Po 18. kolejce ekstraklasy Lechia Gdańsk zajmuje 17. miejsce w tabeli. Najlepsza drużyna poprzedniego sezonu pierwszej ligi nie tylko zawiodła sportowo, ale przede wszystkim organizacyjnie. Dziś już mało kto wierzy w zapewnienia Polo Urfera, że wszystko będzie dobrze. Fani z Gdańska mają pełne prawo obawiać się, że przed obecną Lechią ostatnie miesiące istnienia.
Co chwila pojawiają się informacje, że piłkarze Lechii już mają dość sytuacji panującej w klubie. I nic dziwnego. Klub z Gdańska regularnie spóźnia się w wypłatach, a obietnice prezesa Paolo Urfera rzadko kiedy przekładają się na rzeczywiste działania. Teraz jednak Lechia musi zapłacić - inaczej nie zostanie dopuszczona do gry w ekstraklasie. A pierwsza wiosenna kolejka już za kilka tygodni.
I wygląda na to, że klub zaczął coś robić w tym kierunku. Jak poinformował portal WP Sportowe Fakty, na konta piłkarzy z Gdańska wpłynęły zaległe pieniądze. "Od środy zaczęto spłacać zaległe pensje" - pisze dobrze zorientowany w realiach gdańskiego klubu Tomasz Galiński. Jednocześnie dodaje: "Jest to jedynie kropla w morzu. Rośnie dług względem firmy ochroniarskiej, drużyna nie ma w tej chwili swojego autokaru. I tak można wyliczać".
A problemów jest więcej. Lechia została ukarana również zakazem transferowym, więc na razie nie ma co liczyć na wzmocnienia. Zresztą trudno sobie wyobrazić, żeby Lechia była w stanie ich dokonać. "Transfery przychodzące brzmią dziś niczym science-fiction. W klubie brakuje pieniędzy na wszystko" - zauważa dziennikarz. Zarejestrowany obecnie nie może być też Michał Głogowski, który trafił do Lechii z Hutnika Kraków. 19-latek strzelił 10 goli w drugiej lidze.
Jest też kilka innych dobrych wiadomości. Piłkarze Lechii 9 stycznia mają wyjechać na obóz przygotowawczy do Turcji. I wygląda na to, że nie ma zagrożenia, że zawodnicy będą musieli zostać w Gdańsku. "Obóz teoretycznie jest pewny, wpłacono zaliczkę (20 proc. całej kwoty) i w klubie są zdania, że na dziś nie ma obaw, że nie dojdzie on do skutku" - czytamy.
W dodatku klub mógłby zmienić właściciela - co wiele osób przyjęłoby z ulgą. Lechią interesują się dwaj inwestorzy. Problem w tym, że Paolo Urfer... nie chce się na to zgodzić.
"Jak ustaliliśmy w dwóch niezależnych źródłach, Urfer mógłby spokojnie sprzedać klub, bo są na to dwaj chętni. Jeden z Polski (a konkretnie z Pomorza), drugi zagraniczny. I słyszymy od ludzi związanych z Lechią, że to jedyne rozwiązanie, by klub nie zbankrutował. Tyle tylko, że Urfer nie chce słyszeć o sprzedaży" - informują WP Sportowe Fakty.
I można się jedynie zastanawiać - co w zasadzie chce osiągnąć Paolo Urfer? Ostatnie miesiące pokazały, że nie ma on możliwości, żeby normalnie zarządzać klubem na poziomie ekstraklasy - nawet mimo większych pieniędzy na tym poziomie rozgrywkowym. W Gdańsku wciąż nie ma żadnego dużego sponsora, co jest najprawdopodobniej największą porażką Szwajcara - i każdy kolejny dzień sprawia, że coraz trudniej uwierzyć w to, że ten się w końcu pojawi. W obecnej sytuacji spadek do I ligi najpewniej byłby dla Lechii gwoździem do trumny.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!