Ekstraklasa. Lech przegrywa 0:2 w Zabrzu, dramat Kamila Drygasa

Koszmar Lecha Poznań w lidze trwa. Znów zagrał niezła pierwsza połowę i tragiczną drugą, a do tego dołożył brak okazji bramkowych, fatalny błąd bramkarza i czerwoną kartkę. I znów przegrał. Teraz bije go już w lidze, kto chce...

Ekstraklasa.tv: Zobacz bramki z tego meczu ?

Stadion zabrzańskiego Górnika to jeden z najkorzystniejszych dla Kolejorza obiektów wyjazdowych. Lech Poznań nie przegrał tu od 10 lat, ale ta ostatnia porażka postawiła go w krytycznej sytuacji. Było to 0:4 z wiosny 2000 r., które degradowało lechitów do II ligi.

Tegoroczny sezon upływa pod znakiem wpadek faworytów, ale ci w tej kolejce przełamali swą niemoc. Legia Warszawa wygrała w Kielcach z Koroną aż 4:1, Polonia Warszawa rozbiła Cracovię 3:0, a Wisła Kraków pokonała Lechię Gdańsk także wysoko 5:2. Pozostał Lech Poznań...

Trener Jacek Zieliński ostatnio mocno miesza składem. Dokonał zaskakujących zmian przed meczem z Manchesterem City, gdy wystawił do gry Joela Tshibambę, a na ławie posadził Artjomsa Rudnevsa i Semira Stilicia.

- Musiałem coś zmienić, musiałem mieć na ławce argumenty w razie konieczności, i musiałem myśleć o niedzielnym meczu z Górnikiem Zabrze - uzasadniał.

Nieoficjalnie mówiono, że to utarcie nosa Rudnevsowi i Stiliciowi za to, że zależy im zwłaszcza na promocji w meczach w europejskich pucharach. Faktycznie, w Zabrzu obydwaj znaleźli się w wyjściowej jedenastce Lecha, ale - co ciekawe - znalazł się w niej także Joel Tshibamba. To on był wysuniętym napastnikiem, natomiast Łotysz Rudnevs pełnił rolę lewego, czy też raczej należało powiedzieć "pół-lewego" pomocnika. Więcej biegania po lewym skrzydle miał bowiem Panamczyk Luis Henriquez i to jego udziałem były pierwsze ofensywne akcje i okazje strzeleckie Lecha. Przebiegały one wedle scenariusza - akcje rozpoczęta przez Kamila Drygasa, podanie Semira Stilicia na lewe skrzydło i tam Henriquez do spółki z Rudnevsem starał się akcje wykończyć, bądź zgrać piłkę do Rudnevsa. Trochę to przypominało sytuację z Manchesteru, gdzie poznaniacy też głównie starali się uderzać z dystansu, bo przedostać się pod bramkę rywali nie było łatwo.

Górnik Zabrze to nie Manchester City, ale zaatakował Lecha z animuszem od 6. minuty, gdy kapitan zabrzan Adam Banaś groźnie uderzył głową po rzucie rożnym. Stadion westchnął, a po chwili rozległa się wrzawa, gdy Aleksander Kwiek w dobrej okazji trafił w słupek.

Dźwięk trafiającej w słupek piłki był niczym uderzenie w gong dla Górnika, który odtąd przejął inicjatywę i miał jeszcze kilka groźnych akcji. Lech odpowiadał i grał także odważnie do przodu, ale sytuacji nie stwarzał.

Kluczowym graczem - poza Stiliciem - wydawał się być młody Kamil Drygas, który po udanym debiucie w meczu eliminacji Ligi Mistrzów ze Spartą w Pradze miał potem słabsze występy, ale ostatnio wrócił do bardzo dobrej dyspozycji i jest wielką nadzieją Kolejorza na dobrego pomocnika, zwłaszcza defensywnego. W Zabrzu zaczął mecz wybornie, przez 20 minut był bodaj najlepszy w Kolejorzu. Wtedy jednak starł się z zabrzaninem Adamem Danchem, który trafił go w nogę. Drygas padł, na boisko wbiegli noszowi. Sędzia Daniel Stefański zawahał się, ale gdy podszedł bliżej i zerknął na efekt ataku Dancha, wyciągnął żółtą kartkę. Stadion zawył w proteście, zakładając że młody lechita udaje i że sędzia nie powinien podejmować decyzji po tak długim wahaniu. Protestował także trener Lecha Jacek Zieliński, ale on z kolei domagał się czerwonej kartki dla Dancha.

Ekstraklasa.tv: Zobacz co się stało Drygasowi - WIDEO ?

Jak się okazało, to trener Lecha miał rację. Danch złamał Drygasowi nogę i teraz nie wiadomo, jak długa przerwa czeka ten poznański talent. Karetka zawiozła go do szpitala. Jako żywo przypominało to kontuzję Damiana Nawrocika sprzed sześciu lat. Nawrocik też był wtedy wielkim talentem i też złamał nogę podczas meczu z Wisłą w Płocku.

Z kolei w Górniku z powodu kontuzji boisko opuścił czołowy piłkarz gospodarzy, Grzegorz Bonin.

Drugie nieszczęście spadło na Lecha 20 minut po kontuzji Drygasa. W 44. minucie jedna z wielu oskrzydlających akcji Górnika skończyła się zagraniem piłki przez Mariusza Przybylskiego, który wygrał pojedynek główkowy ze Sławomirem Peszko. Piłka trafiła do Marcina Wodeckiego i było 1:0 dla zabrzan.

Lech znalazł się znów w bardzo trudnej sytuacji, a w oczy zajrzało mu widmo kolejnej, czwartej już z rzędu porażki.

- Wreszcie zagraliśmy lepszą drugą połowę niż pierwszą - mówili gracze Lecha po meczu w Manchesterze.

Spotkanie w Zabrzu i wynik 0:1 do przerwy były idealnym momentem, by potwierdzić te tendencję. To jednak Górnik był w Zabrzu stroną, która w drugiej połowie spisywała się lepiej. Lechici wyprowadzali ataki, ale kończyli je albo niedokładnymi podaniami, albo nietrafnymi decyzjami przy rozegraniu piłki. Zabrzanie grali za to dobrze i ambitnie, a w 58. minucie wychodzący do główki pod polem karnym były reprezentant Polski Tomasz Zahorski mógł podwyższyć prowadzenia na 2:0.

Mógł to zrobić także Daniel Sikorski, który w 60. minucie wyskoczył zza pleców obrony Lecha do doskonałej, prostopadłej piłki - w tym wypadku strzał obronił Jasmin Burić. Kolejorz takiej okazji nie miał.

Trener Zieliński zdjął Peszkę i wpuścił na boisko Artura Wichniarka, a potem Jana Zapotokę. Spychany jednak przez lepszego Górnika Lech nadał sobie nie radził, a na dodatek poznański bramkarz Jasmin Burić przepuścił piłkę po łatwym strzale Marcina Wodeckiego, choć miał ja na rękach. Błąd bramkarza i wynik 0:2 zdołowały mistrzów Polski do końca. Dramatu dopełniła w 77. minucie czerwona kartka Dimitrije Injaca za drugą żółtą, gdy próbował zatrzymać wychodzącego na pozycję rywala.

Czerwona kartkę dostał też Mariusz Przybylski za uderzenie Manuela Arboledy, ale tuż przed gwizdkiem kończącym mecz i pieczętującym kolejną klęskę Kolejorza.

Wszystkie wyniki 10 kolejki Ekstraklasy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.