Liga Mistrzów. Borussia odebrała dowód osobisty

- Jeśli ktoś potrafi przycisnąć do ściany Real Madryt, i to dwa razy, jest w stanie wygrać Ligę Mistrzów - mówi Franz Beckenbauer. A to ostatni człowiek, którego można podejrzewać o sentyment dla Dortmundu.

Gdy kilka tygodni temu wśród kandydatów do zwycięstwa w LM Borussię wymienił niemiecki rozgrywający Realu Madryt Mesut Özil, nie traktowano go poważnie. Gdy taką tezę stawia legenda niemieckiego futbolu i Bayernu Monachium, Niemcy reagują inaczej.

Borussia wygrała grupę śmierci z mistrzami Anglii, Hiszpanii i Holandii, w dwumeczu wypracowała lepszy bilans od Realu, a w środę rozbiła Ajax w Amsterdamie 4:1.

Zespół w poprzednim sezonie grający w Lidze Mistrzów chaotycznie, przeplatający chwile genialne z błędami niegodnymi najważniejszych rozgrywek Europy - zmienił się w grupę bezwzględnych egzekutorów perfekcyjnie realizujących to, co zaplanowali.

Właśnie o takiej drużynie wiosną mówił Olaf Thon. Reprezentant kraju w latach 80. i 90. stwierdził, że BVB niewiele już brakuje, by walczyć o triumf w Lidze Mistrzów, a konkretnie - nadszedł czas na poprawienie dyscypliny, która jednak nie może zdusić dortmundzkiej fantazji.

Co takiego stało się z mistrzami Niemiec, że z drużyny niepotrafiącej przedostać się z fazy grupowej stali się kandydatami do triumfu w Champions League?

- Można powiedzieć, że Borussia wydoroślała. Stała się dojrzalsza i rozważniejsza - ocenia Tom Rohn z "Die Welt". - Przeciwko Ajaksowi zagrała tak, że nie musi się już właściwie nikogo obawiać.

Borussia ma więc już piłkarski dowód osobisty. Mniej jest w niej spontaniczności, więcej porządku. Jak mówił stoper Mats Hummels, stała się arogancka i bez ceregieli narzuca swój styl rywalowi. Grając przeciwko Ajaksowi, posiadała piłkę przez zaledwie 32 proc. czasu, a i tak wystarczyło to, by zdobyć cztery bramki. - Posiadanie piłki nie jest cechą jakości - twierdzi Hummels. W jego przypadku piłkarska arogancja polega na tym, że powołuje się tu na Barcelonę. Katalończycy długo rozgrywają akcje, wymieniają setki podań, strzelają dziesiątki goli, więc osiągają ten sam cel co Borussia, tyle że innymi środkami. - W przeszłości w europejskich pucharach graliśmy, jakbyśmy byli szaleni. Mieliśmy więcej okazji, dłużej byliśmy przy piłce, ale czegoś nam ciągle brakowało. Wiem, że teraz nam już niczego nie brakuje - ocenia Hummels.

- W poprzednim sezonie Ligi Mistrzów nie graliśmy źle, ale i tak traciliśmy punkty. Teraz wyciągnęliśmy wnioski. I możemy pokonać każdego rywala - ocenia Lewandowski.

Bramki dla Borussii w Lidze Mistrzów strzela Lewandowski, filarami na skrzydłach są Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek, ale najbardziej zmienił ją duet Mario Götze - Marco Reus. Po meczu w Amsterdamie, w którym miał udział przy wszystkich golach, Götze jest nazywany dortmundzkim Lionelem Messim. - Gra na niebywałym poziomie. Jak na 20-latka jest wybitny - mówi dyrektor sportowy mistrzów Niemiec Michael Zorc.

Reus, piłkarski pędziwiatr harujący na skrzydłach i w środku pola, wprowadził do gry BVB jeszcze więcej zaskakujących rozwiązań. - Dla Borussii w formie z Amsterdamu nie ma znaczenia klasa przeciwnika w 1/8 finału Ligi Mistrzów - mówi Beckenbauer. I nie obawia się tych deklaracji, mimo że BVB nie ma doświadczenia w pucharowej rywalizacji Champions League, więc wiosną wejdzie na teren, którego nie zna.

Trener Jürgen Klopp, największy zwycięzca w Dortmundzie, nie boi się nieznanego. Jako nastolatek mieszkał w dwutysięcznym Glatten i grywał dla lokalnego klubu. W gospodzie Linde słuchał radiowych relacji z meczów wielkich Bundesligi i najczęściej krytykował taktykę oraz sugerował inne zmiany. Jako młody trener wciąż parł do sprawdzania się w coraz trudniejszych warunkach. To zapewne od niego Borussia wzięła sportową arogancję.

Gdy klub zacznie fazę pucharową Ligi Mistrzów jako jeden z jej faworytów, będzie to sytuacja całkiem nowa dla Dortmundu i dla Kloppa. A w gospodzie Linde w Glatten, opanowanej przez fanów Bayernu i Schalke 04 Gelsenkirchen, gdzie transmisje spotkań BVB są wykluczone, właściciel raczej nie będzie miał wyjścia - nawet Linde zabarwi się na czarno-żółto.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.