Nowy trener Odry: Jako piłkarz byłem d...

Przeprowadziliśmy badania siłowe. Ich wyniki wyglądają naprawdę dobrze. Nie mogę więc podzielić opinii krążącej w środowisku, że przejmowanie drużyny po Ryszardzie Wieczorku to trenerskie samobójstwo - mówi nowy szkoleniowiec Odry Wodzisław.

Robert Moskal, nowy trener Odry, będzie debiutantem w ekstraklasie. 42-letni szkoleniowiec opowiedział "Gazecie" m.in. o swojej piłkarskiej i trenerskiej karierze oraz pomyśle na Odrę.

Kariera piłkarska. Jako zawodnik to ja raczej nie czuje się spełniony. Parę razy kopnąłem prosto piłkę w Odrze, a w Wiśle Kraków to przeszedłem przez szatnię. Sezon gry w ekstraklasie to żaden wyczyn. Nigdy nie uważałem, żebym nie miał dostatecznych umiejętności. Dupa byłem i tyle, za miękki. Trzeba było mieć mocniejszy charakter, tego przysłowiowego zęba. Mam nadzieję, że jako trener już sobie na to nie pozwolę.

Gra w Odrze. Piłkarsko był to najlepszy rozdział w moim życiu. Mieliśmy fajny, zgrany kolektyw, a do tego doszedł jeszcze awans do ekstraklasy. I Odra jest w niej do dziś! (śmiech). Dlaczego po awansie opuściłem Wodzisław? Na miesiąc przed zakończeniem ligi zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie. Kontuzję leczyłem potem przez prawie dwa lata.

Debiut w ekstraklasie. Wprawdzie pracowałem na razie tylko na szczeblu obecnej pierwszej ligi, ale myślę, że nie muszę się wstydzić swoich osiągnięć. W klubach, w których trenowałem, stawiano przede mną różne cele i udawało mi się je osiągać.

Komfort pracy. Spokój w pracy jest kluczowy, ale tak po prawdzie, to który z trenerów go ma? To nie jest spokojna praca. Trener Orest Lenczyk wypowiedział kiedyś mądre słowa, że zawsze na końcu przegrywa trener.

Awanse, po których opuszczałem kluby. W przypadku awansu Zagłębia Sosnowiec do ekstraklasy w 2007 roku nie chciałbym przypisywać sobie większych zasług. Prowadziłem drużynę tylko w ostatnich pięciu spotkaniach. Ogrom pracy wykonał przede mną Jurek Dworczyk i to on jest ojcem sukcesu. O tym, że po awansach opuszczałem zarówno Zagłębie, jak i w czerwcu Sandecję Nowy Sącz, przesądzały decyzje prezesów, w które nie będę wnikał. Skoro prezes Sandecji utrzymuje, że domagałem się w nowym kontrakcie klauzuli, na podstawie której nie mogliby mnie zwolnić do czerwca 2010, to niech tak zostanie.

Przygotowanie drużyny. Nie oceniam pracy innych trenerów. Tym bardziej że wcześniej w Odrze szkoleniowcem był mój kolega Rysiek Wieczorek. Wiem, w jaki sposób on przygotowuje zespoły, i myślę, że nie jest do końca tak, że ta drużyna jest źle przygotowania fizycznie do sezonu [twierdzi tak dyrektor klubu Martin Pulipit - przyp. red.]. Po prostu przyszedł dołek, z którego ciężko wyjść. Przeprowadziliśmy badania siłowe. Ich wyniki wyglądają naprawdę dobrze. Nie mogę więc podzielić opinii krążącej w środowisku, że przejmowanie drużyny po Wieczorku to trenerskie samobójstwo.

Wodzisławska młodzież. Przyjrzę się jej na pewno. Występy Szymona Jarego czy Mateusza Słodowego w debiucie z Ruchem były przecież pozytywne. Chciałbym, żeby Młoda Ekstraklasa była bezpośrednim zapleczem dla pierwszej drużyny Odry.

Jan Woś. Janek jest chodzącą historią klubu, wielką osobowością. Zarówno jego, jak i Marcina Malinowskiego uważam za liderów drużyny. Choćby z racji wieku i ligowego stażu. Liderem niekoniecznie jednak musi być ten zawodnik, który cały czas gra. U mnie grają ci, którzy w danym momencie są przydatni.

Licencja UEFA Pro. Rozwiewam wszelkie wątpliwości: posiadam wymagane uprawnienia trenerskie. Inaczej nie mógłbym przecież prowadzić zespołu ekstraklasy. Licencję uzyskałem w czerwcu 2007 roku. Ukończyłem Akademię Wychowania Fizycznego w Katowicach, później pracowałem w szkole. Pewnie za chwilę ludzie mi wypomną, że jestem wuefistą. Uważam jednak, że akurat do zawodu trenera szybciej i lepiej przygotuje AWF niż szkoła trenerska. Ona jest tylko dopełnieniem wiedzy.

Moja wizja Odry. Nie jest tak, że już dawno wymyśliłem sobie pewną taktykę i wpycham ją na siłę każdej nowej drużynie. To przecież byłoby zabójstwo. Chociaż przyznaję, że chciałbym, aby drużyna traciła mało bramek i grała konsekwentnie. Zanim przychodziłem do Kmity, to wszyscy chwalili zespół za styl, a oni przegrywali mecze po 0:3. Nauczyłem ich dyscypliny w grze obronnej i przyniosło to efekt. W Sandecji było podobnie, tylko że ja miałem 15 meczów na zrobienie awansu i cztery punkty straty do liderów. Nie było czasu na piłkarskie fajerwerki. Nie jestem zwolennikiem rewolucji w składzie. Musi natomiast wrócić dynamika w grze.

Copyright © Agora SA