Dlaczego Arsenal nie przyjedzie na śląski jubileusz

Legia Warszawa zagra w sobotę na otwarcie swojego nowoczesnego stadionu z Arsenalem Londyn. Cieszę się i wściekam jednocześnie. Bo nawet nie potrafię sobie wyobrazić, kiedy towarzyski mecz o podobnej randze zorganizuje któryś z utytułowanych śląskich klubów

Legia Warszawa zagra jutro na otwarcie swojego nowoczesnego stadionu z Arsenalem Londyn. Cieszę się i wściekam jednocześnie. Bo nawet nie potrafię sobie wyobrazić, kiedy towarzyski mecz o podobnej randze zorganizuje któryś z utytułowanych śląskich klubów.

Może nie jestem fanem meczów towarzyskich, ale doceniam ich znaczenie. Szczególnie, gdy w wakacyjnej porze można zmierzyć siły ze sławnym rywalem. Dla klubu to prestiż, a dla kibiców frajda. Polskie kluby nie przesadzają z organizowaniem okazjonalnych gier z markowymi drużynami. W ostatnich latach Legia spotkała się z Bayernem Monachium i Bayerem Leverkusen, Wisła Kraków z Celtikiem Glasgow, Cracovia z Nacionalem Montevideo, Lech Poznań z Werderem Brema i VfB Stuttgart, Arka Gdynia z West Ham United.

A czym mogą się pochwalić śląskie kluby? Niczym. O próbach Górnika Zabrze zorganizowania w 2008 roku meczu na jubileusz swojego 60-lecia pisałem nieraz. Najpierw przeciwnikiem miała być AS Roma - legendarny przeciwnik zabrzan w półfinale europejskich pucharów, potem Manchester City, Celtic Glasgow, Dynamo Kijów... Okazało się, że mający bogatego i wpływowego (tak się przynajmniej wydawało) sponsora Górnik nie podołał wyzwaniu. Nie wiem do końca, czy zawiedli konkretni ludzie, czy była to sprawa pieniędzy, czy może jeszcze czegoś innego. Skończyło się na tym, że do rangi jubileuszowej fety wstydliwie podniesiono ligową młóckę Górnika z Legią.

Ostatnio rocznicowe starania czyni Polonia Bytom. Najpierw miała być to gra z którymś z angielskich klubów - Evertonem, West Ham, Wigan, może Sheffield United. Sondowana była także możliwość zaproszenia Niemców: Schalke 04 albo Borussii Dortmund. W Bytomiu szybko jednak zeszli z obłoków na ziemię. Jak się właśnie dowiaduję, nici wyszły także z przyjazdu Hajduka Split.

Przywołany na wstępie przyjazd Arsenalu do Warszawy to także efekt rozliczeń transferowych. Legioniści sprzedali Anglikom bramkarza Łukasza Fabiańskiego i zagwarantowali sobie w umowie towarzyską grę. Śląskie drużyny nie transferują zawodników do tak bogatych klubów, więc także dlatego nie mają szans na podobny mecz. Ruch ponad 20 lat temu sprzedał Panathinaikosowi Ateny swoją największą gwiazdę Krzysztofa Warzychę. Gdy w 2005 roku chorzowianie zorganizowali benefis Warzychy, mogli liczyć jedynie na przyjazd skleconej naprędce drużyny greckich weteranów.

Inna sprawa, gdzie niby mamy podjąć markowych rywali? Tak, żeby nie było wstydu. W naszej okolicy nie ma ani jednego stadionu na choćby przyzwoitym poziomie. Zapraszam do lektury bardzo ciekawego wywiadu z Krzysztofem Smulskim w dzisiejszym "Skarbie Kibiców Ekstraklasy". Smulski od lat pracuje w komisjach licencyjnych Polskiego Związku Piłki Nożnej, które oceniają stan sportowych obiektów. - Nasz region to infrastrukturalny skansen. Postawiliśmy na prowizorkę. Stawiamy jakieś daszki, wymieniamy krzesełka - mówi Smulski i nie ma litości dla żadnego ligowego stadionu w regionie.

Siermiężnie jakoś w naszym śląskim futbolu. Ciągle słyszy się, że piłkarska Europa ucieka polskim klubom. Mam wrażenie, że śląskim drużynom coraz szybciej umyka reszta kraju.