Steaua ostatnim zespołem, z którym polski zespół wygrał w LM

30 października 1996 roku Widzew Łódź - po serii trzech przegranych meczów w fazie grupowej Ligi Mistrzów - pokonał na swoim stadionie Steauę Bukareszt i była to ostatnia wygrana polskiej drużyny w tych elitarnych rozgrywkach. W środę o 20.45, wynik drużyny Franciszka Smudy będzie chciała powtórzyć Legia Warszawa, która dopiero walczy o to, by znaleźć się w LM. Relacja Z Czuba i Na Żywo z meczu w Rumunii na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl Live.

Widzew, który sensacyjnie wywalczył awans do Ligi Mistrzów, fazę grupową zaczął fatalnie, przegrywając trzy kolejne mecze. Po porażkach w Dortmundzie (1:2), w Łodzi z Atletico (1:4) i ze Steauą na wyjeździe, nastroje w ekipie mistrzów Polski nie były zbyt dobre. Historyczny dla polskiego futbolu klubowego sezon doskonale pamięta były pomocnik łódzkiej drużyny Sławomir Majak.

- Już w pierwszym meczu w Bukareszcie byliśmy bardzo blisko wywiezienia remisu, ale przegraliśmy tylko 0:1 po bramce samobójczej w końcówce meczu. Dopiero spotkanie ze Steauą w Łodzi pozwoliło nam na zgarnięcie pierwszych punktów. Trener Smuda nie musiał nas jakoś specjalnie motywować - jeśli wychodzi się na mecz w Lidze Mistrzów, to każdy wie, o co gra i żadnej dodatkowej motywacji ze strony trenera nie musiało być - wspomina wydarzenia sprzed siedemnastu lat Majak.

- Na pewno zdawaliśmy sobie sprawę, że po tych trzech meczach nasze szanse na awans - jeśli w ogóle jakiekolwiek były przed rozpoczęciem fazy grupowej - zmniejszyły się do zera. Graliśmy tylko i wyłącznie o honorowe pożegnanie się z Ligą Mistrzów. Pozwoliłoby to nam na zachowanie twarzy - co wydaje mi się - z całego przebiegu spotkania udało nam się osiągnąć. Wynik 2:0 mówi sam za siebie, a jeszcze jedną bramkę mieliśmy nieuznaną. Także ten rewanż na pewno nam się udał w stu procentach, a przede wszystkim zdołaliśmy zdobyć pierwsze punkty w Lidze Mistrzów - przyznaje były piłkarz.

Zmarnowane dwie "setki", ale za trzecim razem się udało

Widzew od pierwszych minut przeważał, jednak Majak nie zdołał wykorzystać dwóch stuprocentowych okazji na zdobycie gola. - Te dwie sytuacje sam na sam, które miałem z bramkarzem z Bukaresztu, na pewno mnie nie załamały, ale wzbudziły we mnie wątpliwość, czy aby nie wpłyną na niekorzystny wynik meczu. Natomiast trzecia sytuacja, którą miałem po podaniu od Radka Michalskiego, była najmniej klarowna z tych wszystkich, które miałem w meczu. Jednak to właśnie wtedy udało mi się strzelić bramkę. Był to mój pierwszy gol w Lidze Mistrzów i jak przyszłość pokazała, ostatni - mówi były gracz Widzewa.

- Przyszła wówczas ogromna radość i ulga, że przynajmniej w jednym meczu udało nam się wyjść na prowadzenie. Czas pokazał, że był to nie tylko pierwszy gol, ale także początek lepszej gry, która przyniosła kolejną strzeloną przez nas bramkę - deklaruje Majak. Autorem drugiego gola był Ryszard Czerwiec, który popisał się fantastycznym strzałem po wybiciu piłki przez obrońcę. Piłka uderzona zza pola karnego poszybowała w kierunku bramki, nie dając najmniejszych szans Bogdanowi Stelei.

Zobacz skrót meczu:

 

Po pokonaniu Rumunów Widzew zdołał jeszcze zremisować u siebie z Borussią po dwóch trafieniach Jacka Dembińskiego, a w ostatnim meczu fazy grupowej przegrał w Madrycie z Atletico 0:1. Pokonanie Steauy pozwoliło jednak ekipie Smudy na zajęcie trzeciego miejsca w grupie i był to jak na razie ostatni występ polskiej drużynie w Lidze Mistrzów.

"Jeśli Legia zagra jak w Walii i w Norwegii, może być pozamiatane"

Teraz o udział w tych rozgrywkach walczyć będzie Legia, której rywalem będzie właśnie Steaua. Według Majaka szanse obu ekip na awans są wyrównane: - Myślę, że pierwszy mecz nie będzie jeszcze o niczym decydował. Miejmy tylko nadzieję, że Legia nie zacznie meczu wyjazdowego tak samo jak dotychczasowych dwóch spotkań w Walii i Norwegii. Jeśli jednak zagra w podobnym stylu, to może być już pozamiatane po pierwszym spotkaniu - uważa były gracz Widzewa.

Zobacz wideo

Borussia Dortmund to nie tylko "polskie trio"! My dajemy Ci znacznie więcej ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA