Felieton Rafała Steca: Wypaczanie piłki nożnej

?To nie bezkontaktowa siatkówka, w której albo dotknąłeś siatki, albo nie, to gra z granicą między faulem i niefaulem niejasną, z granicą między żółtą i czerwoną kartką czasami nie do wychwycenia? - pisze w felietonie Rafał Stec.

Relacje na żywo w twoim smartfonie. Pobierz aplikację Sport.pl LIVE ?

Jeśli współczesne boiska toczy zaraza symulowanych paroksyzmów bólu, to po zakończeniu meczu choroba mutuje i przenosi się na wokółmeczowe dyskusje - ignorujące przebieg gry, fanatycznie skupione na błędzie (rzekomym bądź nie) arbitra, nierzadko pełne oskarżeń o korupcję, zawsze podparte rytualnymi apelami o technologiczną rewolucję, która ponoć ostatecznie uwolniłaby nas od kontrowersji. Wizja tak popularna, jak utopijna.

Powtórkę z nużącej rozrywki mamy po szlagierze Manchester Utd. - Real Madryt. Esencja, czyli gra, została zepchnięta na margines przez sąd nad Cüneytem Çakirem, który w 56. minucie wydalił do szatni Naniego, uznając prawdopodobnie, że skrzydłowy gospodarzy wykazał się "nadmierną agresją". I rzeczywiście, Portugalczyk przeszywał powietrze wysoko uniesioną nogą, przy pechowym splocie okoliczności mógł Alvaro Arbeloę krwawo znokautować. Podręcznikowy przypadek, zdawałoby się. Ale pozostaje wątpliwość, czy Nani w ogóle widział nadciągającego rywala. Czy aby nie zamierzał zwyczajnie przyjąć piłki. Jego styl bazuje na akrobatycznych odruchach.

Jak było, nie rozstrzygniemy. Choćby zaserwowali nam setkę powtórek w zwolnionym tempie. Zeznania świadków i uczestników zdarzeń też nie pomogą (ale umizgi José Mourinho do rywali zabawne, fakt). To nie bezkontaktowa siatkówka, w której albo dotknąłeś siatki, albo nie, to gra z granicą między faulem i niefaulem niejasną, z granicą między żółtą i czerwoną kartką czasami nie do wychwycenia. Tam, gdzie kończą się przepisy, pozostaje kwestia interpretacji.

Sędziów sporne incydenty fascynują, to ich najtrudniejsze zawodowe wyzwania. Polscy zaczęli wymieniać się SMS-ami także po golu Milanu strzelonym Barcelonie przed dwoma tygodniami na San Siro poprzedzonym dotknięciem piłki ręką - nieintencjonalnym, acz wpływającym na rozwój akcji. Co ustalili? Mniej więcej połowa anulowałaby bramkę. A połowa uznała.

Opowiadam się za technowsparciem dla sędziów, zwłaszcza za elektronicznym powiadamianiem ich, gdy piłka przekroczy linię bramkową. Nie łudzę się jednak, że zredukujemy liczbę kontrowersji. One będą istnieć, dopóki literze prawa będzie towarzyszyć interpretacja prawa, czyli zawsze - najdoskonalszy regulamin nie obejmie wszystkich możliwych sytuacji boiskowych.

Nie znoszę też gromadnego, inkwizytorskiego z ducha znęcania się nad sędzią, jedynym człowiekiem na murawie, który ma przeciw sobie wszystkich pozostałych. Ewentualnie większość - jeśli jakimś cudem natrafi na drużynę po staroświecku uczciwą. Kiedy widzę okładanego czerwoną kartką Naniego, staje mi przed oczyma bezlik jego oszustw, wszak tym razem pech spadł na bezwstydnego naciągacza recydywistę, w angielskiej Premier League ustępującego chyba tylko Luisowi Suárezowi z Liverpoolu.

Zagłuszające wszelkie wątki sądy nad arbitrami, które często pozostają głównym wspomnieniem z meczu, wypaczają rozmowę o piłce, sam ich pomyłki - zwłaszcza te z pogranicza - najchętniej odfajkowywałbym jako wypadki losowe, np. bramki zdobyte dzięki rykoszetom. Wtedy moglibyśmy koncentrować się na tym, co w mojej prywatnej teorii najsilniej świadczy o klasie drużyny - reakcji na niepomyślne epizody i w ogóle niepomyślny przebieg zdarzeń.

Owszem, jeśli przyjmujesz cios w ostatniej albo prawie ostatniej minucie, zaczyna ci dramatycznie brakować czasu. Manchester i wcześniej Barcelona przyjęły je jednak niedługo po przerwie. I znieśli to fatalnie. Liderzy ligi hiszpańskiej nie drgnęli - nie ożywili ataku ani go nie zmodyfikowali, do końca obmacywali Milan jakby pogodzeni z losem. Natomiast liderzy ligi angielskiej na kwadrans znieruchomieli - jakby do wpadania w tarapaty nie przywykli. Oni, specjaliści od wydostawania się z pułapek bez wyjścia! To był gwóźdź programu, wraz z błyskawiczną decyzją Mourinho, by nie wpuszczać Benzemy, lecz Modricia, i przesunąć Khedirę na pozycję zdjętego z prawej obrony Arbeloi.

W przeciwieństwie do Katalończyków piłkarze MU jeszcze z pasją natarli, zatrzymał ich Diego López, fruwający między słupkami tak zręcznie, jak David de Gea na Santiago Bernabéu. Obaj bronią w firmach wielkiego formatu, choć pierwszy nawet nie marzy o reprezentacji kraju, a drugi wciąż ustępuje w hierarchii Ikerowi Casillasowi, Pepe Reinie i Victorowi Valdésowi. Oto temat również bardziej zajmujący niż sędziowski - panujący na mistrzostwach Europy i świata Hiszpanie nawet eskadrą bramkarzy zasłaniają wszystkich.

Więcej w wywiadzie Małysza dla Sport.pl - Nani ? został słusznie ukarany czerwoną kartką

Więcej o:
Copyright © Agora SA