48 - tyle dni kibice musieli czekać na powrót ekstraklasy. W ostatni dzień stycznia ruszyła 19. kolejka, która zapoczątkowała rundę wiosenną. Zimę na fotelu lidera spędził Lech Poznań, który w piątkowy wieczór zmierzył się z Widzewem Łódź. Zanim jednak piłkarze Nielsa Frederiksena wybiegli na murawę, pierwszym meczem ekstraklasy w 2025 roku było starcie GKS-u Katowice ze Stalą Mielec.
Beniaminek już na starcie nowego roku pokazał się z bardzo dobrej strony. Zwyciężył 1:0, dzięki czemu wskoczył na dziewiąte miejsce w tabeli. Wydaje się, że w tym roku ekipie z Katowic nie grozi spadek do pierwszej ligi.
"Jeszcze ciekawiej zrobiło się tuż po godzinie gry, kiedy to za plecy obrońców stali uciekł z piłką Marcin Wasielewski po podaniu Bartosza Nowaka. Pomocnik bez większych problemów wygrał starcie fizyczne z Mateuszem Matrasem, a obrońca padł na ziemię. Wasielewski wyszedł sam na sam z bramkarzem i pewnym strzałem dał GKS-owi prowadzenie 1:0" - pisał w pomeczowej relacji Kacper Ciuksza ze Sport.pl. Powody do strachu mają natomiast kibice Stali, którą po porażce od strefy spadkowej dzieli zaledwie jeden punkt.
O godz. 20:30 rozpoczęło się domowe spotkanie Lecha Poznań z Widzewem Łódź. Od pierwszego gwizdka gospodarze byli stroną dominującą. Już w 4. minucie kapitalnym golem po efektownym dryblingu popisał się Afonso Sousa. W drugiej połowie Portugalczyk dołożył jeszcze jedną bramkę. Dwukrotnie do siatki trafił także Mikael Ishak.
Zobacz też: A jednak! Szejkowie weszli do Ekstraklasy. To absolutnie nie ma sensu
Gości było stać tylko na jednego gola autorstwa Samuela Kozlovsky'ego, choć na początku drugiej połowy w kilku akcjach realnie zagrozili Lechowi. Ostatecznie to poznański zespół był zdecydowanie lepszy. Wygrał aż 4:1, dzięki czemu umocnił się na pierwszym miejscu ekstraklasy. Po piątkowych spotkaniach drużyna Frederiksena ma 41 oczek. Drugi w tabeli Raków Częstochowa traci do niej obecnie pięć punktów.