Ostatnie miejsce w tabeli, zaledwie jedna wygrana w 18 meczach i aż osiem punktów straty do bezpiecznego miejsca. Śląsk Wrocław jest czerwoną latarnią ligi i długo wydawało się, że do wiosennego grania będzie przystępować bez nadziei na utrzymanie w ekstraklasie, w której nieprzerwanie występuje od 2008 r. Optymizmem powiało w Wigilię. Tego dnia klub ogłosił, że nowym trenerem został Ante Simundza.
"W pewnym momencie krytyka i hejt wobec procesu wyboru szkoleniowca w Śląsku były olbrzymie, a na końcu mamy jednego z najciekawszych trenerów z zagranicy, jakich widziała ekstraklasa. I za to brawo" - takimi słowami na portalu X decyzję o zatrudnieniu Słoweńca komentował Krzysztof Banasik ze Śląsknetu.
Czy to hurraoptymizm, czy może faktycznie do Wrocławia zawitał cudotwórca? Fakty są takie, że przed Simundzą być może najtrudniejsze zadanie w trenerskiej karierze. Człowiek, który zdobywał mistrzostwo Słowenii z dwoma różnymi klubami, jest trenerem o uznanym nazwisku, ale nigdy nie obejmował drużyny na tak krótki czas. Podpisał kontrakt na sześć miesięcy.
Odpowiedzi na nurtujące pytania poszukaliśmy u Żana Karnicnika - gwiazdy reprezentacji Słowenii, która podczas Euro 2024 wpisała się na listę strzelców w zremisowanym 1:1 meczu z Serbią. Obrońca dziś jest piłkarzem Celje, ale przez lata współpracował z obecnym trenerem Śląska w Murze i Łudogorcu Razgrad. W rozmowie ze Sport.pl opowiada o jego atutach, a także warsztacie.
Żan Karnicnik: Rzeczywiście, pracowaliśmy razem przez około pięć i pół roku. Miał bardzo duży wpływ na moją karierę. To zdecydowanie jeden z najlepszych trenerów, z jakim pracowałem. Mogę mówić o nim tylko w superlatywach.
Jest trenerem, który potrafi rozwijać zawodników swoją codzienną pracą. Bardzo dużą wagę przykłada do dyscypliny. Potrafi pracować z młodymi graczami i wie, jak ich rozwijać. Kiedy grałem w Murze [Nogometna Sola Mura - słoweński klub - red.] mieliśmy wielu młodych piłkarzy, którzy wiedzieli, co mają robić, jakie zadania stawia przed nimi trener. Każdy znał swoje miejsce - nie tylko na boisku, ale i poza nim.
Awansowaliśmy do pierwszej ligi, a nasz trener był w stanie sprowadzić takich zawodników, którzy stworzą najlepszą grupę. Największym sukcesem było stworzenie i utrzymanie dyscypliny - powtórzę się, ale także poza boiskiem. Sprawił, że zawodnicy byli konkurencyjni na różnych pozycjach. Myślę, że osiągnie sukces w Polsce.
Simundza wie, że między zawodnikami a trenerem musi być przestrzeń. Wie, że zawodnicy muszą czuć respekt do trenera - to dla niego najważniejsze. Ma zaufanych ludzi. Wiem, że czterech jego asystentów dołączyło do Śląska. Powiedziałbym, że Damjan Oslaj - którego bardzo lubię - jest człowiekiem najbliższym zawodnikom. Takim, który potrafi zażartować i pomóc zbudować dobrą atmosferę.
Zna mocne strony swoich zawodników i wie, jak je wykorzystać. Wie, jak wykorzystać zawodników na kilku pozycjach. Taktycznie myślę, że najbliżej mu do ustawienia 1-4-2-3-1, ale nie ma problemu z grą trójką z tyłu. Wszystko zależy od tego, jakimi zawodnikami dysponuje. Potrafi się dostosować.
To dobre pytanie, ale bardzo trudne! (śmiech). Simundza to człowiek, który przemawia przed każdym meczem - bardzo wierzy w swój zespół. Powiedział nam: "Możemy wygrać, zobaczycie, że pokażemy, na co nas stać". To było chyba najważniejsze. Wierzyliśmy. Myślę, że Tottenham też nie spodziewał się, że będziemy w stanie grać w piłkę. Myśleli, że łatwo wygrają. Sprawiliśmy wtedy dużą niespodziankę.
Lubi czekać na przeciwnika. Nie jest trenerem, który rzuca się na przeciwnika z pressingiem. Powiedziałbym, że jest bardziej pragmatyczny.
Pokazał, że radzi sobie w każdych warunkach. Kiedy awansowaliśmy z Murą też nie wiedzieliśmy jak poradzimy sobie w pierwszej lidze. On sprawił, że nie tylko sobie radziliśmy w lidze, ale i w Europie. Zobaczymy, czy tak samo będzie w Śląsku. W takiej sytuacji jeszcze nie był i jestem ciekaw, jak sobie poradzi.
To był oczywiście tylko jeden mecz, ale uważam, że polska liga jest dużo lepsza i trudniejsza od słoweńskiej. Macie też dużo lepsze stadiony i więcej kibiców. Zagraliśmy dobrze przeciwko Jagiellonii, podobnie jak Olimpija, ale myślę, że trudniej jest zostać mistrzem w Polsce.
Myślę, że tak. Jeśli pokaże się z dobrej strony i utrzyma Śląsk, to myślę, że stanie się wielkim nazwiskiem w Polsce. To dla niego duża szansa na pokazanie się w innym kraju. Wiem, że ma półroczny kontrakt - to dla niego ciekawe wyzwanie.
Jest bardzo dobrym trenerem. Mamy też Matjaza Keka, selekcjonera reprezentacji. Dzięki niemu zagraliśmy na Euro po wielu latach przerwy. Simundza jest od niego młodszy i myślę, że może zrobić wielką karierę.