Liga Mistrzów. Kowalewski: Spartak? Nawet BATE Borysów odjechało polskim klubom

- Spartak nie grał z Barceloną bojaźliwie i był bliski wywiezienia z Camp Nou punktu. Ten zespół może realnie myśleć o wyjściu ze swojej grupy - mówi Wojciech Kowalewski po wyjazdowej porażce Spartaka Moskwa z Barceloną 2:3 w 1. kolejce Ligi Mistrzów. Były bramkarz moskiewskiego klubu wspomina wygrany przez Legię Warszawa dwumecz ze Spartakiem w poprzedniej edycji Ligi Europejskiej. - Niestety, wszyscy nam odjeżdżają, równać nie możemy się nawet z Białorusią - twierdzi Kowalewski.

W środę w Barcelonie Spartak sensacyjnie wygrywał z gospodarzami 2:1 aż do 72. minuty. Wtedy wyrównał, a osiem minut później zwycięskiego gola zdobył Lionel Messi.

- Wiadomo było, że Barcelona jest faworytem, wszyscy stawiali na jej zdecydowane zwycięstwo. Rosyjscy kibice, z którymi rozmawiałem przed meczem, obawiali się, że wynik może być podobny jak we wtorkowym meczu Malaga - Zenit Sankt Petersburg [3:0]. I to oczywiście były obawy uzasadnione - mówi Kowalewski. - Spartak przegrał, ale pokazał się z dobrej strony, nie grał bojaźliwie i był bliski wywiezienia z Camp Nou punktu - dodaje były bramkarz reprezentacji Polski.

- W składzie Spartaka są zawodnicy z doświadczeniem wyniesionym z ligi hiszpańskiej, grają w nim piłkarze młodzi, bardzo utalentowani jak Brazylijczyk Romulo, który zdobył gola. Spartak to zespół, który cały czas jest budowany, gra w coraz mocniejszej lidze rosyjskiej, a ambicją właścicieli należących do niej klubów jest podjęcie rywalizacji z czołowymi drużynami Europy. Spartak jest w stanie to zrobić, może realnie myśleć o awansie z tej grupy razem z Barceloną - twierdzi Kowalewski. - Oczywiście Celtic Glasgow i Benfica Lizbona, które też występują w grupie G to zespoły solidne, ale jeśli Spartak ustabilizuje swoją formę i będzie grał jak na starcie ligi rosyjskiej, to jest w stanie tych rywali pokonać - dodaje.

Zawodnik, który barw Spartaka bronił w latach 2003-2007, przypomina, że latem w szeregach moskiewskiego klubu doszło do sporych zmian. - Przede wszystkim zespół objął nowy trener, znany z ligi hiszpańskiej Unai Emery. On ma wielkie doświadczenie, ma też kilku nowych zawodników [m.in. pozyskanego z Lyonu Szweda Kima Kallstroma] i trzeba czasu, żeby to wszystko zaczęło funkcjonować optymalnie. Wykonawcy są, trzeba pracować, żeby był też bardzo dobry zespół, bo od Spartaka oczekuje się bardzo dużo - mówi Kowalewski.

Do fazy grupowej Champions League Spartak awansował, pokonując w eliminacjach Fenerbahce Stambuł. Tymczasem Legia, która przed rokiem wyrzuciła Rosjan z rozgrywek Ligi Europejskiej, tym razem nie dostała się do niej, przegrywając dwumecz z Rosenborgiem Trondheim.

- Ligi rosyjskiej i polskiej nie można porównywać, tak samo jak nie można porównywać potencjału Legii i Spartaka. Pamiętajmy, że w zeszłym sezonie niewielu dawało Legii szanse na wyeliminowanie Spartaka, że on wtedy nie pokazał pełni swoich możliwości. W Warszawie Rosjanie zadowolili się remisem 2:2, u siebie łatwo objęli prowadzenie 2:0 i popełnili grzech młodości, bo ten zespół nie ma w swoich szeregach zbyt wielu doświadczonych zawodników. Wtedy Spartak za szybko poczuł, że awansował, Legia miała znikomą szansę, ale ją wykorzystała i przez jakiś czas po tym sukcesie grała świetnie. Ale takie rzeczy nie zdarzają się codziennie. Niestety, naszym klubom do tych rosyjskich brakuje bardzo dużo, a rok, który minął ten dystans jeszcze zwiększył - twierdzi Kowalewski.

Były reprezentant Polski uważa, że polskim klubom coraz więcej brakuje także do klubów z innych lig ze wschodu Europy. - Niestety, wszyscy nam odjeżdżają. Wiele lat grałem na Ukrainie i w Rosji, dlatego wiem, że tam piłka się rozwija. Tak samo jak w Białorusi. Tam poziom jest coraz wyższy. Wydawało nam się, że w kraju, w którym rządzi Aleksandr Łukaszenka, piłki nie ma w ogóle, tymczasem BATE Borysów już regularnie gra w Lidze Mistrzów i potrafi wygrać na wyjeździe z Lille [3:1]. Realia spychają nas na margines, za chwilę przyjdzie nam się cieszyć, że wygrywamy z drużynami z Albanii czy z San Marino - mówi Kowalewski.

Według niego polskie kluby zaczną się liczyć w Europie dopiero kiedy mocno postawią na szkolenie młodzieży. - BATE nie ma w swoich szeregach zaciągu zawodników z lig zagranicznych. Tam grają Białorusini, wychowankowie klubu. Czas wziąć się do pracy, zadbać o to, żeby za 10 lat problem zdolnej młodzieży już u nas nie istniał. Dobrze, że powstają nowe szkółki piłkarskie, sam prowadzę Akademię 2012 w moich rodzinnych Suwałkach i cieszę się, że zainteresowanie jest ogromne - przekonuje Kowalewski.

Jako przykład pracy z młodzieżą Kowalewski pokazuje Legię. - Kiedy ten klub rozpoczynał pracę z młodzieżą wielu patrzyło na to ironicznie. Byli tacy, którzy twierdzili, że lepiej sprowadzić zawodników z krajów byłej Jugosławii albo choćby z Bangladeszu, a teraz Legia może się z nich śmiać, bo ma swoich wychowanków, którzy prezentują coraz wyższy poziom i wystrzeliwują talentami w pierwszej drużynie, a nawet odchodzą do klubów zagranicznych za duże pieniądze.

Właśnie w Legii Kowalewski widzi polskiego kandydata do gry w Lidze Mistrzów. - Kiedy myślę realnie, to wydaje mi się, że trzeba jeszcze 10-15 lat, żeby polska drużyna zagrała w elicie. Ale w przypadku drużyn, którym kibicuję jestem niepoprawnym optymistą. Dlatego w Legię wierzę, mam nadzieję, że najpierw zostanie mistrzem kraju, a za rok albo dwa uda jej się awansować do Ligi Mistrzów. Chociaż, jak widzimy, to zadanie jest coraz trudniejsze - kończy Kowalewski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.