Legia Warszawa ma problem. Jakub Rzeźniczak uderzony przez kibola ?
Kibol, który uderzył Rzeźniczaka i spokojnie wyszedł ze stadionu przez tunel dla piłkarzy, nie jest kosmitą, który wylądował w sobotę na nieznanej planecie.
Zna go właściciel Legii i każdy członek zarządu klubu. Przecież to frontman kibolskiego stowarzyszenia, z którym władze klubu ułożyły się przed sezonem ze strachu, że nowy stadion może świecić pustkami.
To ten sam, który z gniazda postawionego przez klub na kibolskiej trybunie ryczy uzbrojony w mikrofon: "Nie wiem, czy część z was się zorientowała, ale jesteśmy na "żylecie". A to nie jest miejsce dla jakichś, kurwa, odpicowanych małolatek, dla jakichś długowłosych, kurwa, pazi, dla jakichś, kurwa, gamoni. (...) Jak widzisz, że kolega obok ciebie nie śpiewa, to zajeb mu w łeb. (...) Weź tego mongoła w łeb jebnij! Weź go, do ciebie mówię. Posłuchaj: wypierdalaj, jak nie chcesz śpiewać, bo ci zajebię w łeb zaraz".
No i w sobotę zajebał.
Nie pierwszy raz bije Legię w twarz. Czasem tylko z liścia, czasem pięścią. Jak wtedy, gdy po śmierci Jana Wejcherta zarządził pamiętne skandowanie "Jeszcze jeden!". Szefowie Legii zapewniali wtedy, że ten kibol już nigdy na stadion nie wejdzie...
Czy i mnie może jebnąć? Jeśli piłkarze nie są bezpieczni na boisku, czy jako posiadacz sezonowego karnetu mogę się czuć bezpiecznie na stadionie?
Jeśli klub natychmiast nie staje w obronie pobitego pracownika, skoro woli milczeć lub zamieść sprawę pod dywan, to czy podobnie będzie ze mną, gdy dostanę z liścia od kibola, który trzęsie Legią?
Za chwilę klub będzie chciał zapełnić miejsca na nowej trybunie, zainkasować ogromne pieniądze za loże dla VIP-ów i najlepsze miejsca na stadionie. Niedługo ruszy sprzedaż rocznych abonamentów na nowy sezon. Kolejny sezon ze "Staruchem" bijącym po pysku?
Pobicie Rzeźniczaka: Legia powinna zareagować zdecydowanie i natychmiast