Liga Mistrzów. Jak FC Basel stało się pogromcą gigantów?

Przeciętnemu fanowi sportu Szwajcaria nie kojarzy się z piłką nożną. Częściej w tym kontekście wspomina się dyscypliny zimowe lub tenis, za sprawą Rogera Federera. W ostatnich miesiącach kapitalną pracę w kierunku zmiany zaistniałego stanu rzeczy wykonuje FC Basel. Zwycięstwo na Stamford Bridge z Chelsea w 1. kolejce Ligi Mistrzów sprawiło, że o Szwajcarach po raz kolejny zrobiło się głośno.

KONKURS! Wygraj koszulkę Interu z autografem albo szalik Borussii

Zespół z Bazylei może śmiało nosić przydomek "pogromcy gigantów" - w poprzednim sezonie dotarł do półfinału Ligi Europy, odprawiając po drodze dużo bogatszy Zenit Sankt-Petersburg czy Tottenham Hotspur. Trzy lata temu Basel wyeliminowało z Ligi Mistrzów Manchester United, a w pierwszym meczu 1/8 finału zdołało pokonać późniejszego finalistę, Bayern Monachium. W klubowym rankingu UEFA FC Basel znajduje się aktualnie na 19. miejscu, przed Zenitem, Juventusem, PSG, Tottenhamem, Manchesterem City, Liverpoolem, Bayerem Leverkusen czy Napoli. By zrozumieć, jak doszło do tego, że zespół ze Szwajcarii potrafi nawiązać równorzędną walkę z największymi i najbogatszymi zespołami na kontynencie, trzeba się cofnąć do przełomu lat 80. i 90.

Lata zapaści

Przez problemy finansowe w tym czasie poziom sportowy Basel sukcesywnie się obniżał, aż zespół spadł do 2. ligi. To wtedy miały miejsce kluczowe wydarzenia dla dzisiejszej pozycji zespołu. Miasto, fani oraz sponsorzy uratowali klub przed bankructwem. W 1994 roku Basel powróciło do 1. ligi. - Gdyby pomoc nie nadeszła, Basel nie byłoby tu, gdzie jest dzisiaj, prawdopodobnie zespół nadal występowałby w 2. lidze lub był słabszym klubem z 1. ligi - mówi Chris Wachtler, fan FC Basel, prowadzący twitterowe konto poświęcone temu klubowi.

W 1999 roku miał miejsce kolejny przełom. Głównym sponsorem klubu została Gisela Oeri, małżonka Andreasa Oriego, który jest jednym ze spadkobierców koncernu medycznego Hoffmann-La Roche. Dofinansowanie nie polegało jednak na żadnym nagłym zastrzyku finansowym i oczekiwaniu natychmiastowego sukcesu, jak w przypadku Romana Abramowicza i Chelsea czy QSI i Paris Saint-Germain. Pokryto wszystkie długi klubu, nie kupowano gwiazd oraz ustalono nienaruszalny budżet. Plan zakładał wzmocnienie zespołu oraz struktur klubowych, personelu i wszystkiego, co związane z aktywnościami pozaboiskowymi. Dbałość o finanse jest jedną z najważniejszych kwestii do dzisiaj. Płace stanowią zaledwie 43% dochodów, co jest niewielką kwotą - UEFA zaleca, by ten stosunek nie przekraczał 60%. W dodatku spora część wypłat jest zależna od wyników. Fundamenty klubu są w ten sposób niezwykle silne i nawet brak gry w europejskich pucharach nie sprawi, że zespół zacznie się rozpadać i popadnie w długi. Basel mogłoby nie grać w Lidze Mistrzów nawet przez 2-3 lata bez znacznego uszczerbku na stanie klubowych kas.

Budżet Basel szacuje się na 45-50 milionów franków szwajcarskich (ok. 37-41 mln euro). Co ważne, w Bazylei do budżetu nie wlicza się prognozowanych, często niepewnych przychodów - na przykład premii za awans i grę w Lidze Mistrzów, co stanowi sporą część budżetu. Rekordowy dla kasy klubu był 2012 rok - przychód w wysokości 16 mln CHF - dzięki sprzedażom takich piłkarzy jak Xherdan Shaqiri czy Granit Xhaka - do tego doszły jeszcze profity za udany sezon w LM (awans do 1/8 finału).

