Piłkarze Arki Gdynia marzyli w sobotę o rehabilitacji za fatalny mecz przeciwko Zagłębiu Lubin. Podopieczni Dawida Szwargi przegrali z "Miedziowymi" aż 0:4. Zresztą wszystkie bramki stracili już w pierwszej połowie, co odebrało im właściwie szanse na pozytywny rezultat. Cracovia natomiast zremisowała w minionej kolejce z Górnikiem Zabrze (1:1). Przed starciem z Arką zajmowała w PKO Ekstraklasie pozycję wicelidera.
Na rozpoczęcie spotkania musieliśmy poczekać 10 minut. Czy w pierwszej połowie piłkarze wynagrodzili nam oczekiwanie? Na początku wszystko wskazywało, że tak rzeczywiście będzie. Arka już w 12. minucie wyszła na prowadzenie. Bramkę po strzale głową zdobył Sebastian Kerk. Wydawało się, iż Cracovia rzuci się do ataku, by spróbować wyrównać stan gry.
Tymczasem postawa podopiecznych Luki Elsnera była negatywnym zaskoczeniem. Nie dość, że "Pasy" były bezzębne, to jeszcze niedługo po bramce Kerka mogło być już 2:0 dla Arki. Po rzucie rożnym Kike Hermoso główkował w zewnętrzną część słupka.
Gospodarze później cały czas prezentowali się lepiej, a Cracovia nie mogła stworzyć sobie dogodnej okazji strzeleckiej. Do końca pierwszej części gry bramki już nie padły.
Po przerwie mogliśmy zastanawiać się, czy Cracovia wreszcie ruszy do ataku, by walczyć o punkty. W 51. minucie wicelider Ekstraklasy miał okazję na wyrównanie. Zakotłowało się strasznie w polu karnym gospodarzy, ale żaden z trzech strzałów nie znalazł drogi do siatki. Kilka minut później sędzia musiał przerwać mecz, ponieważ na boisku pojawiło się mnóstwo dymu po odpaleniu rac przez kibiców.
Długo musieliśmy poczekać na wznowienie rywalizacji. Po przerwie Cracovia wciąż nie przekonywała. Na pewno mogło to być zaskoczenie, bo w tym sezonie piłkarze "Pasów" naprawdę potrafili zachwycać, a w sobotę wyglądali słabo na tle 15. drużyny ligi.
W 78. minucie kibice Cracovii doczekali się bardzo dobrej akcji swoich ulubieńców. Mauro Perković najpierw dośrodkował niedokładnie, ale gdy piłka do niego wróciła, to posłał ją kapitalnie w pole karne, a tam dopadł do niej Otar Kakabadze, doprowadzając do wyrównania. Piłka przeleciała między nogami Damiana Węglarza.
Czytaj także: Sensacja w I lidze! Oto co zrobił Śląsk z ostatnim zespołem w tabeli
I po tym trafieniu mecz nam się ożywił. Minęło kilka minut, a w akcji na przebój poszedł Kamil Jakubczyk. Został sfaulowany tuż przed polem karnym. Do piłki z rzutu wolnego podszedł Kerk i huknął jak z armaty! Sebastian Madejski był bez szans. Arka znów prowadziła.
Kiedy w 90. minucie Kerk schodził z boiska, to otrzymał od kibiców zasłużoną owację na stojąco. Cracovia starała się wyrównać, a Arka próbowała kontrować i sprytnie utrzymywać piłkę. W doliczonym czasie gry ekipie z Gdyni udało się wybić Cracovię z rytmu i druga porażka tego zespołu w PKO Ekstraklasie stała się faktem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!