Rafał Stec: Superjedenastka 2013

Wspaniałe triumfy europejskie Bayernu i Borussii, gdzie grup nie przyćmiewają soliści o blasku Messiego, Ronaldo czy Ibrahimovicia, zmusiły mnie do oparcia drużyny roku na uniwersalnych żołnierzach, którzy potrafią wszystko albo prawie wszystko.

A skoro tak, to między słupkami musi stanąć Manuel Neuer, hybryda bramkarza i ostatniego obrońcy. Aby docenić, do jakiego stopnia panuje na tyłach, trzeba usiąść na trybunach - patrzeć, gdzie stoi i jak się przechadza, gdy Bayern naciera, ile kontroluje przestrzeni także wtedy, gdy zbiera się do wyrzutu piłki (jeśli zajdzie potrzeba, nawet 60-metrowego).

Można wówczas ulec wrażeniu, że rozłożystymi ramionami obejmuje całą linię defensywy. On nigdy nie chce być na zewnątrz drużyny, uczestniczy wraz z nią w każdej fazie gry. Powtórzę tezę z bloga: być może ten bramkarz jest najsilniejszym argumentem na poparcie tezy, że Bayern jeszcze przewyższa Barcelonę ze szczytowego okresu pod rządami Guardioli. Katalończycy mieli znakomitego, Bawarczycy mają perfekcyjnego.

Defensywne flanki obsadzam oczywiście Davidem Alabą oraz Philippem Lahmem, którzy spełniają się także w rolach bardziej wyrafinowanych - środkowych pomocników kluczowych dla całego systemu gry. Pierwszy przepoczwarza się rzadziej, bo jako reprezentant Austrii (był jej najlepszym strzelcem w eliminacjach mundialu, umie też zabójczo kopać z rzutów wolnych), drugi częściej, bo nowe wcielenie wymyślił dlań trener Bayernu. I żeby uciec od powielanego do znudzenia komplementu Guardioli (nazwał kapitana drużyny "najinteligentniejszym graczem, z jakim pracował"), oddajmy głos ściągniętemu z Barcelony jej wychowankowi Thiago Alcântarze, któremu Lahm przypomina Xaviego ("Z piłką przy nodze jest geniuszem"). Więcej powiedzieć się nie da.

Na środku obrony staje wszechmocny Neven Subotić z Borussii, od listopada leczący zerwane więzadła krzyżowe. Nie przydaje się tak przy inicjowaniu akcji zaczepnych jak Mats Hummels, ustępuje mu elegancją w grze, popularnością i urokiem osobistym, ale podstawowe defensywne zadania wykonuje rzetelniej - to on wiosną miał więcej kluczowych interwencji, a przede wszystkim unika spektakularnych błędów, którymi jego niemiecki partner naznacza największe szlagiery i w klubie, i w reprezentacji. O zawsze trzymających poziom stoperów w ogóle ostatnio niełatwo, taki czas w piłce, obok Serba umieszczam - z konieczności trochę za całokształt twórczości - Thiago Silvę z Paris Saint-Germain, niezmiennie nienagannego z piłką, czystego w odbiorach, pasowanego już na kapitana reprezentacji Brazylii. Bezdyskusyjnie numer jeden na swojej pozycji, w mojej hierarchii nad Kompanym, Chiellinim, a także świetnym wiosną Varanem i świetnym jesienią Benatią.

Do środka pola powołuję Sergio Busquetsa, niegdyś skazanego w Barcelonie na najprostsze boiskowe robótki i zasłoniętego przez miniaturowych wirtuozów Xaviego i Iniestę, w mijającym roku emancypującego się na rozgrywającego z własną wizją. Im zgrabniej podaje atakującym, tym bardziej doceniamy, że wcześniej pokornie swoje możliwości skrywał, podporządkowując się potrzebom drużyny. Obok niego Arturo Vidal, obejmujący swoim oddziaływaniem ogromne połacie murawy, niezłomny w walce o piłkę, a zarazem natchniony w nalotach na pole karne, zawsze znajdujący tam wolną przestrzeń i siejący postrach arcymocnym strzałem. Kilku graczy w jednym, bryluje w statystykach defensywnych i ofensywnych, pomimo niskiego wzrostu skuteczny także w pojedynkach główkowych, trener Juventusu nie obawia się wycofywać go do środka obrony. I ta lodowata perfekcja Chilijczyka, gdy podchodzi do rzutu karnego...

On chyba najdoskonalej spełnia założenie, by superjedenastkę oprzeć na graczach wielowymiarowych, adaptujących się do rozmaitych okoliczności. Ten sam gatunek reprezentują Robert Lewandowski, czyli najbardziej eksploatowany piłkarz Bundesligi, oraz Thomas Müller - jednego wypychamy do ataku, drugi będzie operował za plecami napastnika, konfiguracja dowolna, obaj sprawdzają się w obu rolach. I idealnie się uzupełniają. Polak znęcałby się nad obrońcami, wciągając ich w pojedynki ciało w ciało, Niemiec by im uciekał, żeby wygrać, nikogo nie dotykając. Siła mięśni plus siła umysłu.

Na skrzydłach wszystko jasne. Franck Ribéry, jedyny wśród moich wybrańców 30-latek, działa jak talizman w klubie - z ostatnich 43 meczów Bundesligi z nim w składzie Bayern 38 wygrał i pięć zremisował - ale ocalił również reprezentację Francji, to jego asysty pozwoliły zrewanżować się Ukrainie za sensacyjną porażkę w barażach o mundial. - Na boisku lubię dawać. Jestem niewiarygodnie szczęśliwy, gdy widzę kolegę szalejącego z radości po golu, który wypracowałem - mówi najwybitniejszy dziś maestro ostatniego podania (także w tym sezonie ma w lidze najwięcej asyst, choć z powodu urazu opuścił kilka gier). Cristiano Ronaldo takich słów by z siebie nie wydusił, on zawsze toczy swój prywatny mecz w meczu, by stanąć na szczycie świata. Rok 2013 dobrze oddaje fenomen - dla Realu Madryt przyniósł wyłącznie rozczarowania (bez trofeum, najmniejsze podebrali rywale z Atletico), tymczasem Portugalczykowi wiedzie się jak nigdy. Nie mamy pewności, czy właśnie osiągnął maksimum możliwości, ale w 65 meczach dla klubu i kraju strzelił wprost absurdalną liczbę goli - 70. I niewykluczone, że to on - choć nie wygrał niczego - odbierze w styczniu Złotą Piłkę.

Ponieważ nawet jemu - z wyglądu humanoidowi o syntetycznych, niezniszczalnych członkach - zdarzyło się niedawno naciągnąć mięsień, superjedenastkę wzbogacam o superrezerwowego. Do drugoplanowych ról przyzwyczajonego, akceptującego każdą możliwą boiskową misję, pilnującego, by gwiazdorzyć mogli inni. Moim kaskaderem będzie Kevin Grosskreutz - sprawny na każdej pozycji, jeśli wolno wzbogacić język polski, wszystkorób.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.