To właśnie dzięki swoim zawodnikom Basel notuje tak dobre wyniki finansowe. Klub z Bazylei posiada najlepszą akademię piłkarską w Szwajcarii i jedną z lepszych w Europie. To ona jest magnesem dla juniorów kształcących się piłkarsko w kraju Helwetów. A wybierać jest z czego - w 2009 roku kadra do lat 17 zdobyła Mistrzostwo Świata. W kadrze tamtej drużyny było 5 piłkarzy Bazylei. Dwa lata później reprezentacja U21 przegrała dopiero w finale Euro z Hiszpanią. W tym zespole znajdowało się 4 piłkarzy FC Basel. Z akademii tego klubu wyszli tacy piłkarze jak Alexander Frei, Marco Streller, Ivan Rakitić czy Zdravko Kuzmanović. Do dyspozycji 26 trenerów dostępnych jest 6 naturalnych boisk treningowych oraz 2 sztuczne. Za poszukiwanie piłkarzy odpowiada 8 scoutów - 2 regionalnych, 3 krajowych oraz 3 międzynarodowych. Roczny koszt utrzymania wynosi nie więcej niż 3 mln euro.

Myliłby się jednak ten, kto myśli, że w FC Basel nie grają starsi piłkarze. W drużynie jest miejsce dla wszystkich - doświadczonych piłkarzy, takich jak Marco Streller czy Alexander Frei, młodzieży wychowanej w klubie (tj. Yann Sommer czy Valentin Stocker), czy zagranicznych piłkarzy traktujących grę w tym zespole jako trampolinę do większych klubów (np. Mohammed Salah). Egipski napastnik, niegdyś oferowany Legii Warszawa, jest rewelacją ostatnich miesięcy i zwrócił na siebie uwagę wielu klubów, w tym między innymi Tottenhamu Hotspur.

Szklany sufit?

Gdy w 2012 roku Basel pokonało Bayern Monachium w 1. meczu 1/8 finału LM, niektóre szwajcarskie media zaproponowały, by zespół z Bazylei zaczął grać w niemieckiej Bundeslidze! Miasto znajduje się niedaleko niemieckiej granicy, a dla klubu byłaby to okazja na zwiększenie przychodów. I choć ten pomysł od początku był niemożliwy do wykonania, dobrze wskazywał na możliwe problemy FC Basel. Dodatkowo, zespół z St. Jakob-Park nie jest jeszcze hegemonem absolutnym w Szwajcarii. Choć łupem Bazylei padły 4 ostatnie mistrzostwa, w 3 z 4 przypadków przewaga nad wicemistrzem wynosiła nie więcej niż 3 punkty. - Basel ma największy potencjał w kraju, lecz nadal nie jest mocarzem; przegrywamy mecze, często przesypiamy początek sezonu, co czyni go zazwyczaj nieco bardziej interesującym, gdyż musimy gonić rywali - twierdzi Wachtler.

Rezultaty, jakie osiąga FC Basel przy obecnych nakładach są imponujące, lecz w pewnym momencie musi pojawić się pytanie: co dalej? Gdzie znajduje się górna granica możliwości klubu? - Jesteśmy w niezwykłej sytuacji, gdy wygraliśmy trzy mistrzostwa z rzędu, lecz z drugiej strony inwestycje, jakich potrzeba, by walczyć o coś więcej w Lidze Mistrzów, są zbyt wysokie jak na realia ligi krajowej - powiedział w kwietniu Bernhard Heusler, prezydent Basel. - Stąpamy po cienkiej linii, podobnie jak i wiele innych klubów. Chcę wzmacniać klubowe finanse, by zmniejszać różnicę dzielącą nas od czołówki - zapowiadał. Nie jest to jednak łatwe w sytuacji, gdy chce się utrzymywać zdrowe fundamenty.

Bez znacznego zastrzyku pieniężnego ciężko podejrzewać, by FC Basel znacznie poprawiło swoją renomę w najbliższych latach, lecz nagłe dofinansowanie mogłoby zachwiać całą konstrukcję, tak misternie budowaną przez 20 lat. Sytuacja bez wyjścia?

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Agora SA