Czeski trener już przymierza się do Odry

Prowadzony przez asystenta zwolnionego w czwartek trenera Odry Leszka Ojrzyńskiego zespół przełamał się w meczu z Górnikiem Polkowice. Serię pięciu spotkań bez wygranej w lidze przerwał Andrzej Rybski

Zdobycie kompletu punktów przyszło Odrze niezwykle trudno. Spadkowicze z ekstraklasy rozpoczęli mecz przeciwko rewelacyjnemu beniaminkowi wolno i ospale, a zapał do gry złapali dopiero w drugiej połowie. - Takie mieliśmy założenie. Do przerwy chcieliśmy przede wszystkim grać ostrożnie, stracić jak najmniej sił, żeby w drugiej połowie móc zagrać agresywniej - wyjaśniał Jarosław Skrobacz, dotychczasowy asystent Ojrzyńskiego, który w sobotę poprowadził z ławki drużynę Odry.

Skrobacz przyznał, że największe obawy miał o linię obrony, którą zmuszony był zestawić na nowo. Nie mógł liczyć na kontuzjowanego Marcina Kokoszkę, a pewniak do gry na prawej stronie Mateusz Słodowy został w trakcie tygodnia sprzedany do Victorii Żiżkov. Szansę dostali debiutant Michał Chrabąszcz oraz Daniel Tanżyna, który dotąd miał rozegranych kilka minut w pierwszej lidze. Obaj spisali się więcej niż przyzwoicie.

Bardzo słabo natomiast wyglądała gra z przodu. Wyraźnie brakowało zawodnika, który w mądry sposób byłby w stanie pokierować drużyną. Operujący w linii ataku Rybski oraz Dawid Hanzel byli zupełnie odcięci od podań. Ten pierwszy stwierdził potem, że było to dla niego frustrujące, ale z drugiej strony próbował znaleźć logiczne wytłumaczenie. - Proszę spojrzeć rozsądnie - apelował do dziennikarzy. - Nowy trener, zawodnicy, którzy nie rozegrali w tym sezonie nawet minuty. Jeśli w tej sytuacji trener kazałby nam grać ofensywnie, byłby wariatem - przekonywał Rybski.

Wodzisławianie śmielej zaatakowali więc dopiero po godzinie gry. Sporo ożywienia w ofensywie wniósł Nigeryjczyk Samuelson Odunka. Po jego dynamicznej akcji, w której z łatwością ograł Petra Pokornego, padł gol. - Chyba nie muszę mówić, jak bardzo potrzebne było nam to zwycięstwo. Wylano naszego trenera, atmosfera w szatni była podła. Dlatego dzisiaj jesteśmy niezmiernie szczęśliwi - cieszył się Odunka.

Zła wiadomość jest taka, że na noszach opuścił boisko kapitan Jan Woś. - Martwimy się, że mogą być uszkodzone wiązadła poboczne - mówił zasmucony Skrobacz, który miał świadomość, że był to prawdopodobnie jego jedyny mecz w roli pierwszego szkoleniowca Odry. - Wiem, że są już prowadzone rozmowy z czeskimi trenerami [wśród kandydatów przewijają się nazwiska Ericha Cviertni oraz Miroslava Copjaka, który obserwował sobotnie spotkanie z trybun - przyp. red.]. Uważam, że zrobiliśmy swoje - skomentował.

Dodajmy, że swoje votum nieufności wobec władz klubu w czasie meczu wyrazili kibice Odry. Najpierw wywiesili transparent z napisem: "Chcemy normalności", potem kilkakrotnie pozdrowili byłego prezesa Dariusza Kozielskiego oraz trenera Ojrzyńskiego, a zwracając się w stronę siedzących na balkonie klubowego budynku czeskich działaczy, skandowali hasła: "Gdzie te miliony?", "Nas nie kupicie", "Gdzie jest Słodowy?" oraz "Gdzie te wypłaty?".

Frekwencja na stadionie była najniższa od dobrych kilku lat.

Odra Wodzisław - Górnik Polkowice 1:0 (0:0)

Bramka: Rybski (70.)

Odra: Buchalik - Chrabąszcz, Radler, Tanżyna, Szałek - Szalamberidze (90. +1. Kuczok), Markowski, Jary Ż, Woś Ż (77. Sobik) - Rybski, Hanzel (65. Odunka).

Górnik: Szymański - D. Małkowski, Pokorny, Smoliński, Opałacz - Piotrowski (76. Sierpina), Chyła, Wacławczyk, Ałdaś, Ł. Małkowski (72. Żmudziński) - Piątkowski (64. Biliński),

Sędziował: Mariusz Trofimiec (Kielce). Widzów: 700.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.